środa, 9 lipca 2014

Alternatywne zakończenie

Od autorki: Odkąd tak wielu z Was była nieszczęśliwa z powodu zakończenia lub marzyła o innym, zdecydowałam się je zrobić. Mam nadzieję, że to sprawi, że będziecie szczęśliwi i będziecie mogli kontynuować swoje życie bez utonięcia we łzach ... I jeśli ktoś z Was się nie domyślił, to jest zamiast ostatniego rozdziału (nie zamiast epilogu, tylko 26 rozdziału). Czyli właściwie to jest rozdział 26, w którym może się wiele zmienić... Może. Okej, przepraszam, przeczytajcie jeśli chcecie, jeśli nie przeczytacie też niczego nie stracicie. Nie jest to część historii, jest to jedynie dodatkowa część... ok, już przestaję.

Harry's POV
Kiedy Louis szedł do łazienki już wiedziałem, że coś jest nie tak. Mogłem zobaczyć to w jego twarzy, a ta wyglądała po prostu źle. Coś było na prawdę nie tak. Kiedy Louis był w łazience przez niemal godzinę zdecydowałem się tam pójść i sprawdzić co z nim.
Drzwi były zamknięte, a ja pukałem, ale kiedy nie uzyskałem żadnej odpowiedzi ani nie mogłem usłyszeć ze środka żadnego dźwięku, zacząłem w środku panikować. Wbiegłem do sypialni, którą zajmowaliśmy podczas wizyty w hotelu i wziąłem ze sobą małą monetę. Spróbowałem nią otworzyć drzwi, ale moje ręce się trzęsły, a po twarzy spływały łzy. Byłem tak cholernie przerażony.
Kiedy drzwi wreszcie się otworzyły, wszedłem do środka i krzyknąłem kiedy go zobaczyłem. Louis. Siedział tam na podłodze, krew spływała z cięć i wiedziałem, że próbował ze sobą skończyć, krzyknąłem próbując otrzymać reakcję.
- Kocham cię - wyszeptałem i zobaczyłem mały uśmiech pojawiający się na jego ustach. Usłyszałem zbliżające się kroki i krzyknąłem aby wezwali karetkę.
Niedługo potem pogotowie dostało się tutaj, ale trwało to wystarczająco długo abym ja zaczął panikować, a chłopcy płakać i krzyczeć na siebie nawzajem.
Pojechałem karetką nawet pomimo tego, że nie byłem rodziną, płakałem mocniej kiedy widziałem jak opiekują się Louisem i podłączają różne medyczne sprzęty utrzymując go żywego. Nie mogłem uwierzyć, że on próbował popełnić samobójstwo. Mój Louis. Jedyny, którego kochałem i zastraszałem tak okropnie. Ostatecznie uderzyło we mnie, że prawdopodobnie próbował to zrobić przez mnie. To ja sprawiłem, że chciał umrzeć i to tylko dlatego, że nie mogłem kontrolować swoich uczuć i wybrać, która strona jest zła. Bo popełniłem wielki błąd.
***
Wiele godzin później usiedliśmy w szpitalnej sali Louisa i słuchaliśmy jego wyjaśnień i dlaczego to zrobił. Również opowiedziałem mu swoją część historii... Nie mogłem powiedzieć, że między nami było w porządku, ale właściwie nienawidził mnie aż tak bardzo.
Simon przyszedł trochę później i zadecydował, że One Direction powinno zrobić sobie małą przerwę, a Louis powinien pójść na odwyk żeby wyzdrowieć psychicznie i żeby nauczył się żyć z szumami, o których niedawno się dowiedzieliśmy.
***
Ciężko było być daleko od Louisa i nie trzymać się z zespołem. Ale siedem miesięcy później wszystko minęło i Louis został wypuszczony do domu. Rozmawialiśmy codziennie i chłopak mi przebaczył. Na prawdę przebaczył, zajęło mu to chwilę, ale zrobił to, a ja nie mogłem być szczęśliwszy.
Jasne, że nadal musieliśmy popracować nad wieloma rzeczami i wiedziałem, że nigdy nie będzie między nami tak samo, ale to w porządku, bo to nasza nowa szansa. Szansa dla mnie na naprawienie tego co zrobiłem źle.
Louis już wiedział o moich uczuciach, ujawnił mi również swoje, ale nie był na razie gotowy żeby mi wystarczająco zaufać. I było to w porządku, bo wiedziałem, że ostatecznie tak się stanie.
***
Niemal rok po powrocie Louisa po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Właściwie to po raz pierwszy, który coś oznaczał, całowaliśmy się już wcześniej, ale wzięliśmy to za pijackie pomyłki. Ten raz był inny.
Byliśmy cały dzień na plaży, bez chłopaków i w jednej sekundzie rozmawialiśmy, a w następnej się całowaliśmy. To było niesamowite i mogę śmiało powiedzieć, że oboje byliśmy szczęśliwi. Oboje czekaliśmy na to długo.
Nie ma znaczenia jak wielki bałagan narobisz, jeśli jesteś tutaj aby go naprawić i nauczyć się na swoich błędach. Jeśli popełnisz błąd, napraw go. Będzie to trwało i będzie trudne oraz prawdopodobnie bardzo bolesne, ale na końcu okaże się, że było warto. Tylko dlatego, że raz zrobiłeś coś źle, nie oznacza to, że wszystko jest zniszczone, bo jeśli wrócisz do punktu, w którym widzisz, że popełniłeś błąd, zrozumiesz go, musi zostać naprawiony. Musisz próbować do skutku.
Koniec (2)

Macie tutaj swój happy end. Teraz możecie wszyscy wyobrażać sobie ich późniejsze, szczęśliwe życie. Mam nadzieję, że Was się podobało, a jeśli tak to możecie podziękować @SarinaWilliams, bo bez niej bym tego nie napisała. Nie powiem, że jestem z tym szczęśliwa, ale mam nadzieję, ze tyle starczyło żeby naprawić Wasze połamane serca. 
A potem autorka podała inne alternatywne zakończenie, więc mam pytanie czy chcecie żebym je również przetłumaczyła. Od razu mówię, że go nie czytałam, ale jeśli będziecie chcieli to przeczytam i przetłumaczę. Wszystko zależy od Was. Piszcie w komentarzach co o tym myślicie, co myślicie o tym ficku, moim tłumaczeniu albo nawet co jedliście na obiad, po prostu chcę zobaczyć ile osób dotrwało do końca razem ze mną. Więc błagam, komentarz o dowolnej treści mnie zadowoli. Zaczynaliśmy z 29 komentarzami, będzie więcej?
Dziękuję bardzo, że tak wiele z Was komentowało przez cały czas, że tweetowaliście pod naszym hashtagiem #worthlesspl i w ogóle że byliście. Na tą chwilę jest 5468 wyświetleń i 480 komentarzy (!) za co bardzo bardzo bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się, że przez ten niecały miesiąc to ff zdobędzie taką popularność.
A teraz ostatnia sprawa. Po powrocie z Tunezji (wyjeżdżam 17.07 a wracam 01.08) mam zamiar zabrać się za inne tłumaczenie i mam dwie propozycje. Albo How To Save I Life albo 27 Minutes Beauty and The Geek. Przetłumaczyłam opisy obu i do mojego powrotu chciałabym żebyście zdecudowali, którego ficka chcecie żebym tłumaczyła. Jeśli wyrazicie taką chęć mogłabym tłumaczyć oba jednocześnie, ale wtedy musielibyście się liczyć z tym, że rozdziały by były np raz w tygodniu, czasem częściej, czasem rzadziej. Wybór należy do Was, a ja dalej nie zanudzam. Enjoy x 

How To Save A life (Jak ocalić życie) 14 rozdziałów - prolog - epilog


"Where did I go wrong, 
I lost a friend 
Somewhere along in the bitterness 
And I would have stayed up with you all night 
Had I known how to save a life"*

Harry Styles zdaje się być szczęśliwym chłopakiem. Sława, fortuna i wszystkie te dziewczyny, które mógłby mieć gdyby zechciał. Ale za zamkniętymi drzwiami, jest rozbity. Jest rozbity w środku i żadna ilość miłości lub cierpliwości nie mogłaby go naprawić.
Kiedy nie może zwrócić się do rodziny, nie może zwrócić się do chłopców, potrzebuje miejsca, do którego może się udać ze swoją złością i depresją. Założył bloga na stronie zwanej Tumblr, gdzie nikt nie wie kim jest. Nikt nie oczekuje, że jesteś kobieciarzem czy wzorem jeśli nie wiedzą, że właściwie jesteś Harrym Stylesem.
Louis nie ma pojęcia dlaczego Harry tak dużo czasu spędza w swoim pokoju. Nie ma pojęcia dlaczego Harry zawsze nosi bardzo wąskie spodnie zamiast luźnych, które wie, że chłopak uwielbia. Ale co stanie się kiedy Louis przyjdzie zapytać Harryego o coś i znajdzie jego Tumblra otwartego?
Jak to zniesie? Jego najlepszy przyjaciel prowadzi nie tylko sekretne życie online, ale również ukrywa depresję i krzywdzi się na tak wiele sposobów. Louis nie może z nim porozmawiać, więc robi to co uważa za właściwie.
Zakłada bloga i pisze do Harrego anonimowe wiadomości. Harry rankami zaczyna być weselszy i nawet znów zaczyna się uśmiechać. Ale co stanie się kiedy ci dwaj się w sobie zakochają, ale Harry nie wie, że 'CleverUsername'** jest jego najlepszym przyjacielem?
Czy z miłością, dramatem, nienawiścią i depresją ktoś może być szczęśliwy z osobą, którą kocha? I najważniejsze, czy Louis nauczy się jak ocalić życie?

*The Fray - How To Save A Life
**'Mądra Nazwa Użytkownika' zostawiłam w oryginale, bo lepiej brzmi niż po polsku.

27 Minutes (27 minut) 31 rozdziałów - prolog - epilog

Ostatecznie tego wszystkiego stało się dla Louisa za dużo do zniesienia. Kłamstwa, udawane związki i udawane uśmiechy.
Fani mieli rację. Zawsze mieli rację. Louis kocha Harrego, ale na niego nie zasługuje. Ma dość i nie chce już dłużej żyć tym udawanym życiem.
- Mieliście rację... Wszyscy mieliście rację. Każde spojrzenie, każdy subtelny dotyk... Mieliście rację.
Czy to co wyszeptał na video czacie po raz ostatni i powiedział światu to co już wiedzieli będzie wystarczające żeby Harry zrozumiał znaczenie słów Louisa?
- Przez następne... 27 minut powiem wam prawdę. Każdą najmniejszą część... Ale 27 minut jest całym czasem, który został zanim powiem do widzenia.

I jak Wam się podobają? Jestem taka zajarna, że to Wy wybierzecie ficka, którego będę tłumaczyć. Oba są cudowne aczkolwiek 27 minut jeszcze nie skończyłam xD Czekam na Waszą decyzję tutaj lub pod naszym hashtagiem, który pisze tutaj po raz ostatni #worthless
Edit: Drugim fickiem, którego Wam proponuję nie może być 27 minutes, bo dostałam info, że już jest przetłumaczony, będzie Beauty and The Geek (Piękny i Kujon) 17 rodziałów - prolog - epilog :
Harry Styles jest najpopularniejszym gościem w szkole. Ma mnóstwo przyjaciół i wszyscy go kochają.
Louis Tomlinson jest szkolnym frajerem, tym który siedzi sam w bibliotece i się uczy.
Pewnego dnia, przyjaciel Harrego wyzywa go aby zlitował się nad biednym frajerem, zafundował mu przemianę i sprawił, że Louis Tomlinson, szkolny frajer, stanie się jednym z najpopularniejszych gości w szkole.
Ale częścią wyzwania... nie było zakochanie się w kujonie.

DZIĘKUJĘ ZA WASZĄ OBECNOŚĆ ♥

wtorek, 8 lipca 2014

Epilog

Minęło pięć lat od kiedy młoda gwiazda popu, Louis Tomlinson, została znaleziona martwa w łazience w Anglii. Młodzi przyjaciele i rodzina chłopaka byli i nadal są wyniszczeni przez jego śmierć. Nikt nie zna prawdziwego powodu samobójstwa, a nowe teorie tworzone się przez fanów każdego dnia.One Direction rozpadło się krótko po śmierci ich przyjaciela i wszyscy pracują teraz nad innymi rzeczami i żyją własnymi życiami. Chłopcy nadal są dobrymi przyjaciółmi, ale ciężko jest im rozmawiać bez wspominania starych dziejów ich zespołu.
Harry Styles był tym, który zniósł śmierć przyjaciela najgorzej, trafił na odwyk i został wypuszczony w zeszłym roku po trzech latach przebywania tam. Odmawiał mówienia o Louisie i nie powiedział nawet słowa prasie lub fanom od kiedy okryli, że Louis jest martwy.
Loczek obwiniał się o samobójstwo przyjaciela. Harry stał się inną osobą po tej lutowej nocy w 2013 roku, stracił światło i powód do życia. Ale młody mężczyzna nadal nie może znaleźć odwagi aby zakończyć to wszystko.
Również rodzina Louisa nie rozmawiała z prasą o śmierci ich syna/brata, a wszystkie konta twitterowe zostały zawieszone.
Reszta chłopców z zespołu wypowiedziała się na temat kolegi z zespołu i powiedziała światu, że Louis rzeczywiście był przez chwilę nie w formie, ale nigdy nie sądzili, że było to tak poważne. Nikt z wyjątkiem Louisa nie wie co czuł, bo chłopak nie rozmawiał o tym ze swoimi przyjaciółmi. Louis był typem osoby, która nie chce w okół siebie zamieszania i woli zatroszczyć się o siebie i innych. Ale nigdy nie pozwolił nikomu zatroszczyć się o niego ani nie poprosił o pomoc. Myślał, że będzie w porządku kiedy sam się sobą zajmie.Chłopcy powiedzieli również, że gdyby wiedzieli o jego depresji na pewno coś by z tym zrobili, a teraz jest im bardzo przykro, że odszedł.
Nie było wielką niespodzianką, że kolejne trzy lata później Harry Styles został znaleziony martwy po przedawkowaniu słynnego narkotyku, heroiny. Chłopak miał myśli samobójcze od śmierci Louisa. Śmierć Harrego została ciężko odebrana przez jego przyjaciół, ale żaden z nich nie był nią zaskoczony. Dziewczyny z całego świata krzyczały i płakały za swoimi zmarłymi idolami. Nikt nie rozumiał, że powodem, iż chłopcy się zabili była ich wzajemna miłość. Było o tym mnóstwo teorii, to oczywiste, ale nikt nie odważył się tego powiedzieć. Dwójka teraz martwych chłopaków wiedziała, że kocha tego drugiego, ale nie miała pojęcia, że czują do siebie to samo. Największym pytaniem jest, czy jeśli któryś zrobiłby pierwszy krok i powiedział, że kocha drugiego, zakończyłoby sie to wszystko inaczej? Tym razem mieliby słodką rodzinę i byli prawdziwie w sobie zakochani?
Nikt sie tego nie dowie, bo teraz jest już za późno.
Jedyne co nam zostało jest nadzieja, że kiedyś, gdzieś odnajdą drogę żeby być razem i będą mieli swoje własne szczęśliwe zakończenie. Razem.
Czasem nie chodzi o kochanie osoby, która tą miłość odwzajemnia. Czasem chodzi jedynie o zrobienie kroku i uświadomienie drugiej osoby. Czasem to jest to co trzeba zrobić aby ocalić życie.
Koniec.

Smutny epilog, ale bardzo przyjemnie mi się go tłumaczyło i uważam, że wyszło mi to najlepiej z całego ff.
Postanowiłam wrzucić najpierw epilog żeby zakończyć wszystko ładnie i tak jak autorka napisała, to co dodam następne to nie jest część tej historii, jedynie coś napisane na życzenie co ona zrobiła wbrew sobie. Epilog pojawia się teraz, bo jutro będę zajęta i nie będę miała czasu go wrzucić. Alternatywne zakończenie pojawi się 10.07. ok 16 i dodam tam opisy dwóch ff's, które mi się podobają, a Wy zadecydujecie, które mam tłumaczyć po powrocie z Tunezji :) 
Piękne ff dobiegło końca. Zostawiam Was z Waszymi myślami.
#worthlesspl

Rozdział dwudziesty szósty

Harry's POV 
Kiedy Louis szedł do łazienki już wiedziałem, że coś jest nie tak. Mogłem zobaczyć to w jego twarzy, a ta wyglądała po prostu źle. Coś jest na prawdę nie tak. Kiedy Louis był w łazience przez niemal godzinę zdecydowałem się tam pójść i sprawdzić co z nim.
Drzwi były zamknięte, a ja pukałem, ale kiedy nie uzyskałem żadnej odpowiedzi ani nie mogłem usłyszeć ze środka żadnego dźwięku, zacząłem w środku panikować.
Krzyknąłem głosem przepełnionym emocjami żeby otworzył drzwi. To przerażające. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak przestraszony. Jestem przerażony i czuję coś, co nie może wróżyć nic dobrego. Wbiegłem do sypialni, którą zajmowaliśmy podczas wizyty w hotelu i wziąłem ze sobą małą monetę. Spróbowałem nią otworzyć drzwi, ale moje ręce się trzęsły, a po twarzy spływały łzy. Jestem tak cholernie przerażony.
Kiedy drzwi wreszcie się otworzyły, wbiegłem do środka i krzyknąłem kiedy go zobaczyłem. Louis. Siedział tam na podłodze, bez życia, z żyletką przed sobą i krwią spływającą z cięć na jego rękach. Miał na wpół otwarte oczy i szeroko otwarte usta. Był blady. Podbiegłem szybko sprawdzić jego puls.
Trzęsącymi się rękami i z paniką ogarniającą moje ciało szukałem pulsu. Ale nie mogłem go znaleźć. Wypuściłem drżący oddech zanim spróbowałem ponownie. I jeszcze raz. Ale nie znalazłem go.
- Kocham cię, Louis. Proszę wróć! Nie zostawiaj mnie! Wróć do mnie! Louis!
Nie ruszał się, a ja płakałem tak strasznie. Przyjrzałem się jego białej twarzy i zobaczyłem, że jego oczy były teraz całkiem zamknięte, a na ustach gościł mały uśmiech.
Nie rusza się. Nie oddycha. Nie żyje.
Krzyknąłem i szybko usłyszałem prędkie kroki zbliżające się do łazienki. Usiadłem tam, obok mojego teraz martwego przyjaciela, miłości mojego życia, płakałem i krzyczałem. W końcu Liam, Niall, Zayn i Paul oraz inny mężczyzna, którego imienia zapomniałem wbiegli do środka, usłyszałem jak wciągali powietrze kiedy zobaczyli mnie i Louisa na podłodze.
Słyszałem, że jeden z nich krzyczał, ktoś płakał, a jeszcze ktoś inny dzwonił na pogotowie. Ale już jest za późno.
Louis nie żyje i nie można już nic zrobić aby go uratować. Zniknął. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje. Mój najlepszy przyjaciel popełnił samobójstwo. Jestem zakochany w moim martwym najlepszym przyjacielu.
Louis zginął i zabrał ze sobą część mnie.
Kilka minut lub godzin później, nie byłem w stanie stwierdzić, mężczyźni w uniformach wbiegli do łazienki. Zabrali mnie od Louisa. Zabrali go. On mnie zostawił. Louis mnie zostawił. On mnie do kurwy zostawił.
On zginął. Louis nie żyje.
Nie ważne ile razy o tym myślę nadal nie mogę w to uwierzyć. Louis nie może być martwy. On nie... on nie mógł mnie zostawić. Nie powinien. Ale zrobił to. Zostawił mnie. On nie żyje. Nie ma go.
Mężczyźni posłali nam współczujące spojrzenia zanim z Louisem opuścili pokój.
Nie zauważyłem nawet, że ktoś mnie trzymał albo że stałem dopóki kolana się pode mną nie ugięły i nie upadłem na podłogę. Nie byłem świadom czegokolwiek co działo się w okół mnie kiedy krzyczałem i płakałem. Ale nic co zrobię nie przywróci Louisa. On zniknął i nigdy nie wróci.
Po chwili zobaczyłem Nialla leżącego na podłodze i płaczącego z Liamem trzymającym go i trzęsącym się, co sprawiło, że byłem pewien, iż on również płakał. Zayn stał z bezimiennym i płakał boleśnie.
Spojrzałem w miejsce gdzie wcześniej był Louis, ale teraz była tam jedynie krew. Miałem krew na rękach przez szukanie jego pulsu. Mam na rękach krew Louisa. I to w więcej niż jednym znaczeniu. To moja wina, że się zabił.
Nie wiem co robić. Nie wiem co czuć. Łzy nieprzerwanie leciały bez wydawania jakichkolwiek dźwięków. Nie trząsłem się, nie dyszałem i również już nie krzyczałem. Jedynie płakałem oglądając miejsce, w którym moja miłość się zabiła.
Mój szczęśliwy, beztroski Louis popełnił samobójstwo. Krzywdził się. Ciął się. Chciał umrzeć. Umarł. Jest martwy.
Louis William Tomlinson nie żyje.

Poprzedni rozdział był przerażający, ale ten jest chyba najgorszy. Jeden z anonimów miał rację już kilka rozdziałów temu, Louis nie żyje, a Harry... co z Harrym przekonacie się w epilogu. UWAGA! Epilog nie jest ostatnim co autorka napisała. Jest druga wersja rozdziału 26 i mam pytanie. Wolicie żebym najpierw przetłumaczyła Epilog i zakończyła smutną wersję czy żebym przetłumaczyła drugą wersję 26 rozdziału? Zależy od Was co pierwsze pojawi się tutaj, czekam na odpowiedzi w komentarzach albo pod naszym hashtagiem #worthlesspl
5000 wyświetleń ♥

Rozdział dwudziesty piąty

- Dziękujemy! Kochamy Was! - krzyknął Niall do tłumu zanim zeszliśmy ze sceny. To był piąty koncert, który daliśmy w tym tygodniu i czułem się po prostu... Nie wiedziałem nawet jak się czułem. Nie czuję. Już nic nie czuję. Mogę usłyszeć wycie w mojej głowie, ale nie mogę poczuć bólu głowy. Mogę powiedzieć kiedy zwymiotuję, ale tego nie czuję. Mogę zobaczyć krew podczas cięcia, ale nie mogę poczuć bólu. Po prostu nie mogę czuć, a to jest gorsze od czucia. Właściwie tęsknię za bólem. Bardzo.
Wiem, że jestem zmęczony, ale tego nie czuję. Wiem kiedy powinienem być głodny, ale tego nie czuję.
Stało się to tak jakby wszystkie uczucia odeszły w noc kiedy Harry i ja rozmawialiśmy. Zniknęły i nie podoba mi się to. Jasne, pierwsze dni były dobre, ale kiedy nie czułem bólu z cieć, załamałem się. Załamałem się i płakałem mocniej niż kiedykolwiek.
Westchnąłem i mogłem dostrzec resztę chłopców - z wyjątkiem Harrego, który znów mnie ignorował - posyłających mi jedynie zmartwione spojrzenia. Próbowałem posłać im udawany uśmiech, ale nie jestem w stanie. Prawie jakbym zapomniał jak się uśmiechać.
Tak jakbym zapomniał jak żyć..
Żyję, ale nie na prawdę. Jestem tutaj, ale jednak mnie nie ma. Słyszę wszystko, ale jakoś to do mnie nie dociera. Widzę wszystko, ale nie mogę tego zrozumieć. Wiem co powinienem czuć, ale tego nie czuję. Jestem martwy, ale nie do końca. Moje ciało nadal jest żywe, ale umysł nie.
To jest połowa drogi tam. Połowa ukończona. Połowa do mojego celu. Nie zostało mi już dużo. Jakoś po prostu to wiem.
Mama się o mnie martwi, chłopacy się martwią, managerowie i fani również. Mogę ich nawet zrozumieć, nie codziennie widzisz Louisa Tomlinsona, gościa, który zawsze się śmiał, żartował i był uśmiechnięty, chodzącego do koła jak duch.
Jedyną rzeczą, która sprawia, że nie jestem duchem, jest fakt, że jestem zupełnym przeciwieństwem. Jestem ciałem bez duszy, kiedy duch jest duszą bez ciała.
Zaczynam to akceptować i staram się o tym nie myśleć. Że się poddam. Wiem, że to zrobię i jest to jedyna rzecz, która trzyma mnie funkcjonującego. Kiedy nadejdzie właściwy czas to się skończy. Proste.
Nie mam zamiaru pisać listu do bliskich, to sprawiłoby tylko, iż wyglądałoby jakbym żałował, a poza tym na prawdę nie mam im nic do powiedzenia. To moja decyzja i nie mogą zrobić lub powiedzieć niczego co zmieniłoby moje zdanie. To już postanowione.
Uważam, że tak po protu powinno być. Nie powinno się planować konkretnego czasu, to po prostu powinien być bieg zdarzeń.
***
Siedziałem w łazience z żyletką w jednej ręce, a drugi nadgarstek miałem cały pocięty i zakrwawiony. Zamiast ciąć w poprzek żył jak zazwyczaj, pociąłem się wzdłuż. Zrobiłem to głębiej niż kiedykolwiek i mogę w obu rękach poczuć pulsującą krew. Krwawi jak cholera, a ja po raz pierwszy od jakiegoś czasu czuję ból
Boli jak... jak... Nie wiem, boli bardziej niż mogę wyrazić to słowami.
Siedziałem na łazienkowej podłodze pięciogwizdkowego hotelu z krwią płynącą po całej podłodze i pokrywającą każdy cal moich rąk. Trząsłem się, a ból sprawiał, że chciałem krzyczeć, ale nie mogłem wydać z siebie żadnego dźwięku. Czułem zimno, a czarne mroczki zaczynały pojawiać się przed moimi oczami. Wiem, że jestem blisko końca, ale nadal nie mogę wziąć w nim udziału.
"Zdecydowaliśmy się zrobić dwie grupy"
"Jesteście gotowi."
"Chciałbym umawiać się z Mary."
"Louis, to jest Caroline. Moja dziewczyna."
"Zwycięzcą jest... ONE DIRECTION!"
"Kocham cię."
"Jesteś bezużyteczny!"
Wspomnienia zaczęły przelatywać przez moją głowę, więc zamknąłem oczy. Moje ciało trzęsło się, a ból objął je całe.
Słyszałem z zewnątrz głosy, ale nie mogłem się na nich skupić. Wszystko było rozmyte. Sądzę, że ktoś zapukał do drzwi, ale nie byłem pewien. Ciemność i chłód otacza mnie ze wszystkich stron i wkrada się w moją skórę. Nie czuję nic więcej niż ból. Nie mogę poczuć krwi na rękach ani podłogi, na której wiem, że siedzę.
Ktoś próbował dostać się do pomieszczenia, ale zamknąłem drzwi. Usłyszałem spanikowany głos, ale nie byłem w stanie zrozumieć co takiego mówił.
Coś jasnego jest blisko mnie i wygląda na ciepłe i bezpieczne. Chcę to poczuć. Wraz ze zbliżaniem się jasności i znikaniem bólu, otworzyły się drzwi. Nie spojrzałem kto to był. Światło właśnie zabierało ze sobą moje ciało. Czułem się jakbym frunął i zanim to wszystko się skończyło mogłem usłyszeć trzy słowa*, które zostały powiedziane gdzieś z dołu.
- Kocham cię - głos powiedział, a ja uśmiechnąłem się jasno kiedy go rozpoznałem.
Też cię kocham, myślę zanim pozwalam sobie na śledzenie światła.

* I love you - nie moja wina, że w tłumaczeniu na polski głupio by brzmiało 'Ja cię kocham' xD

Łzy, wszędzie łzy. Tak bardzo kocham ten rozdział, bo to jest esencja tego ff. Nie myślcie, że jestem jakaś psychiczna, po prostu kocham smuty i kocham płakać przy książkach i ff's. Moja 10'letnia kuzynka siedziała ze mną jak tłumaczyłam i czytała to. Wyspałam się dzisiaj trochę jakby co słoneczka. Pod epilogiem napiszę Was czy będę coś tłumaczyć, a jak to co :) Do jutra i trzymajcie się, nie utonijcie we łzach jak to napisała Agnes kiedyś.

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

#worthlesspl
Louis POV
Czy Harry właśnie próbował się ze mną pogodzić? Nie może być. To niemożliwe. To nawet nie jest prawdopodobne. To tylko utrata krwi sprawiła, że słyszę i widzę rzeczy, które nigdy się nie zdarzą. Myślę, że mogłem odrobinę za głęboko się pociąć i to dzwonienie oraz fakt, że zwymiotowałem wszystko co było w moim żołądku i jeszcze więcej.
Pewnie ból w ręce, ból głowy, palenie w żołądku, zawroty głowy i brak snu sprawiły, że uwierzyłem, iż Harry tam stał. Bo to po prostu nie mogło się stać. Nie stało się i nigdy się nie stanie. Czas aby ruszyć do przodu.
Łatwo jest mi tak myśleć, ale gorzej zrobić. Próbowałem, na prawdę próbowałem. Próbowałem chyba wszystkiego o czym pomyślałem, ale nic nie działa. Prawdopodobnie dlatego, że tak ma być. Harry powinien mnie nienawidzić, ja powinienem mieć depresję, a chłopcy powinni się martwić.
Ale co powinienem zrobić teraz? Teraz, kiedy jestem na dnie? Powinienem wstać i po prostu tak żyć jak robię od dłuższego czasu, powinienem walczyć aby było lepiej czy powinienem się poddać? Poddać się moim myślom aby zakończyć to wszystko. Zrobić to żeby ze sobą skończyć. Odejść bez żalu, bo nic mi już tutaj nie zostało. Powinienem po prostu odejść. Zostawić to życie i wszystkich, którzy mają z nim coś wspólnego. Zostawić Harrego, Zayna, Liama, Nialla, moją rodzinę, fanów, innych przyjaciół i odejść.
To jest prawdopodobnie najlepsza rzecz jaką mogę zrobić. Może nie jest właściwa. Właściwie byłoby walczyć o moje życie, wolność i pokój ze wszystkimi, przyjąć pomoc oferowaną przez przyjaciół i przestać być takim upartym. To jest prawdopodobnie najrozsądniejsze rozwiązanie.
Ale nie czuję się jakbym miał walczyć dłużej. I nie jestem teraz najrozsądniejszy i najbardziej fair. Ta sytuacja nie jest fair! Nie zniosę jej dłużej. Chcę odejść. Chcę  uciec od tego całego bólu i cholernych uczuć! Chcę jedynie być sobą w jakimś spokojnym miejscu.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Czego on teraz chce?
- Tak? - Drzwi się otworzyły i Harry niezręcznie w nich stanął.
- Ja... sądzę, że powinniśmy porozmawiać Louis - powiedział na co skinąłem, a on usiadł obok mnie na łóżku. O czym on chce rozmawiać? Możliwe jest żeby tamta scena przed łazienka była prawdziwa? Była prawdziwa, a nie stworzona przez moją wyobraźnię?
- Przepraszam - było jedynym co powiedział i zajęło mi chwilę aby zorientować się, że nie ma zamiaru kontynuować.
- Ja też. - Harry spojrzał na mnie zdezorientowany i lekko zaskoczony.
- Za co przepraszasz? Nie zrobiłeś nic złego.
- Cały czas robię coś źle. Podejmuję złe decyzje. I przepraszam za bycie takim okropnym i pomyłką jako przyjaciel. - Harry spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Nie jesteś nią, nie mów tak - powiedział ostrzegawczym tonem.
- Ale jestem i to wszystko prawda, oboje to wiemy Harry. Ty bardziej niż ktokolwiek inny.
- Na prawdę myślisz, że jesteś okropny i cały czas robisz wszystko źle? I że jesteś pomyłką dla swoich przyjaciół?! - krzyknął Harry i ja spojrzałem w dół na swoje nogi walcząc z chęcią zrobienia nowych cięć. Chcę tylko poczuć ból i zobaczyć krew...
Harry mógłby wyjść zanim moja głowa eksploduje z powodu bólu i piskliwego wycia.
Kiedy nie odpowiadałem Harry westchnął, a ja poczułem na sobie jego palący wzrok. Nie mam zamiaru spojrzeć w górę. Trzymałem się ciasno za nadgarstek.
- Nie możesz tak myśleć. To nie jest to co Louis, którego ja znam by myślał. Louis, którego znam nigdy nie pomyślałby czegoś takiego. Louis, którego znam jest silny. - Louis, którego zna jest silny. Ale ten Louis jest słaby i nie może nic zrobić dobrze. Ten Louis wszystko spieprza, jest okropnym, głupim gejem, który ma depresję i chce się zabić. Ten Louis ma szumy uszne. Ten Louis jest zły. Ten Louis nie ma przyjaciół.
Tym Louisem jestem ja.
- Ale tamten Louis jest w przeszłości. Ten Louis jest mną i nie można nic z tym zrobić - powiedziałem, a Harry pokręcił głową.
- Można zrobić bardzo wiele. I zrobię cokolwiek co pomoże mi przywrócić mojego Louisa, bo wiem, że on nadal tam jest - oznajmił Harry. Przycisnąłem palce do cięć i wypuściłem oddech, którego nawet sobie nie zdawałem sprawy, że wstrzymywałem.
- Rób cokolwiek chcesz, ale nie oczekuj ode mnie zbyt wiele - odpowiedziałem i walczyłem sam ze sobą aby nie sprawić, że moja ręka będzie krwawic dopóki on tu jest.
- Przestań tak brzmieć. Jakbyś się już poddał i nie było więcej nadziei - powiedział Harry, a ja westchnąłem. Dlaczego miałbym brzmieć inaczej? Nie ma już żadnej nadziei, a ja się poddałem. Skończyłem. Już ledwo tu jestem, a niedługo i to się zmieni.
- Może tak brzmię, bo to prawda Harry! Może dlatego, że już tego nie chcę. Myślałeś kiedykolwiek o tym jak się czuję? Wyobrażałeś sobie kiedykolwiek dlaczego taki jestem? Poświęciłeś chociaż minutę żeby o mnie pomyśleć?! I wiem, że jesteś tu nie dlatego, że tego chcesz. Słyszałem twoją rozmowę z chłopakami w samochodzie. Wiem, że wolałbyś mieć tutaj kogoś z nich, bo mógłbyś iść i zrobić cokolwiek zechcesz. Ale możesz to zrobić. Nie potrzebuję, a tym bardziej nie chcę cię tutaj, więc możesz po prostu wyjść i zachowywać się jakby to się nigdy nie zdarzyło. Możesz po prostu odejść i o mnie zapomnieć.
- Przykro mi. Powinienem był się domyślić, że to nie pójdzie zbyt dobrze. Idę zrobić herbatę, chcesz też? - zapytał Harry na co pokręciłem głową. Posłał mi ostatnie spojrzenie zanim wyszedł z pokoju i zamknął drzwi.
Dlaczego jestem taki zawiedziony? To jest to czego chciałem, tak? Chciałem żeby mnie zostawił i po prostu przestał mnie doglądać.
Więc dlaczego czuję się jeszcze gorzej kiedy już go nie ma?

Jeśli w jakikolwiek sposób zjebałam tłumaczenie tego rozdziału to proszę, nie fatygujcie się nawet żeby zwracać mi na to uwagę, bo jestem tego świadoma. Nie spałam od 32 godzin i sama się sobie dziwię, że dałam radę go przetłumaczyć i sprawdzić, ale nie zbyt dużo z niego rozumiem. Nie zapowiada się również żebym dzisiaj w nocy spała, więc sprawdzę go jakoś po jutrze czy coś takiego i tak samo jutrzejszy rozdział, który znów pojawi się pod wieczór. I jakby w ogóle przyszło Wam na myśl się o mnie martwić to nie ma o co, po prostu jestem u kuzynki i młoda nie daje mi spać i dzięki niej też nie mam czasu na tłumaczenie, ale jutro wracam do domu :)
A co do rozdziału to jak go czytałam, przez cały czas miałam tą cholerną nadzieję.
Autorka napisała pod rozdziałem, że niesie smutne wieści. Worthless niedługo się kończy,  do końca zostały dwa rozdziały i epilog.

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział dwudziesty trzeci

Harry's POV
Powinienem czy nie powinienem? Chłopcy powiedzieli, że tak, ale nie jestem pewien. On nie chce mnie nawet widzieć. Więc mam zawieść chłopaków i zostawić Lousia samego? Czy... powinienem zrobić to chłopcy powiedzieli i pomóc Louisowi? To pewnie nie wyjdzie, ale warto spróbować.
Chłopak jest od dłuższej chwili w łazience i właściwie się o niego martwię. Co może robić tak długo? Jestem całkowicie pewien, że nie robił niczego... niegrzecznego... więc co może robić? Nie słyszałem też prysznica...
Nie powinienem być taką cipą i zapukać po prostu w te cholerne drzwi. On jest moim najlepszym przyjacielem. Czego się boję? Boże, jestem po prostu niedorzeczny, muszę jedynie zapukać do drzwi! Podnieść rękę i zapukać! Jak trudne to może być?
Kiedy właśnie miałem zapukać drzwi się otworzyły, a zza nich wyszedł blady Louis. I kiedy mówię blady, mam na myśli blady. Jak trup. I jeśli to możliwe, zbladł jeszcze bardziej kiedy mnie zobaczył.
- Oh... um jak długo tu stoisz? - zapytał ciszej niż szeptem. Jego oczy mają kolor lodowego błękitu i sa pozbawione życia. Dziwnie jest widzieć Louisa takiego. Zawsze był szczęśliwy. To się stało kiedy... kiedy zmieniłem się w stosunku do niego. To moja wina, że taki jest. Taki mały, cichy i przybity.
Złamałem go. Złamałem idealną, dobrą osobę. Mojego najlepszego przyjaciela. Myślałem wtedy tylko o sobie, a nie pomyślałem o tym jak Louis się czuje.
- Przez chwilę... Ja um... chłopcy i ja zdecydowaliśmy, że... um więc chcemy... um... chcemy ci pomóc Lou - powiedziałem i potarłem kark.
- Oh, um... pomóc mi?
- Tak, pomóc ci. Wszyscy wiemy, że jesteś w pewnym sensie nie w formie i tak jakby um... chcemy żeby znowu było z tobą wszystko okej - odpowiedziałem, a oczy Louisa z ciemniały. Jego twarz jest taka blada, a oczy pozbawione życia, ciemne i lekko zaczerwienione prawdopodobnie od braku snu. Nie rozumiem jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć, jak załamany na prawdę jest. Jak jego oczy mają matowy odcień w porównaniu z ich zwyczajną niebieskością. Jaki stał się chudy jakby nie jadł przez tydzień. Jak jego skóra straciła złoty kolor i zmieniła się w blado-szarą. Jak jego uśmiech był udawany, nie był ani szczęśliwy ani jasny. Jak mogłem być takim ignorantem żeby tego nie zauważyć?
- Wszystko ze mną okej, nie potrzebuję pomocy żadnego z was. Zrozum to. Mogę się sam o siebie zatroszczyć. Jestem z nas najstarszy i wiem co mam robić - warknął Louis. Złość zaczęła gotować się w moich żyłach.
- Do cholery jasnej! Pozwól sobie pomóc zamiast grać jak małe dziecko! Dorośnij i pozwól sobie pomóc! Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, możesz nam ufać Louis! - w połowie krzyczałem, więc chłopak się odsunął.
- Ale nie mogę! Nie ufam ci Harry, już nie - wyszeptał ostatnią część. Nie ufa mi. Louis mi nie ufa. Mój najlepszy przyjaciel mi nie ufa. 
- Dlaczego nie? Co się zmieniło? - krzyknąłem znając już odpowiedź, ale chciałem usłyszeć to od niego. 'Ty się zmieniłeś Harry. Stałeś się totalnym idiotą i dlatego ci nie ufam' powinien powiedzieć. Louis spojrzał na mnie tymi swoimi smutnymi niebieskimi oczami.
- My. My się zmieniliśmy. Już nie jesteśmy tacy sami Harry. Wszyscy mogą to potwierdzić, chłopacy wiedzą, moja rodzina, fani i my też to wiemy Harry. Wiem, ze to wiesz, po prostu nie chcesz żeby to do ciebie dotarło. Ale ja to wiem, widzę to, czuję i żyję tym. Żyję tym każdego dnia Harry.
- Znów możemy się zmienić! Możemy się cofnąć i sprawić, że wszystko znów będzie idealne! Możemy być sobą Louis, zaufaj mi - powiedziałem i zauważyłem łzy budujące się w jego oczach.
- Nie - było jego jedyną odpowiedzią zanim poszedł na górę do swojego pokoju i zamknął drzwi. Zostawił mnie  i zabrał ze sobą moją nadzieję i moje serce.
To wszystko moja wina.

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział dwudziesty drugi

Notka na dole obowiązkowa!
Siedzieliśmy w samochodzie, jechaliśmy do domu po próbach do trasy Take Me Home, która miała zacząć się w tym tygodniu. Byłem zmęczony, a reszta chłopaków gadała gwarnie. Dzwonienie w uszach było głośne, skupiałem się na radiu grającym cicho gdzieś w tle. Westchnąłem, oparłem głowę o okno i zamknąłem oczy.- Więc z Louisem jest lepiej? - zapytał Liam reszty chłopaków kilka minut później. Trzymałem oczy zamknięte. Pewnie myślą, że zasnąłęm.
- Um, na pewno mu się nie pogorszyło. Przynajmniej tak mi się wydaje, nadal nic nie je rano, ale piję filiżankę herbaty każdego poranka - odpowiedział Harry. Często o mnie rozmawiają za moimi plecami? Nawet jeśli po prostu o moim zdrowiu? Może o innych rzeczach też gadają. Może kiedy nie ma mnie w pobliżu rozmawiają o tym jak zły jestem. Może wszyscy mnie nienawidzą. Dzwonienie zmieniło się w piskliwy dźwięk, więc mocno przygryzłem wargę starając się myśleć o czymś innym.
Na prawdę potrzebuję cięcia. Muszę. Po protu coś w środku mnie mówi żebym to zrobił. Ale nie mogę teraz, sprawia to tylko, że staję się niespokojny. A niepokój jest najtrudniejszy do zniesienia. Bolał mnie żołądek i musiałem walczyć aby nie zwrócić lunchu, który zjadłem.
- Tak, ale wszyscy widzieliśmy jedzenie, które zjadł na lunch. Niewystarczające aby usatysfakcjonować kogoś w jego wieku i jego rozmiarów. Musi być głodny - powiedział Niall, a ja poczułem się źle. Oni są moimi tak zwanymi przyjaciółmi, nie mogę liczyć na nich już nigdy więcej. Kto chciałby przyjaciela, który nie je i sprawia, że się martwisz. Niall ma rację, powinienem być głodny, ale nie jestem. Po prostu czuję się chory, w szczególności w poruszającym się samochodzie. Ale nie możemy już być daleko od domu. 
Moje jedzenie w tym tygodniu było okropne. Prawie wszystko co zjadłem było w małych porcjach, a większość z nich po chwili zwracałem. Straciłem na wadze i jestem zmęczony bardziej niż kiedykolwiek. To nie tak, że chcę chudnąć, to się po prostu dzieje. Nie z mojej winy, ale nie mogę tego powstrzymać.
- Powinniśmy wysłać go do doktora, nie może w ten sposób egzystować na trasie - powiedział Zayn, a ja zacząłem w środku panikować. Nie mogę iść do lekarza. Nie ma nawet takiej możliwości! Muszę wrócić do zdrowia o własnych siłach. Muszę się naprawić, nie potrzebuję niczyjej pomocy. Jestem dorosłym mężczyzną i mogę znieść lekką depresję i szumy uszne! Mogę przejść przez to sam. Muszę.
- Nie sądzę żeby się na to zgodził. Wiecie, wszyscy znamy Louisa. Nie jest tym typem, który narzeka i nie będzie też chciał żeby lekarz się nim zajął - uświadomił im Harry, a ja nigdy nie byłem mu bardziej wdzięczny. Mój żołądek płonął, ale starałem się to ignorować. Wycie nabrało na sile, a ból głowy powrócił.
- Prawda, ale on nie może się tak zachowywać. - Świetnie, teraz nadchodzi 'Louis', który nie jest wystarczająco w formie aby dopasować się do słownego boybanu, nie jest on też wystarczająco dobry. Powinniśmy po prostu pojechać bez niego. Ale Liam kontynuował. - Musimy mu pomóc. Harry, jesteś jego najbliższym przyjacielem, zauważyliśmy między wami pewien dystans ostatnio, ale on cię potrzebuje i wiem też, że ty potrzebujesz jego. Wiem, że ciężko jest widzieć twojego przyjaciela przybitego, ale on nie wyzdrowieje jeśli nie pokażemy mu, że jesteśmy tutaj dla niego.
- Wiem o tym Li, ale nie sądzę żeby Louis był zadowolony jeśli to ja będę tym, który będzie próbował mu pomóc. Nie mieliśmy ostatnio najlepszych stosunków...
- Więc musisz to zmienić! Kochacie się nawzajem i widać, że to obu z was krzywdzi. Nie wiem co się stało, ale wiem, że się kochacie, nie wiem w jaki sposób, ale jestem tego pewien. Dla mnie i reszty chłopaków to jest w porządku jeśli macie względem siebie jakieś głębsze uczucia. Wiem, że cokolwiek czujesz do Louisa, on to samo czuje do ciebie. - On wie! Wie, że kocham Harrego i... Harry kocha mnie? Ale w jaki sposób? Nie teraz. Nie może. Nie po tym wszystkim.
- Oskarżasz mnie o bycie gejem? - sapnął Harry, a ja poczułem jakby moje serce się  łamało. Powiedział to z takim niesmakiem. Wycie zmieniło się w głośniejsze i wyższe niż kiedykolwiek, ugryzłem się w wargę tak mocno, że mogłem poczuć smak krwi.
- Nie Harry. Liam po prostu powiedział, że ty i Louis jesteście specyficzni i nie powinieneś tego odrzucać - powiedział Niall, a zaraz potem dało się usłyszeć westchnienie Harrego.
- Okej - było ostatnią odpowiedzią Harrego do końca jazdy.
To źle być gejem? Jasne, że tak! To nie jest normalne. Coś musi być ze mną nie tak. Jestem zły, obrzydliwy, dziwny, okropny, głupi, przybity i mam złamane serce, którego nie da się uleczyć.
Możesz zabandażować wszystkie szkody, ale nigdy nie uleczysz złamanego serca.

Rozdział pod pewnym względem piękny i cudowny, ale reakcja Harrego na słowa Li<<<< Wszyscy i tak przecież wiemy, że Hazz kocha Lou i nie ma co zaprzeczać gnojek. 
I tak się zastanawiam co się stało z Waszym komentowaniem . Jak nie napiszę, że ileś komentarzy to następny rozdział to jest mniej niż 10, a jak dam 'limit' to od razu jest dwa razy więcej. Skoro tak to dzisiaj Was zostawiam z 'limitem' 20 komentarzy - następny rozdział, 25 - rozdział jeszcze dzisiaj. Wasz wybór.
A i co do hashtagu, dużo osób było za, a jest pod nim chyba pięć tweetów, w tym dwa moje... Jakby ktoś nie zauważył to hashtag jest #worthlesspl a jak go nie chcecie to wystarczy napisać, że wyjebane.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

Hashtag #worthlesspl czekam czy się przymie i będziecie tweetować :)
Obudziłem się i choć raz nie byłem zmęczony. Światło wpadało przez okno, a ja się uśmiechnąłem. Na prawdę uśmiechnąłem. Dlaczego jestem szczęśliwy? Westchnąłem i usiadłem. Może nie potrzebuje powodów do szczęścia, może mogę po prostu... być szczęśliwy.
Ubrałem się i spojrzałem na zegarek, było południe. Dziwne, prawie zawsze budziłem się około ósmej. Jak mogłem spać tak długo? Może powodem jest to, że nie spałem ostatnimi nocami. Chwila... Nie miałem nawet żadnych koszmarów!
Jedynym problemem jest to, że jestem zimny i boli mnie żołądek. Ale na szczęście nie czuję się jakbym miał zwymiotować. Po prostu boli, pewnie przez wczorajsze krwawe wymioty.
Zszedłem na dół do kuchni żeby zobaczyć Harrego siedzącego tam i jedzącego coś. Zrobiłem sobie herbatę i ostrożnie upiłem łyk. Nadal nie czuję się jakbym miał jeść rankami, ale mogę zazwyczaj wypić filiżankę herbaty. 
- Nie masz zamiaru na przykład czegoś zjeść? - Harry zapytał powoli swoim głębokim porannym głosem, który był niesamowicie seksowny. Jak on może mieć seksowny poranny głos kiedy mój brzmi jakby po prostu umierał? To nie fair.
- Jestem okej - odpowiedziałem, a on prychnął.
- Nie, nie jesteś. Jesteś okropny - powiedział z grymasem. Posłałem mu zarozumiałe spojrzenie zanim upiłem kolejny łyk herbaty. Nie pozwolę mu zrujnować mojego dobrego humoru. Na pewno nie. 
- Dlatego ci dziękuję - odpowiedziałem i ironicznie się od niego uśmiechnąłem, wiedziałem, że tego nienawidził. Nie obchodzi mnie to. To dobry dzień, a on tego nie zniszczy. Harry otworzył usta aby coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Uratowany przez dzwonek, jak idealnie. 
Wstałem i otworzyłem drzwi, za którymi stali Liam i reszta chłopaków.
- Cześć - powiedziałem niewyraźnie i wpuściłem ich do mieszkania.
- Hej, pomyśleliśmy, że moglibyśmy spędzić razem luźny dzień kiedy już wszyscy wróciliśmy ze świętowania Bożego Narodzenia. Może obejrzymy jakieś filmy? - zapytał Zayn, a Niall pokiwał głową.
- Tak, jasne - powiedział Harry uśmiechając się. Skinąłem, chłopcy weszli do salonu kiedy ja wróciłem do kuchni po moją herbatę. Wróciłem do reszty, zastałem ich siedzących na podłodze i próbujących zdecydować od jakiego filmu zacząć. Westchnąłem i usiadłem na kanapie kiedy oni decydowali. Dopóki nie będzie to horror to dla mnie w porządku.
Chłopcy kłócili się dlaczego powinniśmy zacząć oglądać jaki film, każdy miał innego kandydata. Pokręciłem głową kiedy się do mnie odwrócili.
- Który film Louis, 'Gdzie jest Nemo', 'Hotting Hill', 'Krzyk 2' czy 'Cassanovę'? - zapytał Niall, a ja westchnąłem. Krzyk to horror, więc nie. Cassanova jest nudny, a Notting Hill stary.
- Niech będzie Gdzie jest Nemo, klasyk - oznajmiłem i mrugnąłem do nich.
- JEJ! - krzyknął Niall, a reszta westchnęła. Zaśmiałem się i zwróciłem swoją uwagę na film.
W połowie wszyscy siedzieliśmy z popcornem w rękach i oczami wlepionymi w ekran. Gdzie jest Nemo jest moim absolutnie ulubionym filmem Disneya. Kocham go.
Dzisiejszy dzień stał się lepszy niż myślałem, że będzie.

Rozdział niesprawdzony, bo spieszy mi się do wyjścia. Sprawdzę później.
Życzcie mi powodzenia żeby fryzjerka mnie za bardzo nie ojebała xdd

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział dwudziesty

Przeczytaj zaznaczoną część notki
Nie wziąłem jedynie prysznica po incydencie z herbatą, pociąłem się. Nie wiedziałem co robić, a cholerne dzwonienie było tak strasznie głośne, a ja nadal płakałem.
Czuję się jak dziecko płacząc, normalnie nie robię tego zbyt często, ale teraz nie mogę grać silnego, więc pozwalam sobie na to. Westchnąłem i wysuszyłem swoje czerwone nadgarstki. Oczy mnie swędziały, a łzy nadal płynęły.
Dlaczego miałbym się ponieść? To nie jest tego warte. Życie nie jest tego warte. Ja nie jestem tego warty. Powinienem się po prostu zabić, a wszyscy byliby szczęśliwi.
Wycie zmieniło się w jeszcze głośniejsze i bardziej piskliwe, a ja miałem ochotę jedynie krzyczeć.
Zastanawiam się czy niebezpiecznie jest mieć szumy uszne i nic z nimi nie robić. Prawdopodobnie tak... Powinienem poszukać pomocy, wiem o tym, ale nie wiem jak. W tym momencie to po prostu nie zadziała. Nic nie działa i to jest wielki problem. Nie mogę już dostrzec dobrych rzeczy w życiu i nie wiem jaki jest sens życia. Ale zgaduję, że nie może wiecznie padać. Prawda? Pewnego dnia znów będę szczęśliwy i będę miał swoje perfekcyjne, szczęśliwe zakończenie jak każdy. Ale co zrobiłem żeby sobie na to zasłużyć?
Wierzę w karmę, wszystko co zrobisz do ciebie wróci. Ale kiedy zrobiłem coś okropnego żeby to zostało na mnie zrzucone?
Nie zauważyłem, ale łzy przestały lecieć i teraz było mi zimno. Nie w ten sposób, że potrzebowałem koca - zimno, ale to zimne uczucie w ciele, które sprawia, że czujesz jakby twoja krew zamarzała. Czułem zimno przenikające moje kości.
Dobrze, że już jestem w łóżku, bo w innym przypadku przewróciłbym się na podłogę było ostatnią rzeczą jaką pomyślałem zanim zemdlałem.
***
Otworzyłem oczy i poczułem potworny ból głowy oraz brzucha. Pobiegłem szybko do łazienki i oparłem się o toaletę aby zwymiotować. Czułem się jakby cały mój żołądek wyleciał przez usta, a kiedy spojrzałem w dół zrozumiałem dlaczego. Z całym jedzeniem, które wczoraj zjadłem - czego tak właściwie nie było dużo - był czerwony płyn. Nie muszę myśleć po raz drugi żeby zrozumieć co to jest.
To jest moja krew. Zwymiotowałem krwią. To może oznaczać jedynie złe rzeczy. Usiadłem na chwilę obok toalety zanim zdecydowałem, że już w porządku i mogę wracać do łóżka. Westchnąłem i poczułem bardziej niż usłyszałem, że dzwonienie stało się głośniejsze.
Zamknąłem oczy starając się ignorować je i wyobrazić sobie mnie szczęśliwego z chłopakami. Jak podczas nagrywania 'What Makes You Beautiful', każdy z nas był taki szczęśliwy i podekscytowany. W kółko żartowaliśmy i zanim się zorientowaliśmy, skończyliśmy.
Tęsknię za tymi czasami kiedy wszystkim co miało znaczenie była zabawa, bycie sobą i czerpanie z tego przyjemności.
Wszystko zmieniło się za pomocą jednego kliknięcia, nie widziałem nigdy nawet, że to nadchodzi. Harry i ja zawsze byliśmy blisko siebie i ze sobą szczęśliwi, nigdy nie sądziłem, że to się skończy. Myślałem, że będziemy on i ja na zawsze. Razem przeciwko światu... To było naiwne myśleć tak.
Poczułem jak moje płuca się zaciskają i straciłem dech. Sapnąłem starając się złapać powietrze, moje płuca płonęły kiedy wreszcie mi się to udało.
Mocno zagryzłem wargę starając się pozbyć tego uczucia w moim sercu. Czułem się uwięziony. Nie miałem gdzie pójść, ani gdzie zostać.
Muzyka, to jest jeden ze sposobów aby pozbyć się uczuć. Wziąłem iPoda i włączyłem pierwszą piosenkę z mojej playlisty.
Nuciłem wraz z melodią, położyłem się za łóżko z zamkniętymi oczami. 
Śpiewałem cicho do piosenki, bardziej w środku niż na zewnątrz. 'It's like you're pouring salt on my cuts. Baby I just ran out of band aids, I don't ever know where to start 'cause you can bandage the damage. You never really can fix a heart.*'  Zamknąłem oczy i po raz pierwszy od dawna zasnąłem bez problemu.
Muzyka zawsze była najlepszym rozwiązaniem.
* Demi Lovato - Fix a Heart jakby ktoś chciał sprawdzić tłumaczenie :)
Kolejny rozdział, który złamał mi serce. Jest coraz gorzej.
Kurwa przepraszam, że tak późno. Jestem suką, bo jak już wstałam o tej prawie pierwszej to wolałam przez cały dzień czytać tdb i totga niż dodać Wam rozdział. Przepraszam najmocniej i mam nadzieję, że Wasze serducha nie są za bardzo złamane po poprzednim i tym rozdziale.
I tak wgl mam pytanie. Czy chcielibyście żeby na tt powstał hashtag Worthless? Nie pisałabym pod rozdziałami kiedy rozdział, mogłabym tam pisać o jakichś obsuwach, a Wy moglibyście się wyżyć. Wiem, że nie komentuje zbyt dużo osób, ale czyta o wiele więcej, wczoraj było ponad 400 wyświetleń, a raczej sama tego nie nabiłam xd Więc proszę, napiszcie mi w komentarzach czy chcecie, bo jak nie to nie ma sensu xd

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział dziewiętnasty

Harry's POV 
- Tęskniłem za tobą - wyszeptałem zanim zdołałem się powstrzymać. Louis spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, pełnymi tańczących w nich emocji. Dlaczego to powiedziałem? Jestem taki głupi!
Chłopak powoli pokręcił głową i wbiegł po schodach prawdopodobnie do swojego pokoju.
Cholera! Jego pokój. Byłem w środku przez cały czas jak go nie było i spałem w jego łóżku, bo za nim tęskniłem. Co jeśli on się zorientuje? Prawdopodobnie pomyśli, że jestem jakimś popaprańcem, który spał w jego łóżku. Boże, dlaczego nie mogę nic zrobić dobrze. Nic dziwnego, że Louis mnie nienawidzi.
Najgłupszym jeśli o to chodzi jest, że on myśli, że to ja go nienawidzę, ale tak nie jest w najmniejszym stopniu. Mam na myśli, jak można nienawidzić tak pięknego, zabawnego, beztroskiego, niesamowitego, utalentowanego chłopaka? Lou jest dobry we wszystkim, jest po prostu perfekcyjny!
Nie, nie mogę więcej o tym myśleć. To jest właśnie to przed czym staram się uciekać. Tymi cholernymi uczuciami. Tylko dlaczego? Dlaczego je mam? I dlaczego muszę mieć ten rodzaj uczuć do mojego najlepszego przyjaciela, który jest w dodatku zdefiniowanym heterykiem.
Właśnie dlatego muszę utrzymywać dystans i sprawiać aby on też to robił. Nie mogę ryzykować, że szatyn dowie się o moich uczuciach, bo znienawidziłby mnie jeszcze bardziej niż teraz. Muszę znowu założyć swoją maskę i utrzymywać ją przez zbyt długi czas. Już powiedziałem mu za dużo. Muszę przestać być dla niego miły.
Tak będzie najlepiej.

Louis POV
Westchnąłem, usiadłem na łóżku i obejrzałem się w stronę okna. Taka ładna pogoda, a ja tkwiłem tutaj, próbując rozpakować swoje rzeczy. Mój pokój pachniał teraz inaczej. To był na prawdę miły zapach i skądś go kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd. Pachnie domem. Dziwne.
Nikogo tu nie było przez niemal trzy tygodnie. Powietrze powinno być stęchłe i nieprzyjemne. Jedyną osobą, która była w domu jest Harry, ale co miałby niby robić w moim pokoju? Nie, to nie mógł być on. Pewnie sobie tylko coś wyobraziłem.
Dzwonienie stało się o ton cichsze i mogłem je na prawdę łatwo ignorować. Westchnąłem. Tęsknił za mną. Albo przynajmniej tak twierdzi. Ale nie sądzę żeby tęsknił za mną tak jak ja za nim, pewnie tęsknił tylko za towarzystwem. Z resztą każdy kto spędza święta sam tęskniłby za kimś, a ja jestem jedyną osobą, która z nim mieszka, więc dlatego powiedział, że tęsknił za mną. Bo kto mógłby za mną tęsknić? Nie jestem nikim specjalnym i łatwo można mnie zastąpić.
Dopiero wróciłem do domu i znów myślę w ten sposób! Muszę przestać. Muszę się rozweselić i wrócić do starego, szczęśliwego Louisa. Nie mogę być tym mającym depresję, smutnym Louisem. A powinienem zacząć od teraz, od zjedzenia czegoś. Nie jadłem niczego od lunchu, a jest już wieczór...
- Ej cioto! Co robisz?! - Cioto? Znowu? Czyli miałem rację! On sprawia, że wierzę, że wszystko jest w porządku tylko po to żeby znowu to zniszczyć! Nie może tak załatwiać spraw. Musi wybrać, po której stoi stronie.
- Jem, a na imię mam Louis. Dziękuję - powiedziałem nie patrząc nawet w jego stronę.
- Mogę nazywać cię jakkolwiek zechcę. I patrz na mnie kiedy do ciebie mówię - oznajmił mi. On sądzi, że kim jest?
- Mogę patrzeć gdziekolwiek zachcę - odpowiedziałem najbardziej bezczelnym głosem na jaki mnie było stać.
- Nie mów do mnie w tak bezczelny sposób - warknął.
- Mogę również robić cokolwiek zechcę - powiedziałem i posłałem mu krótkie, ale aroganckie spojrzenie. Harry spojrzał na mnie, a ja wziąłem łyka gorącej herbaty. Cholera, mogłem poczekać chwilę zanim zacząłem pić. Jest zbyt gorąca.
Zanim zdążyłem zareagować miałem na sobie moja wrzącą herbatę. Syknąłem i krzyknąłem wysokim głosem kiedy poczułem gorący płyn palący moją skórę i szybko spływający aż po moich stopach.
Harry stał tam z figlarnym uśmiechem na ustach.
- Ups mój błąd - powiedział niewinnym głosem, a ja poczułem w oczach łzy spowodowane gorącą herbatą. To boli tak bardzo. O Boże, mam ją wszędzie. Cholera to pali!
Nie spojrzałem na Harrego zanim wbiegłem po schodach z łzami spływającymi już strumieniami w dół, ale mogłem go sobie wyobrazić stojącego tam z uśmiechem zwycięscy. Na prawdę muszę zdjąć te ciuchy! 
Ściągnąłem ubrania i włączyłem prysznic. Wszedłem do środka i zaciągnąłem się powietrzem kiedy zimna woda zetknęła się z moją skórą.
Nie może być gorzej.

Ten rozdział złamał mi serce </3

Rozdział osiemnasty

Spakowałem walizkę i rozejrzałem się po mojej starej sypialni. Była trochę mała, miała czerwone ściany, jakieś plakaty piłkarzy i zespołów na ścianach, białe drzwi, dwie szafy i biurko. Na biurku stał odtwarzacz CD, jakieś płyty, ołówki, papiery i wiele innych rzeczy. Była tam mała szkolna podkładka pełna rzeczy, które napisałem.
Moje oczy skanowały papier, tak wiele wspomnień. Był tam również album ze zdjęciami, na większości był Stan - mój najlepszy przyjaciel ze szkolnych czasów - inni przyjaciele i byłe dziewczyny. Teraz już nie pamiętam dlaczego się z nimi umawiałem. To nigdy nie było prawdziwe, jedynie udawane. Wszystko. Były dla mnie jedynie przyjaciółkami, nikim więcej i nikim mniej. To wszystko nigdy nie było prawdziwe. Wszystko było grą. Grą żeby zobaczyć czy przetrwamy czy się rozpadniemy. Wszystkie te związki się rozpadły.
W pewnym sensie było mi smutno, że to się stało, kochałem je bardzo mocno. Po prostu nie w tym sensie w jakim one chciały żeby je kochał.
- Louis, możesz zostać na dłużej jeśli chcesz - powiedziała moja mama zanim zdążyłem zauważyć, że weszła do pokoju.
- Mamo, chętnie bym został dłużej, ale mamy nagrania jeszcze w tym tygodniu - mruknąłem. Mama zaczęła mnie bardzo uważnie obserwować od kiedy dowiedziała się o mojej depresji i szumie usznym. Próbowała nawet posłać mnie do szpitala aby zaczerpnąć rady jak ignorować te dźwięki i powiedziała mi nawet jak bardzo by mi to pomogło, ale nie mogę tego zrobić. Jestem pewien, że to by mi pomogło, przynajmniej trochę... Ale znoszę to całkiem nieźle według mnie i w większości dźwięki są jedynie w tle, ale nadal potrafią być bardzo głośne i denerwujące.
- Wiem, po prostu nie czuję się dobrze wypuszczając cię z tego stanu - powiedziała, a ja westchnąłem. Mi również nie było  łatwo wyjeżdżać, ale to była prawdopodobnie jedyna właściwa rzecz. Pokręciłem głową i zamknąłem walizkę.
- Mamo, wszystko będzie ze mną dobrze. Nie martw się o mnie - stwierdziłem starając się brzmieć przekonująco. Nie jestem pewien czy kiedykolwiek będzie ze mną dobrze, ale nie mogę jej tego powiedzieć. 
- Jesteś dobrym aktorem Louis, ale jestem twoją matką i wiem, że kłamiesz. - Westchnąłem, oczywiście musiała to powiedzieć. Wycie stało się głośniejsze, starałem się ignorować ból głowy, który towarzyszył mi od kiedy wczoraj szedłem spać.
- Muszę iść - oznajmiłem po sprawdzeniu czasu, było prawie w pół do piątej. Złapałem walizkę i razem z ogonkiem w postaci rodziny poszedłem w stronę samochodu. Pożegnaliśmy się, przytuliłem wszystkich i odjechałem.
Od rodziny i miłości do Harrego i nienawiści...
***
Otworzyłem drzwi i usłyszałem głosy dochodzące z salon. Świetnie, więc już wrócił. Kiedy ściągałem buty i kurtkę mogłem poczuć, że ktoś mnie obserwuje i byłem dość pewny kto to był.
- Miałeś dobre święta? - zapytał jego perfekcyjny głos. To jest chore, ale uświadomiłem sobie, że właściwie za nim tęskniłem. 
- Tak, a ty? Co robiłeś? - zapytałem i spojrzałem w górę aby zobaczyć jego zielone oczy.
- Byłem w domu - odpowiedział. - Tęskniłem za tobą, pusto tu było.
- Czekaj, byłeś w domu całe święta?! - zapytałem, nie może być...
- Ta, mama i Robin zabrali Gemmę na wyjazd, tak samo reszta moich krewnych.
- Dlaczego z nimi nie pojechałeś? - Nadal nie rozumiałem dlaczego został w domu.
- Nie mamy teraz najlepszych stosunków i wolałem zostać w Anglii. - W nie najlepszych stosunkach... hmm... Pokłócili się? Anne jest taką miłą kobietą, nie może być zła na swojego syna, a Robin - ojczym Harrego - też zawsze wydawał się miły. Co się stało? 
- Oh, przepraszam - było moją jedyną odpowiedzią dopóki nie przypomniałem sobie czegoś. - To dlatego chciałeś jechać ze mną! Bo nie chciałeś być ze swoją rodziną, ani sam tutaj. O Boże, przepraszam Harry. Gdybym wiedział pozwoliłbym ci ze mną pojechać - powiedziałem i było mi na prawdę przykro. Harry spędził sam całe święta, sam w naszym mieszkaniu. Cholernie nudny sposób do świętowania takiej pięknej tradycji.
- W porządku, nie wiedziałeś. Jak było Doncaster, wszyscy szczęśliwi? - zapytał chłopak zmieniając temat.
- Było dobrze, wszyscy byli zdrowi i podekscytowani na święta. Bliźniaczki nie mogły wysiedzieć nawet przez minutę - opowiedziałem uśmiechając się na wspomnienia. Stały nawet jedząc świąteczną kolację.
- Mogę to sobie wyobrazić. A jak twoje urodziny? - zapytał na co westchnąłem. Po mojej 'rozmowie' z mamą przyszli goście i świętowaliśmy je jak każde inne urodziny.
- Było okej, nic specjalnego - odpowiedziałem, a chłopak się uśmiechnął.
- Tęskniłem za tobą - szepnął, a ja posłałem mu uśmiech. To wszystko pomiędzy nami jest niemal normalne. Prawie jak kiedyś.
Dlaczego się zmienił? Daje mi nadzieję tylko po to żeby potem znów mnie złamać. Jak wcześniej. Sprawił, że wierzyłem, że wszystko było dobrze i wtedy przyszedł i znów mnie złamał. To boli nawet bardziej niż jak wcześniej to zrobił. Nie może się po prostu zdecydować po której stronie stoi?
Dzwonienie stało się głośniejsze, teraz był to piskliwy nużący dźwięk, którego nigdy nie byłem w stanie ignorować.
Pozwolić sobie wpaść znowu w jego pułapkę? Czy stanąć twardo na ziemi?
Pokręciłem powoli głową zanim wbiegłem na górę do pokoju i rzuciłem swoją walizkę na łóżko.
Czy to była ta rzecz, którą powinienem był zrobić?

Następny rozdział złamie Wam serca tak jak mi, jest z perspektywy Harrego </3
25 kom - rozdział dzisiaj (warto!)
PS. Dziękuję bardzo (w imieniu swoim i autorki :)) za ponad 3000 wyświetleń i 330 komentarzy. Kiedy zdecydowałam się tłumaczyć tego ficka nie spodziewałam się takiego zainteresowania :)

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział siedemnasty

- Happy birthday to you, happy birthday to you. Happy birthday dear Louis, happy birthday to you.* - Tak właśnie zostałem obudzony, starałem się ukryć swój jęk. Jestem taki zmęczony, nie spałem zbyt dobrze, ani zbyt długo. Usiadłem na starym łóżku i uśmiechnąłem się do rodziny.
- Dziękuję - powiedziałem okropnym porannym głosem, który moje byłe dziewczyny uważały za seksowny. Nie rozumiem jak mogły tak myśleć, jest po prostu okropny.
- Otwórz prezenty, Louis! - krzyknęłam Daisy, a jej bliźniaczka, Phoebe, głośno wyraziła swoją aprobatę. Moja mama skinęła i przytuliła Marka - mojego ojczyma - podczas gdy Lottie i Fizzy dały mi prezenty.
Zgodziłem się i wziąłem największy z nich. Nie był jakiś wielki, ale większy niż reszta. Otworzyłem i uśmiechnąłem się na widok nowych szelek w ciemno - zielonym kolorze.
- Pomyśleliśmy, że nie masz jeszcze tego koloru - powiedziała moja mama i uśmiechnęła się do mnie.
- Są idealne, dziękuję - powiedziałem i odchrząknąłem aby pozbyć się porannej chrypki. Dlaczego to dzwonienie jest teraz takie głośnie? Nie jestem smutny ani nic takiego, więc powinno być ciche.
- Otwórz resztę! - Phoebe zapiszczała, a dzwonienie stało się głośniejsze. Może być jeszcze głośniejsza? Skinąłem i uśmiechnąłem się podczas otwierania. O Boże, teraz boli mnie jeszcze głowa.
To było małe pudełko. Uniosłem brew patrząc na mamę, a ona posłała mi uspokajające spojrzenie, otworzyłem kartonik. W środku były cztery bransoletki. Jedna z nich była zrobiona ze srebra i miała wygrawerowane 'L', na innych był czarny materiał. To całkiem miłe.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się do nich.
- Na co czekasz, załóż je! - krzyknęłam Lottie, a dzwonienie w mojej głowie ponownie stało się jeszcze głośniejsze. Uśmiechnąłem się i włożyłem ja na rękę. Palący wzrok mojej mamy spoczywał na moim nadgarstku, trochę zbyt późno zorientowałem się, że odsłoniłem niektóre z cięć. Spuściłem rękę na dół, a mama się odezwała.
- Zostawmy teraz Louisa żeby mógł się przebrać, a potem z nim porozmawiam. - Rzuciła mi stanowcze spojrzenie zanim wyszli.
Westchnąłem. Ten dzień nie może się stać gorszy. Kiedy tylko o tym pomyślałem, wycie zmieniło się w piskliwy i denerwujący dźwięk. Głowa boli mnie niemiłosiernie i nadal jestem zmęczony po jedynie trzygodzinnym śnie. To na prawdę ssie.
Założyłem jakieś czyste ciuchy, a kiedy próbowałem zrobić coś z włosami, w pokoju rozległo się pukanie. Krzyknąłem 'Proszę', a mama zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na moim łóżku i wskazała abym zrobił to samo.
- Wyjaśniaj, Louis - było jedyną rzeczą, którą powiedziała.
- Wyjaśniać co? - powiedziałem aby się upewnić, że zobaczyła to o czym myślałem.
- Wyjaśniaj dlaczego na całej ręce masz cięcia, dlaczego prawie nie jesz, dlaczego wydajesz się być taki przybity i dlaczego tak się zachowujesz - powiedziała na co zamknąłem oczy.
- To skomplikowane - było jedyną odpowiedzią, jaką mogłem z siebie wydostać. Mama głęboko westchnęła.
- Życie jest skomplikowane, ale ja jestem twoją matką i możesz mi zaufać. Powiedz mi Louis, co się dzieje? - powiedziała i posłała mi zmartwione spojrzenie.
- Powiedzmy, że miałem ciężki czas i nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić - odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie w stylu 'Powiedz mi'. Przygryzłem wargę. Powinienem jej powiedzieć? Mam na myśli, że jest moją matką... - Nie wiem od czego zacząć.
- Od cięć na twoim nadgarstku.
- Um... to pomaga? - Boże, brzmię tak żałośnie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała kobieta, a ja spojrzałem na swoją rękę zasłoniętą teraz przez koszulkę.
Nie mogę powiedzieć jej o Harrym. To jest między nim, a mną.
- Ja... ja nie byłem zbyt... szczęśliwy... i czułem się... eh... zraniony, a łatwiej jest znieść um... ból w ręce od... od... - nie wiedziałem jak kontynuować, więc potrząsnąłem jedynie głową i westchnąłem. Tak trudno jest się skoncentrować kiedy w twojej głowie szaleje piskliwe wycie! Nie słyszę nawet własnych myśli. Boże to jest takie denerwujące.
- Bólu w sercu i duszy - mama zakończyła za mnie, a ja skinąłem. - Okej, dlaczego czujesz się skrzywdzony?
- Nie... nie mogę ci powiedzieć. Przykro mi, ale na prawdę nie mogę - wydukałem, a jej oczy posmutniały.
- Możesz powiedzieć mi cokolwiek, ale szanuję twoją prywatność. Chcę ci pomóc Louis, więc powiedz mi cokolwiek ci przeszkadza. Bo teraz wyglądasz na kogoś kogo na prawdę mocno coś boli. - Prawdopodobnie miała rację, bo wycie przepełniało mój umysł i nie mogłem się na niczym skupić. Może powinienem jej o tym powiedzieć!
- To trwa od ostatniego wywiadu, bardzo ciężko jest mi się skupić i prawie zawsze boli mnie głowa co jest spowodowane ciągłym dzwonieniem w mojej głowie - powiedziałem, a mama się skoncentrowała.
- Masz w głowie dzwonienie od wywiadu... To był wywiad z fanami i tysiącami krzyczących nastolatek?
- Eh tak? Byli na prawdę głośni, głośniejsi niż zazwyczaj. - Dlaczego akurat to ją zastanawia?
- Nie sądzisz, że masz szumy uszne**? - zapytała, a ja poczułem się tak głupio. Jasne, że to są szumy uszne! Dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? O Boże, jestem na prawdę głupi.
- Nie pomyślałem o tym. Ugh jestem taki głupi! Przecież to było na prawdę proste - powiedziałem sfrustrowany moją głupotą. Dzwonienie stało się głośniejsze, więc zacząłem masować skronie. Głupi. Głupi. Głupi!
- Nie jesteś głupi, masz po prostu dużo na głowie. Powinieneś pójść do lekarza. Powie ci jak to ignorować i nauczy cię jak z tym żyć... mogą również przydzielić ci psychologa, który pomoże ci z innymi problemami. Wiesz, szumy uszne stają się gorsze gdy masz depresję - powiedziała cicho niemal jakby się bała, że się rozpadnę. Łzy zaczęły palić moje oczy. To wszystko jest takie głupie.
- Nie mam na to czasu... za mniej niż dwa miesiące jedziemy w światową trasę (tsa, a Polska to jest wyjebana w kosmos), a co pomyślą sobie fani i chłopcy gdy odkryją, że mam depresję. Nie mam na to czasu - odpowiedziałem i znów potrząsnąłem głową. To nigdy nie działa.
- Uważam, że twoje zdrowie jest ważniejsze od pracy. - Ona tego po prostu nie rozumie.
- To jest z góry przegrane. Pomyśl jak wielu ludzi byłoby zawiedzionych, a chłopcy na pewno nie chcieliby zostać w domu, bo jestem trochę przybity. To tak nie działa. - Posłałem mamie smutny uśmiech, a łzy które zobaczyłem w jej oczach złamały mi serce jeszcze bardziej. Zacząłem szlochać zanim nadeszły łzy, mama mnie mocno przytuliła.
- Mój mały chłopczyk - wyszeptała, a ja mogłem poczuć, że również płakała.
To są zdecydowanie najgorsze urodziny w moim życiu.
* chyba wszyscy wiemy co oznacza happy birthday, a ja po prostu nienawidzę naszego polskiego sto lat i dlatego zostawiłam w oryginale :)
** szumy uszne - grupa przykrych doznań dźwiękowych pochodzenia endogennego, które zwykle są objawami drobnych defektów w uchu wewnętrznym. Szumy uszne mają charakter subiektywny, słyszane są tylko przez osobę, u której powodują dyskomfort. Nie pochodzą z otoczenia, jednak może je generować zbyt głośny dźwięk. Odczuwane są w uszach lub w głowie.
Plus bardzo przepraszam za mój dopisek w nawiasie, ale nie mogłam się powstrzymać xD
Rozdział jest najdłuższy z całego ff i raczej nie widzi mi się dodawanie dzisiaj kolejnego, ale jakbyście się postarali (25 komentarzy) to może chciałoby mi się poświęcić i wrzucić ten kolejny :) 

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział szesnasty

Zszedłem z walizką ze schodów starając się ignorować dzwonienie w uszach, które teraz na szczęście było jedynie w tle. Taki rodzaj wycia jest właściwie okej, mogę je ignorować. Właściwie nawet bardzo łatwo.
- Gdzie idziesz? - zapytał Harry na co podskoczyłem, a z moich ust wydostał się cichutki krzyk. Nie słyszałem jak szedł. Odchrząknąłem i starałem się udawać, że wcale nie krzyknąłem przed chwilą jak dziewczyna.
- Wyjeżdżam do Doncaster aby świętować Boże Narodzenie i sam wiem - powiedziałem z małym uśmiechem. Chłopak uniósł brwi i zmrużył oczy.
- A co z twoimi urodzinami?
- Też je będę świętować - odpowiedziałem zmierzając ku drzwiom.
- Louis czekaj! - Westchnąłem i odwróciłem się twarzą do Harrego.
- Tak? - zapytałem, a Harry smutno na mnie spojrzał.
- Będę za tobą tęsknił. - Zaśmiałem się na jego wypowiedź. Czy on jest poważny? Podniosłem brwi nadal na niego patrząc.
- Wątpię - odpowiedziałem i ponownie spróbowałem dostać się do wyjścia.
- Mogę jechać z tobą? - Czy on na prawdę o to zapytał? Biorąc pod uwagę jego wyraz twarzy, zrobił to. O Boże, jaki jest jego problem. Dzwonienie stało się głośniejsze, a nauczony krótkim doświadczeniem rozpoznałem to jako znak nadchodzącego poirytowania, smutku, przygnębienia, złości lub po prostu myślenia o tym. Wziąłem głęboki wdech aby się uspokoić.
- Nie. - Otworzyłem drzwi i wyszedłem... właściwie to prawie. Byłbym na zewnątrz gdyby Harry nie złapał mnie za lewą rękę i nie wciągnął mnie z powrotem do środka. Syknąłem z bólu spowodowanego parciem na te świeższe i te starsze cięcia.
- Chcę z tobą jechać!
- Ale ja cię ze sobą nie chcę!
- Do cholery, dlaczego?! - Czy on mówił na serio? Był aż taki głupi?
- Nie wiem! Pomyśl przez chwilę i może się domyślisz!
- To przeze mnie? - zapytał o ton ciszej na co znów westchnąłem.
-Nie, to jest moja wina jak wszystko inne - odpowiedziałem, a chłopak puścił mój nadgarstek. - Dziękuję, a teraz wyjeżdżam. Do zobaczenia - dodałem i ponownie wyszedłem.
- Żegnaj Lou, dbaj o siebie - mogłem usłyszeć głos Harrego zanim zamknąłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Niemal przyzwyczajałem się do faktu, że czasem nazywał mnie Lou... niemal.
Włączyłem radio gdzie leciała nasza piosenka 'Little Things', więc zmieniłem kanał. Źle jest słuchać swojej własnej muzyki, nie mógłbym znieść teraz świadomości jak źle mój głos brzmi w porównaniu do chłopców. Głośność dzwonienia w moich uszach wzrosła, więc zacząłem myśleć o czymś innym niż to jak zły jestem.
Z radia poleciała jakaś miła melodia, a ja zacząłem podśpiewywać pomimo, że nie znałem tekstu. To była piękna piosenka pełna sensu. Nie słyszałem jej wcześniej, powodowała na moim ciele gęsią skórkę. Słowa, jego głos i ta melodia. Wszystko pasuje tak dobrze do tej piosenki. Po prostu perfekcyjnie.
- A to właśnie było 'Let Her Go' Passenger'a. - Więc piosenka nazywa się 'Let Her Go'. Muszę ją później wrzucić na telefon. Jeśli będę pamiętał. Moja pamięć pracuje na prawdę źle i zapominam o niemal wszystkim o czym powinienem pamiętać, to bardzo denerwujące.
Wycie stało się głośniejsze. Westchnąłem. Żadnych złych myśli, muszę o tym pamiętać, ale jak niby mam to zrobić kiedy zapominam o wszystkim.
Jestem taki głupi!
I dlaczego ta jazda jest taka nudna?! Jedyną zabawą było to, że jestem sam i mogę słuchać muzyki. Wszystko oprócz tego jest taaak nudne! Jestem taki niecierpliwy, powinienem coś z tym zrobić.
Tak samo jak powinienem zrobić coś z resztą swojego życia.

Rozdział krótki, ale nie ma żadnych spin i całkiem przyjemnie się czyta. Czyżby Harry się zmienił? Od dwóch albo trzech rozdziałów nie było żadnych nieprzyjemnych scen między nimi... To już zostawiam Waszej ocenie, a ja jadę na zakupy.
Podwyższam stawkę 25 komentarzy = rozdział 16 dzisiaj
Przepraszam, że robię więcej, ale nie mam przetłumaczonych do przodu żadnych, a w weekend zazwyczaj nie mam na nic czasu. Poza tym wiem, że Was stać, informuję ponad 30 osób, a komentują też osoby których nie informuję, więc powodzenia :)

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział piętnasty

- Louis! Gdzie się ukrywasz?! Cioto! Wyłaź natychmiast! - usłyszałem głos Harrego podczas gdy siedziałem na łazienkowej podłodze z zakrwawionym nadgarstkiem. Westchnąłem, czego on mógł chcieć akurat teraz?
- Jestem w łazience, więc zostaw mnie w spokoju! - odkrzyknąłem i usłyszałem jego parsknięcie.
- Siedzisz tam już ponad pół godziny! Wyłaź, musimy iść. - Musimy iść?
- Gdzie? - zapytałem i począłem czyścić rękę z krwi. Wyjąłem z szuflady bandaż i owinąłem wokół świeżo poranionej ręki. Wycie było głośniejsze niż kiedykolwiek.
- Mamy wywiad dla jakiegoś magazynu, a potem sesję zdjęciową. Pospiesz się! Liam już tu jest - powiedział loczek i ruszył w stronę schodów. Świetnie, mamy pracę do wykonania, a ja o tym zapomniałem. Muszę pamiętać o rzeczach. Jestem taki głupi.
Wziąłem bluzę z długim rękawem i założyłem na moją pasiastą koszulkę. Zszedłem ze schodów gdzie mogłem zobaczyć czarny samochód, który prawdopodobnie miał zawieźć nas gdziekolwiek jechaliśmy. Wyszedłem na zewnątrz, a zimowe powietrze uderzyło w moją skórę, więc szybko otworzyłem drzwi i wsiadłem do reszty chłopaków. Uśmiechaj się Louis, mówiłem sobie i fałszywie się uśmiechnąłem.
- Hey Louis. Wiesz, że jeśli zjesz za dużo pizzy będzie cię bolał żołądek - zapytał Niall, a reszta zaczęła się z niego śmiać.
- Wiem, Niall. Dlaczego pytasz? - zadałem pytanie i posłałem mu uśmiech.
- Bo zjadłem za dużo pizzy na śniadanie. - Bo to ty Niall pomyślałem, co zszokowało mnie samego. Potem zaskoczyła mnie kolejna rzecz.
- Ostatnimi dniami Louis nie jada śniadań - odezwał się Harry. Warknąłem w podświadomości kiedy reszta zwróciła całą swoją uwagę na mnie. Dlaczego to powiedział? Dlaczego nie może po prostu milczeć na ten temat? To nie jego biznes. Dzwonienie w uszach staje się głośniejsze. Cholera.
- To prawda Louis? - zapytał zaniepokojony Liam. Poprawiłem się na swoim siedzeniu aby uniknąć ich spojrzeń.
- Nie byłem jakoś za bardzo głodny. Minęło dopiero kilka dni i no taak... - próbowałem się bronić podczas gdy oni patrzyli na mnie zafrasowani.
- Ale Louis, ty zawsze jesteś głodny rano - powiedział Zayn i przechylił głowę na bok.
- Wiem o tym, to było jedynie kilka ostatnich dni. Nie martwcie się chłopaki, to tylko chwilowe, obiecuję - powiedziałem, ale chłopcy sprawiali wrażenie jakby szukali innego wytłumaczenia.
- Skoro tak mówisz. Ale Louis pamiętaj, że zawsze tutaj jesteśmy i mam na myśli, że zawsze dla ciebie. Możesz nam powiedzieć o wszystkim - powiedział Liam i uśmiechnął się, tym razem na prawdę szczęśliwie. Jak zdobyłem takich dobrych przyjaciół? Dlaczego ich mam? W ogóle na nich nie zasługuję. Jestem po prostu bezużyteczną gejowatą ciotą, dlaczego oni tego nie widzą? Jedynie Harry. Mój uśmiech zniknął. Spojrzałem na mój podołek i zostałem tak nie odzywając się przez resztę jazdy.
***
Boże, jestem taki zmęczony. Jesteśmy w drodze do domu. To nie był jeden wywiad, ale osiem i sesja zdjęciowa. 
Moja głowa pulsowała, wycie było głośniejsze niż zazwyczaj, musiałem zamknąć oczy. Jestem wyczerpany. Może uda mi się dzisiaj przespać.
Musiałem zasnąć, bo następną rzeczą jaką pamiętam było, że ktoś mną potrząsał. Otworzyłem zaspane oczy.
- Jesteśmy w domu, Louis. - Byłem zaskoczony jak blisko była twarz Harrego. Mogłem poczuć jego oddech na twarzy, mój oddech uwiązł w gardle. Był tak cholernie blisko. Oddalony jedynie o kilka cali. Skinąłem nie ufając swojemu głosowi. - Wszystko w porządku? - zapytał, a ja odchrząknąłem starając się ignorować nagłą bliskość.
- Tak - westchnąłem kiedy Harry studiował moją twarz nadal się nie poruszając. Jego oczy wędrowały od mojego czoła, przez oczy, nos, policzki aż do ust. Moje wargi zaczęły się robić suche, więc je oblizałem. Przez chwilę jeszcze przyglądał się moim ustom, po czym westchnął.
- Choć cioto, musimy wejść do środka. - Czułem wzbierającą we mnie złość.
- Więc znowu ciota? - warknąłem gdy wchodziliśmy po schodach.
- Nie teraz Louis. Nie mam humoru. - Nie mam zamiaru tak tego zostawić. Nie tym razem.
- Nie obchodzi mnie, że nie masz humoru na rozmowę lub jej brak, jestem chory i zmęczony byciem straszonym przez ciebie, a potrzebuję jedynie kilku odpowiedzi. - Zamknąłem drzwi, a Harry się do mnie odwrócił.
- To pytaj - powiedział, a ja poczułem jeszcze większą złość na jego spokój.
- Co zrobiłem źle? - zapytałem. Harry się nagle uśmiechnął.
- Byłeś sobą. - Moje ramiona opadły. Problemem byłem ja. Oczywiście, że tak. Czego ja właściwie oczekiwałem? Skinąłem do chłopaka i westchnąłem. - Teraz moja kolej, dlaczego byłeś tak długo w łazience dzisiaj rano? - zapytał co mnie kompletnie zszokowało.
- To nie fair. To zbyt osobiste. - Chłopak uśmiechnął się na moją odpowiedź. 
- Moje też było, więc odpowiedz czemu tam siedziałeś? - Denerwujące, ale prawdziwe.
- Musiałem rozwiązać pewien problem - powiedziałem, a Harry zaczął się głośno śmiać. Cholera co ja właśnie powiedziałem? Chwila... - Oh, nie w taki sposób!
Chłopak zaśmiał się jeszcze raz zanim się odezwał.
- Nie mów mi, że waliłeś sobie przez pół godziny?!
- Nie, nie robiłem tego! - powiedziałem i poczułem ciepło wypływające na moje policzki.
- O mój Boże ty się rumienisz! - zaśmiał się.
- Wiem o tym, więc możesz się zamknąć - wymamrotałem do śmiejącego się chłopaka.
- Przepraszam Lou. Idę do łóżka - powiedział i od razu zniknął.
Znów to zrobił, nazwał mnie Lou.
Jak można go było nie kochać?

Awww to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów, cały jest taki weselszy i jest prawie normalna rozmowa Larrego ♥ Hahaha i jeszcze to pytanie Nialla. Jest to jeden z dłuższych rozdziałów tego ff, ale bardzo przyjemnie mi się go tłumaczyło, bo jest cudowny. Poświęcam się dla Was cholernie mocno, bo od powrotu niemiłosiernie boli mnie głowa i denerwuje mnie każdy dźwięk, ale przetłumaczyłam, sprawdziłam i dodałam. Jutro o 12 next. A jak ktoś chce poczytać moje wypociny to zapraszam linijkę niżej, a reszcie dziękuję :)
Po zakończeniu (które spędziłam z koleżanką na małej salce gimnastycznej na 'biciu się' i głupich odpałach) pojechałyśmy po płytę. Wszystko pięknie ślicznie, poszłyśmy do New Yorkera i oczywiście musiałam sie wykazać bardzo dużą inteligencją, zostawiłam płytę w przymierzalni. Poszłam do niej po jakichś pięciu minutach, jak tylko się zorientowałam, że jej nie mam, ale nie było jej :( Poszłam do kasy zapytać i ku mojemu zdziwieniu trafiłam na tak uczciwą osobę, która oddała moją płytę! Wierzcie lub nie, ale stałam tam z otwartymi ustami kiedy kobieta mi powiedziała, że ktoś ją oddał. Uczciwi ludzie jednak nadal istnieją. No i koniec historii pokazującej jak dobrą pamięć ma Wasza tłumaczka (zapominam o wszystkim jak Lou w ff hah). Do jutra misiaczki ♥

Rozdział czternasty

Nie zjadłem tego dnia śniadania, następnego też nie. Nie czułem konieczności jedzenia rano ani o żadnej innej porze dnia, ale jadłem. Niewiele, ale jadłem. Zwyczajnie nie byłem głodny i to wszystko. Myśl o jedzeniu przyprawiała mnie o mdłości, więc jadłem niewiele.
Wszystko co zrobiłem w ostatnich dniach to: krzyczenie na kogoś, utrata na wadze, nie spanie i cięcie się. Harry znów zaczął z obraźliwymi słowami, więc nie mogłem wytrzymać i znów się pociąłem. Nie jadłem dużo co przyczyniło się do utraty wagi. Nie spałem, bo miałem koszmary, a niespanie sprawiało, że byłem wolniejszy i osłabiony. Byłem pewien, że niedługo będę martwy jeśli nie zacznę spać. Czułem się jakbym mógł spać przez następny rok, ale problem w tym, że... nie mogłem nawet zasnąć. I jeszcze to dzwonienie! Niemal zaczynałem o tym zapominać, ale ono nadal tam było, czasem jedynie w tle, a czasem zagłuszało wszystkie inne dźwięki. Rozumiałem, że jedynie mi się pogarsza i myślałem o tym kiedy czułem się najsłabszy.
To mogło po prostu sobie tam być, musiałem po prostu to sprawdzić. Było tam przez tydzień i wcale mi się nie poprawiało. Może powinienem iść do lekarza. Może on mógłby mi pomóc z dzwonieniem i wytłumaczyć o co z tym chodziło. Ale co jeśli doktor by zobaczył moje rany lub dostrzegł, że jestem w głębokiej depresji? Wysłałby mnie na odwyk lub do psychiatry? To nie mogło się zdarzyć! Mieliśmy tak dużo do zrobienia, a z powodu nadchodzących świąt nie mogłem pozwolić sobie na spotkanie z lekarzem.
Musiałem jedynie być silny i poradzić sobie z tym sam. Pierwszą rzecz, którą musiałem zrobić było jedzenie. To była rzecz, którą niemal przestałem robić i dało się to zauważyć. Jeśli wyszedłbym na zewnątrz fani by mnie zobaczyli, a wtedy byłbym martwy. Nie chciałem żeby fani się o mnie martwili. Nie chciałem żeby ktokolwiek się o mnie martwił. Mogę sobie sam z tym poradzić, jestem dorosłym mężczyzną i mogę sam się o siebie zatroszczyć. Nie potrzebowałem niczyjej pomocy, a tym bardziej jej nie chciałem. Wszystko czego chciałem to czuć się lepiej i żeby Harry przestał być dla mnie taki wredny.
To wszystko było jego winą! Jeśli nie zacząłby być dla mnie taki wredny, nigdy nie zacząłbym się okaleczać, nie miałbym koszmarów i depresji! To wszystko na prawdę było jego winą.
Ale moją winą było, że to wszystko się zaczęło. Jeśli nie byłbym taki bezużyteczny byłby dla mnie miły. Jeśli umiałbym śpiewać nie musiałby mi mówić, że tak nie jest. Jeśli byłbym lepszy nie musiałby być dla mnie wredny. To była moja wina i zawsze będzie. To zawsze była moja wina, bo wszystko spieprzałem! Nie umiałem śpiewać! Nie byłem śmieszny! Byłem głupi! Okropny! Bezużyteczny! Byłem najbardziej bezużyteczną osobą jaka kiedykolwiek się urodziła. A w mojej głowie było przeraźliwe dzwonienie! Nienawidziłem tego! Nienawidziłem tego wszystkiego! Nic nie było dobrze i to wszystko bolało. Wszystko bolało. Wszystko. Każda obelga, każde uderzenie, każde cięcie, każda bezsenna noc, każda kolejna chwila bez jedzenia i wycie, to wszystko po protu bolało. W tym momencie nic nie było dobrze i nie byłem pewien czy kiedykolwiek będzie. Życie ssało i nie wiedziałem jak to zmienić. Nic już nie wiedziałem. Wszystko było tak odległe. Było tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi, które chciałem znać.
Chciałem poczuć coś innego niż ból. Chciałem zrozumieć dlaczego to było takie okropne. Chciałem wiedzieć dlaczego byłem taki bezużyteczny. Chciałem wiedzieć co Harry myślał i czuł. Chciałem zrozumieć. Chciałem odpowiedzi.
Po prostu nie mogłem tego wszystkiego teraz wziąć. To było dla mnie zbyt dużo. Musiałem coś zrobić, ale co? Co mogło sprawić, że będzie lepiej? Co mogłem zrobić żeby nie być ranionym tak mocno? Co mogłem zrobić żeby nie być bezużyteczną ciotą?
Co mogę zrobić?

Jeden z najsmutniejszych rozdziałów tego ff. Jeszcze jak sprawdzałam to słuchałam Afire Love - Ed'a Sheeran'a i łzy jakoś same mi tak pociekły. Nie mogę Wam obiecać poprawy na razie chociaż będą jeszcze i lepsze i gorsze rozdziały :'(
A tak jeszcze jakby ktoś chciał sobie poczytać mój fangirl to zapraszam, jadę dzisiaj po płytę Ed'a asdjhsgfdnskls i jestem taka podjarana! Ta płyta jet tak samo perfekcyjna jak '+' i mieć takie dwa cuda u siebie w domu to zaszczyt awwwww. Nadal nie wierzę, że będę miała obydwie, bo pierwszą miałam ściąganą ze stanów (lol), a ta sobie tak normalnie jest w empiku i aż mnie to dziwi.
Dobra koniec, bo muszę iść się ubrać i na zakończenie. Oczywiście jeszcze muszę coś dodać: 
Miłych i słonecznych wakacji, żebyście je spędzili tak jak sobie tylko chcecie, żebyście jeździli do Londynu i nie tylko, chodzili na koncerty idoli, żebyście spotkali idoli, zrobili z nimi zdjęcia, żeby wyciekła sex taśma Larrego (wystarczyłoby też samo potwierdzenie, ze są razem, ale sex taśma byłaby bardziej efektowna ^^) i bądźcie przede wszystkim szczęśliwi przez te dwa najpiękniejsze miesiące roku, słoneczka♥♥♥
20 komentarzy - rozdział dzisiaj
mniej niż 20 kom - rozdział jutro 

xx

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział trzynasty

- WSTAWAJ CIOTO! JEST NOWY DZIEŃ, A TY MUSISZ WYJŚĆ ZE SWOJEGO OBRZYDLIWEGO ŁÓŻKA I...
-ZAMKNIJ SIĘ! NIE ŚPIĘ JUŻ! - odkrzyknąłem Harremu i ku mojemu zaskoczeniu chłopak zamilknął. Usiadłem na łóżku i ziewnąłem. Co to jest? To dzwonienie? Cholera. To nadal nie zniknęło.
Spojrzałem na zegarek. Dziesiąta rano, spałem trzy godziny. Brzmiało to jak dobry początek dnia. Jednak nie.
Ubrałem się i zszedłem do kuchni starając się ignorować wycie. Dlaczego jestem w kuchni? Śniadanie? Nieee, nie jestem za bardzo głodny. Właściwie to w ogóle. Dlaczego nie czuję głodu? Zazwyczaj kiedy się budziłem byłem głodny. Dzisiaj myśli o jedzeniu sprawiają jedynie, że chce mi się wymiotować. Zjem coś później... albo w ogóle. Odwróciłem się i wpadłem na coś. Albo raczej kogoś. Harrego. Spojrzałem w górę i zobaczyłem zimne zielone oczy.
- Patrz jak chodzisz, cioto - syknął.
- Przepraszam - powiedziałem, ale tak na prawdę nie było mi przykro. Dzwonienie w uszach przybrało na sile, a ból głowy powrócił.
- Nie jesz śniadania? - Harry zapytał mnie innym, milszym tonem.
- Może później, nie jestem głodny - wymamrotałem i spróbowałem go ominąć, ale mnie zatrzymał.
- Ale ty zawsze jesteś głodny rano, Lou. - Lou. Użył mojego przezwiska. Zamarłem i poczułem piekące mnie w oczy łzy. Oh jak bardzo tęsknię za naszymi starymi rozmowami. 
- Dzień dobry, Lou. - Wesoły głos Harrego zabrzmiał w moich uszach kiedy usiadłem na łóżku. Jego łóżku.
- Dobry, Haz - odpowiedziałem takim samym tonem i ziewnąłem.
- Zrobiłem ci śniadanie - chłopak powiedział i dał mi talerz z jajkami i bekonem.
- Nie musiałeś! - powiedziałem na co Harry się uśmiechnął.
- Ale chciałem.
Zamknąłem oczy starając się zatrzymać napływające do głowy wspomnienia. Od tamtego dnia Harry zawsze robił mi śniadanie i zawsze spaliśmy w jednym łóżku. Nic nie robiąc, po prostu ciesząc się obecnością drugiego i przytulając się. 
- Rzeczy się zmieniają - odpowiedziałem mu zanim ruszyłem do pokoju. Dlaczego obchodziło go, że nic nie zjadłem? Ja go nie obchodzę. Jestem bezużytecznym, głupim gejem denerwującym cały świat. Dlaczego jestem tak niepotrzebną osobą? Dlaczego nie jestem ważny i niesamowity. Dlaczego jestem tak złą osobą? 
Chcę być wszystkim czym nie jestem. Jestem do dupy, nie umiem nic zrobić dobrze. Jestem gejem. Jestem głupi. Słyszę dzwonienie, które istnieje jedynie w mojej głowie. Jestem okropny. Jestem nudny, a to lista jest jeszcze dłuższa... Dlaczego nie mogę być po prostu trochę bardziej jak Harry?
Tęsknię za nim tak bardzo. Za moim Hazzą. Gdzie on się podział? Dlaczego nie ma go tutaj mówiącego mi, ze wszystko będzie dobrze? Dlaczego nie ma go tutaj żebym mógł mu powiedzieć o denerwującym dzwonieniu w uszach? Dlaczego? Co zrobiłem żeby go stracić? Dlaczego nie może wrócić?
Dlaczego jestem sam z całą masą problemów?

Te wspomnienia Lou :'(. Miałam łzy w oczach przy tym rozdziale jak to czytałam i jak tłumaczyłam również, bo to jest takie... inne od całości tego ff. W tym wszystko to nie Harry zabija mnie najbardziej, a Lou, jego myśli i to co sobie robi. Auć a jeszcze bardziej boli jak pomyślę sobie, że oni byliby tacy dla siebie na prawdę. Straszne. 
Jutro godz. 12.00 - rozdział czternasty :)

Rozdział dwunasty

Zrobiłem to. Znowu. Pociąłem się. Okaleczyłem się. Ale dzwonienie w uszach nie ustało, jedynie stało się głośniejsze. Nie wiedziałem co mam robić. Cięcie zawsze pomagało, chociażby na chwilę. Ból głowy jedynie trochę przygasł. Ale to okropne, denerwujące dzwonienie!
Po raz kolejny spróbowałem zasnąć, ale nie jestem w stanie. Nie ma znaczenia jak bardzo chcę czy próbuję nie mogę ignorować tego wycia. 
Złość przychodzi kiedy nie mogę zasnąć, dźwięki stają się coraz głośniejsze, a ja zaczynam się robić nerwowy.
Usiadłem na łóżku i otworzyłem laptopa. Po raz kolejny się okaleczyłem. Cholera. Ta złość zazwyczaj nie jest tak duża, muszę coś z tym zrobić. Wpisałem w przeglądarce 'samookaleczanie' i otworzyłem pierwszy wynik.
Powody dla których się krzywdzisz:
*Możesz czuć się słaby i przygnębiony, a kiedy się krzywdzisz łatwiej jest ci znieść ból i złość, którą czujesz w środku. Prawda
*Mogłeś zostać szorstko sprofanowany, zgwałcony lub/i w twoim domu mogła być stosowana przemoc. Prawda jeśli chodzi o część z przemocą, Harry w pewnym sensie jej używał.
*Cięcie się pozwala ci na chwilę zapomnieć o problemach. Starasz się w tym zatopić smutki. Taaa
*Masz poczucie kontroli. Prawda.
*W ten sposób karzesz siebie lub kogoś innego. Cóż, nie do końca.
*Chcesz uzyskać uwagę swojego środowiska. Nie do diabła! Nie chcę żeby ktokolwiek o tym wiedział.
*Możesz czuć, że jesteś kiepski i odrażający. Taaak
*Czujesz się oszukany i  przestraszony, a cięcie się powala ci od tego uciec. Tak.
6/8 się zgadza. To nie może być dobre. To właściwie bardzo niedobrze. I może ktoś uciszyć ten jazgot?!
W momencie kiedy się krzywdzisz, powszechne jest czucie ulgi, ale na dłuższą metę zwiększy to jedynie uczucie samotności, beznadziejności, zawstydzenia i bezużyteczności. Nie rozwiniesz się jako osoba, skończysz za to w ślepym zaułku. Na krótszą metę to zachowanie może spowodować problemu w zaprzestaniu go.
To jedynie udowadnia, że na prawdę mam depresję. Jedna piąta One Direction ma depresję! Powinienem komuś powiedzieć? Czy powinienem sam sobie z tym poradzić?
Szybko otworzyłem nową kartę i wpisałem 'Jak sobie pomóc kiedy masz depresję i okaleczasz się'. Otworzyłem jeden z wyników
Jak pomóc sobie z okazeczaniem:
*Kiedy chcesz się okaleczyć przemyśl to dobrze stawiając sobie opór.
Nie myślałem od tym od kiedy zacząłem to robić.
*Wyjdź na zewnątrz i zrób coś z przyjaciółmi jeśli masz potrzebę okaleczenia się. Ehm, nie dziękuję.
*Staraj się skoncentrować na jakimś innym uczuciu lub przegonić chęć cięcia się słuchaniem muzyki lub uprawianiem sportów. Mogę spróbować. 
*Jeśli jesteś bardziej wrażliwy przez głód lub zmęczenie, spróbuj zatroszczyć się o siebie jedząc lub odpoczywając. Może.
*Spróbuj zrobić coś przeciwnego do nienawiści do samego siebie i wstydu do mówienia, zatroszcz się o siebie w przyjazny sposób przez dłuższy czas. Kiedy się źle czujesz może to prowokować lęk, ale jest to najlepszy sposób aby zmniejszyć nienawiść do siebie, impuls do okaleczania i karania się. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
*Zmniejszyć zainteresowanie swoją osobą. Nie tak łatwo kiedy jest się w jednym z najpopularniejszych boybandów na świecie.
*Zweryfikuj, które uczucia są w porządku, nawet jeśli sprawiają ci ból. Pomyśl, że będziesz miał te uczucia dopóki nie znikną, a wtedy przestaniesz się krzywdzić. To brzmi cholernie niemożliwie! 
Zamknąłem laptopa z westchnieniem. To wszystko ssie i na dodatek to cholerne dzwonienie się nie zmniejsza!
Mogę po prostu umrzeć tutaj i teraz, proszę? 

Na początek bardzo bardzo bardzo chcę Was przeprosić za to, że ten rozdział nie pojawił się wczoraj pomimo, że pod jedenastką jest 20 komentarzy. Otóż jedynym moim wytłumaczeniem jest moja głupota. Tłumaczyłam wczoraj (w tym ten rozdział) i nie wiem jakim cudem trzynastkę przetłumaczyłam całą, a kiedy pewna, że mam ten rozdział przetłumaczony chciałam go wrzucić zauważyłam, że jedynie jego 1/3 jest przetłumaczona. Nie mam pojęcia jak to się stało i jeszcze raz bardzo bardzo Was przepraszam słoneczka. Nie ważne ile komentarzy będzie pod tym rozdziałem, o 20 dodam trzynastkę. 
A co do rozdziału, Lou próbuje sobie pomóc. To dobrze, ale uwierzcie, że ta część z tymi artykułami była cholerną najgorszą częścią tego ff do przetłumaczenia jak do tej pory. Cholerny psychologiczny żargon... Wiem, że zjebałam ten rozdział, ale nie jestem w stanie lepiej go przetłumaczyć, przepraszam. No to do 20 :)