poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział dziewiętnasty

Harry's POV 
- Tęskniłem za tobą - wyszeptałem zanim zdołałem się powstrzymać. Louis spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, pełnymi tańczących w nich emocji. Dlaczego to powiedziałem? Jestem taki głupi!
Chłopak powoli pokręcił głową i wbiegł po schodach prawdopodobnie do swojego pokoju.
Cholera! Jego pokój. Byłem w środku przez cały czas jak go nie było i spałem w jego łóżku, bo za nim tęskniłem. Co jeśli on się zorientuje? Prawdopodobnie pomyśli, że jestem jakimś popaprańcem, który spał w jego łóżku. Boże, dlaczego nie mogę nic zrobić dobrze. Nic dziwnego, że Louis mnie nienawidzi.
Najgłupszym jeśli o to chodzi jest, że on myśli, że to ja go nienawidzę, ale tak nie jest w najmniejszym stopniu. Mam na myśli, jak można nienawidzić tak pięknego, zabawnego, beztroskiego, niesamowitego, utalentowanego chłopaka? Lou jest dobry we wszystkim, jest po prostu perfekcyjny!
Nie, nie mogę więcej o tym myśleć. To jest właśnie to przed czym staram się uciekać. Tymi cholernymi uczuciami. Tylko dlaczego? Dlaczego je mam? I dlaczego muszę mieć ten rodzaj uczuć do mojego najlepszego przyjaciela, który jest w dodatku zdefiniowanym heterykiem.
Właśnie dlatego muszę utrzymywać dystans i sprawiać aby on też to robił. Nie mogę ryzykować, że szatyn dowie się o moich uczuciach, bo znienawidziłby mnie jeszcze bardziej niż teraz. Muszę znowu założyć swoją maskę i utrzymywać ją przez zbyt długi czas. Już powiedziałem mu za dużo. Muszę przestać być dla niego miły.
Tak będzie najlepiej.

Louis POV
Westchnąłem, usiadłem na łóżku i obejrzałem się w stronę okna. Taka ładna pogoda, a ja tkwiłem tutaj, próbując rozpakować swoje rzeczy. Mój pokój pachniał teraz inaczej. To był na prawdę miły zapach i skądś go kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd. Pachnie domem. Dziwne.
Nikogo tu nie było przez niemal trzy tygodnie. Powietrze powinno być stęchłe i nieprzyjemne. Jedyną osobą, która była w domu jest Harry, ale co miałby niby robić w moim pokoju? Nie, to nie mógł być on. Pewnie sobie tylko coś wyobraziłem.
Dzwonienie stało się o ton cichsze i mogłem je na prawdę łatwo ignorować. Westchnąłem. Tęsknił za mną. Albo przynajmniej tak twierdzi. Ale nie sądzę żeby tęsknił za mną tak jak ja za nim, pewnie tęsknił tylko za towarzystwem. Z resztą każdy kto spędza święta sam tęskniłby za kimś, a ja jestem jedyną osobą, która z nim mieszka, więc dlatego powiedział, że tęsknił za mną. Bo kto mógłby za mną tęsknić? Nie jestem nikim specjalnym i łatwo można mnie zastąpić.
Dopiero wróciłem do domu i znów myślę w ten sposób! Muszę przestać. Muszę się rozweselić i wrócić do starego, szczęśliwego Louisa. Nie mogę być tym mającym depresję, smutnym Louisem. A powinienem zacząć od teraz, od zjedzenia czegoś. Nie jadłem niczego od lunchu, a jest już wieczór...
- Ej cioto! Co robisz?! - Cioto? Znowu? Czyli miałem rację! On sprawia, że wierzę, że wszystko jest w porządku tylko po to żeby znowu to zniszczyć! Nie może tak załatwiać spraw. Musi wybrać, po której stoi stronie.
- Jem, a na imię mam Louis. Dziękuję - powiedziałem nie patrząc nawet w jego stronę.
- Mogę nazywać cię jakkolwiek zechcę. I patrz na mnie kiedy do ciebie mówię - oznajmił mi. On sądzi, że kim jest?
- Mogę patrzeć gdziekolwiek zachcę - odpowiedziałem najbardziej bezczelnym głosem na jaki mnie było stać.
- Nie mów do mnie w tak bezczelny sposób - warknął.
- Mogę również robić cokolwiek zechcę - powiedziałem i posłałem mu krótkie, ale aroganckie spojrzenie. Harry spojrzał na mnie, a ja wziąłem łyka gorącej herbaty. Cholera, mogłem poczekać chwilę zanim zacząłem pić. Jest zbyt gorąca.
Zanim zdążyłem zareagować miałem na sobie moja wrzącą herbatę. Syknąłem i krzyknąłem wysokim głosem kiedy poczułem gorący płyn palący moją skórę i szybko spływający aż po moich stopach.
Harry stał tam z figlarnym uśmiechem na ustach.
- Ups mój błąd - powiedział niewinnym głosem, a ja poczułem w oczach łzy spowodowane gorącą herbatą. To boli tak bardzo. O Boże, mam ją wszędzie. Cholera to pali!
Nie spojrzałem na Harrego zanim wbiegłem po schodach z łzami spływającymi już strumieniami w dół, ale mogłem go sobie wyobrazić stojącego tam z uśmiechem zwycięscy. Na prawdę muszę zdjąć te ciuchy! 
Ściągnąłem ubrania i włączyłem prysznic. Wszedłem do środka i zaciągnąłem się powietrzem kiedy zimna woda zetknęła się z moją skórą.
Nie może być gorzej.

Ten rozdział złamał mi serce </3

Rozdział osiemnasty

Spakowałem walizkę i rozejrzałem się po mojej starej sypialni. Była trochę mała, miała czerwone ściany, jakieś plakaty piłkarzy i zespołów na ścianach, białe drzwi, dwie szafy i biurko. Na biurku stał odtwarzacz CD, jakieś płyty, ołówki, papiery i wiele innych rzeczy. Była tam mała szkolna podkładka pełna rzeczy, które napisałem.
Moje oczy skanowały papier, tak wiele wspomnień. Był tam również album ze zdjęciami, na większości był Stan - mój najlepszy przyjaciel ze szkolnych czasów - inni przyjaciele i byłe dziewczyny. Teraz już nie pamiętam dlaczego się z nimi umawiałem. To nigdy nie było prawdziwe, jedynie udawane. Wszystko. Były dla mnie jedynie przyjaciółkami, nikim więcej i nikim mniej. To wszystko nigdy nie było prawdziwe. Wszystko było grą. Grą żeby zobaczyć czy przetrwamy czy się rozpadniemy. Wszystkie te związki się rozpadły.
W pewnym sensie było mi smutno, że to się stało, kochałem je bardzo mocno. Po prostu nie w tym sensie w jakim one chciały żeby je kochał.
- Louis, możesz zostać na dłużej jeśli chcesz - powiedziała moja mama zanim zdążyłem zauważyć, że weszła do pokoju.
- Mamo, chętnie bym został dłużej, ale mamy nagrania jeszcze w tym tygodniu - mruknąłem. Mama zaczęła mnie bardzo uważnie obserwować od kiedy dowiedziała się o mojej depresji i szumie usznym. Próbowała nawet posłać mnie do szpitala aby zaczerpnąć rady jak ignorować te dźwięki i powiedziała mi nawet jak bardzo by mi to pomogło, ale nie mogę tego zrobić. Jestem pewien, że to by mi pomogło, przynajmniej trochę... Ale znoszę to całkiem nieźle według mnie i w większości dźwięki są jedynie w tle, ale nadal potrafią być bardzo głośne i denerwujące.
- Wiem, po prostu nie czuję się dobrze wypuszczając cię z tego stanu - powiedziała, a ja westchnąłem. Mi również nie było  łatwo wyjeżdżać, ale to była prawdopodobnie jedyna właściwa rzecz. Pokręciłem głową i zamknąłem walizkę.
- Mamo, wszystko będzie ze mną dobrze. Nie martw się o mnie - stwierdziłem starając się brzmieć przekonująco. Nie jestem pewien czy kiedykolwiek będzie ze mną dobrze, ale nie mogę jej tego powiedzieć. 
- Jesteś dobrym aktorem Louis, ale jestem twoją matką i wiem, że kłamiesz. - Westchnąłem, oczywiście musiała to powiedzieć. Wycie stało się głośniejsze, starałem się ignorować ból głowy, który towarzyszył mi od kiedy wczoraj szedłem spać.
- Muszę iść - oznajmiłem po sprawdzeniu czasu, było prawie w pół do piątej. Złapałem walizkę i razem z ogonkiem w postaci rodziny poszedłem w stronę samochodu. Pożegnaliśmy się, przytuliłem wszystkich i odjechałem.
Od rodziny i miłości do Harrego i nienawiści...
***
Otworzyłem drzwi i usłyszałem głosy dochodzące z salon. Świetnie, więc już wrócił. Kiedy ściągałem buty i kurtkę mogłem poczuć, że ktoś mnie obserwuje i byłem dość pewny kto to był.
- Miałeś dobre święta? - zapytał jego perfekcyjny głos. To jest chore, ale uświadomiłem sobie, że właściwie za nim tęskniłem. 
- Tak, a ty? Co robiłeś? - zapytałem i spojrzałem w górę aby zobaczyć jego zielone oczy.
- Byłem w domu - odpowiedział. - Tęskniłem za tobą, pusto tu było.
- Czekaj, byłeś w domu całe święta?! - zapytałem, nie może być...
- Ta, mama i Robin zabrali Gemmę na wyjazd, tak samo reszta moich krewnych.
- Dlaczego z nimi nie pojechałeś? - Nadal nie rozumiałem dlaczego został w domu.
- Nie mamy teraz najlepszych stosunków i wolałem zostać w Anglii. - W nie najlepszych stosunkach... hmm... Pokłócili się? Anne jest taką miłą kobietą, nie może być zła na swojego syna, a Robin - ojczym Harrego - też zawsze wydawał się miły. Co się stało? 
- Oh, przepraszam - było moją jedyną odpowiedzią dopóki nie przypomniałem sobie czegoś. - To dlatego chciałeś jechać ze mną! Bo nie chciałeś być ze swoją rodziną, ani sam tutaj. O Boże, przepraszam Harry. Gdybym wiedział pozwoliłbym ci ze mną pojechać - powiedziałem i było mi na prawdę przykro. Harry spędził sam całe święta, sam w naszym mieszkaniu. Cholernie nudny sposób do świętowania takiej pięknej tradycji.
- W porządku, nie wiedziałeś. Jak było Doncaster, wszyscy szczęśliwi? - zapytał chłopak zmieniając temat.
- Było dobrze, wszyscy byli zdrowi i podekscytowani na święta. Bliźniaczki nie mogły wysiedzieć nawet przez minutę - opowiedziałem uśmiechając się na wspomnienia. Stały nawet jedząc świąteczną kolację.
- Mogę to sobie wyobrazić. A jak twoje urodziny? - zapytał na co westchnąłem. Po mojej 'rozmowie' z mamą przyszli goście i świętowaliśmy je jak każde inne urodziny.
- Było okej, nic specjalnego - odpowiedziałem, a chłopak się uśmiechnął.
- Tęskniłem za tobą - szepnął, a ja posłałem mu uśmiech. To wszystko pomiędzy nami jest niemal normalne. Prawie jak kiedyś.
Dlaczego się zmienił? Daje mi nadzieję tylko po to żeby potem znów mnie złamać. Jak wcześniej. Sprawił, że wierzyłem, że wszystko było dobrze i wtedy przyszedł i znów mnie złamał. To boli nawet bardziej niż jak wcześniej to zrobił. Nie może się po prostu zdecydować po której stronie stoi?
Dzwonienie stało się głośniejsze, teraz był to piskliwy nużący dźwięk, którego nigdy nie byłem w stanie ignorować.
Pozwolić sobie wpaść znowu w jego pułapkę? Czy stanąć twardo na ziemi?
Pokręciłem powoli głową zanim wbiegłem na górę do pokoju i rzuciłem swoją walizkę na łóżko.
Czy to była ta rzecz, którą powinienem był zrobić?

Następny rozdział złamie Wam serca tak jak mi, jest z perspektywy Harrego </3
25 kom - rozdział dzisiaj (warto!)
PS. Dziękuję bardzo (w imieniu swoim i autorki :)) za ponad 3000 wyświetleń i 330 komentarzy. Kiedy zdecydowałam się tłumaczyć tego ficka nie spodziewałam się takiego zainteresowania :)

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział siedemnasty

- Happy birthday to you, happy birthday to you. Happy birthday dear Louis, happy birthday to you.* - Tak właśnie zostałem obudzony, starałem się ukryć swój jęk. Jestem taki zmęczony, nie spałem zbyt dobrze, ani zbyt długo. Usiadłem na starym łóżku i uśmiechnąłem się do rodziny.
- Dziękuję - powiedziałem okropnym porannym głosem, który moje byłe dziewczyny uważały za seksowny. Nie rozumiem jak mogły tak myśleć, jest po prostu okropny.
- Otwórz prezenty, Louis! - krzyknęłam Daisy, a jej bliźniaczka, Phoebe, głośno wyraziła swoją aprobatę. Moja mama skinęła i przytuliła Marka - mojego ojczyma - podczas gdy Lottie i Fizzy dały mi prezenty.
Zgodziłem się i wziąłem największy z nich. Nie był jakiś wielki, ale większy niż reszta. Otworzyłem i uśmiechnąłem się na widok nowych szelek w ciemno - zielonym kolorze.
- Pomyśleliśmy, że nie masz jeszcze tego koloru - powiedziała moja mama i uśmiechnęła się do mnie.
- Są idealne, dziękuję - powiedziałem i odchrząknąłem aby pozbyć się porannej chrypki. Dlaczego to dzwonienie jest teraz takie głośnie? Nie jestem smutny ani nic takiego, więc powinno być ciche.
- Otwórz resztę! - Phoebe zapiszczała, a dzwonienie stało się głośniejsze. Może być jeszcze głośniejsza? Skinąłem i uśmiechnąłem się podczas otwierania. O Boże, teraz boli mnie jeszcze głowa.
To było małe pudełko. Uniosłem brew patrząc na mamę, a ona posłała mi uspokajające spojrzenie, otworzyłem kartonik. W środku były cztery bransoletki. Jedna z nich była zrobiona ze srebra i miała wygrawerowane 'L', na innych był czarny materiał. To całkiem miłe.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się do nich.
- Na co czekasz, załóż je! - krzyknęłam Lottie, a dzwonienie w mojej głowie ponownie stało się jeszcze głośniejsze. Uśmiechnąłem się i włożyłem ja na rękę. Palący wzrok mojej mamy spoczywał na moim nadgarstku, trochę zbyt późno zorientowałem się, że odsłoniłem niektóre z cięć. Spuściłem rękę na dół, a mama się odezwała.
- Zostawmy teraz Louisa żeby mógł się przebrać, a potem z nim porozmawiam. - Rzuciła mi stanowcze spojrzenie zanim wyszli.
Westchnąłem. Ten dzień nie może się stać gorszy. Kiedy tylko o tym pomyślałem, wycie zmieniło się w piskliwy i denerwujący dźwięk. Głowa boli mnie niemiłosiernie i nadal jestem zmęczony po jedynie trzygodzinnym śnie. To na prawdę ssie.
Założyłem jakieś czyste ciuchy, a kiedy próbowałem zrobić coś z włosami, w pokoju rozległo się pukanie. Krzyknąłem 'Proszę', a mama zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na moim łóżku i wskazała abym zrobił to samo.
- Wyjaśniaj, Louis - było jedyną rzeczą, którą powiedziała.
- Wyjaśniać co? - powiedziałem aby się upewnić, że zobaczyła to o czym myślałem.
- Wyjaśniaj dlaczego na całej ręce masz cięcia, dlaczego prawie nie jesz, dlaczego wydajesz się być taki przybity i dlaczego tak się zachowujesz - powiedziała na co zamknąłem oczy.
- To skomplikowane - było jedyną odpowiedzią, jaką mogłem z siebie wydostać. Mama głęboko westchnęła.
- Życie jest skomplikowane, ale ja jestem twoją matką i możesz mi zaufać. Powiedz mi Louis, co się dzieje? - powiedziała i posłała mi zmartwione spojrzenie.
- Powiedzmy, że miałem ciężki czas i nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić - odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie w stylu 'Powiedz mi'. Przygryzłem wargę. Powinienem jej powiedzieć? Mam na myśli, że jest moją matką... - Nie wiem od czego zacząć.
- Od cięć na twoim nadgarstku.
- Um... to pomaga? - Boże, brzmię tak żałośnie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała kobieta, a ja spojrzałem na swoją rękę zasłoniętą teraz przez koszulkę.
Nie mogę powiedzieć jej o Harrym. To jest między nim, a mną.
- Ja... ja nie byłem zbyt... szczęśliwy... i czułem się... eh... zraniony, a łatwiej jest znieść um... ból w ręce od... od... - nie wiedziałem jak kontynuować, więc potrząsnąłem jedynie głową i westchnąłem. Tak trudno jest się skoncentrować kiedy w twojej głowie szaleje piskliwe wycie! Nie słyszę nawet własnych myśli. Boże to jest takie denerwujące.
- Bólu w sercu i duszy - mama zakończyła za mnie, a ja skinąłem. - Okej, dlaczego czujesz się skrzywdzony?
- Nie... nie mogę ci powiedzieć. Przykro mi, ale na prawdę nie mogę - wydukałem, a jej oczy posmutniały.
- Możesz powiedzieć mi cokolwiek, ale szanuję twoją prywatność. Chcę ci pomóc Louis, więc powiedz mi cokolwiek ci przeszkadza. Bo teraz wyglądasz na kogoś kogo na prawdę mocno coś boli. - Prawdopodobnie miała rację, bo wycie przepełniało mój umysł i nie mogłem się na niczym skupić. Może powinienem jej o tym powiedzieć!
- To trwa od ostatniego wywiadu, bardzo ciężko jest mi się skupić i prawie zawsze boli mnie głowa co jest spowodowane ciągłym dzwonieniem w mojej głowie - powiedziałem, a mama się skoncentrowała.
- Masz w głowie dzwonienie od wywiadu... To był wywiad z fanami i tysiącami krzyczących nastolatek?
- Eh tak? Byli na prawdę głośni, głośniejsi niż zazwyczaj. - Dlaczego akurat to ją zastanawia?
- Nie sądzisz, że masz szumy uszne**? - zapytała, a ja poczułem się tak głupio. Jasne, że to są szumy uszne! Dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? O Boże, jestem na prawdę głupi.
- Nie pomyślałem o tym. Ugh jestem taki głupi! Przecież to było na prawdę proste - powiedziałem sfrustrowany moją głupotą. Dzwonienie stało się głośniejsze, więc zacząłem masować skronie. Głupi. Głupi. Głupi!
- Nie jesteś głupi, masz po prostu dużo na głowie. Powinieneś pójść do lekarza. Powie ci jak to ignorować i nauczy cię jak z tym żyć... mogą również przydzielić ci psychologa, który pomoże ci z innymi problemami. Wiesz, szumy uszne stają się gorsze gdy masz depresję - powiedziała cicho niemal jakby się bała, że się rozpadnę. Łzy zaczęły palić moje oczy. To wszystko jest takie głupie.
- Nie mam na to czasu... za mniej niż dwa miesiące jedziemy w światową trasę (tsa, a Polska to jest wyjebana w kosmos), a co pomyślą sobie fani i chłopcy gdy odkryją, że mam depresję. Nie mam na to czasu - odpowiedziałem i znów potrząsnąłem głową. To nigdy nie działa.
- Uważam, że twoje zdrowie jest ważniejsze od pracy. - Ona tego po prostu nie rozumie.
- To jest z góry przegrane. Pomyśl jak wielu ludzi byłoby zawiedzionych, a chłopcy na pewno nie chcieliby zostać w domu, bo jestem trochę przybity. To tak nie działa. - Posłałem mamie smutny uśmiech, a łzy które zobaczyłem w jej oczach złamały mi serce jeszcze bardziej. Zacząłem szlochać zanim nadeszły łzy, mama mnie mocno przytuliła.
- Mój mały chłopczyk - wyszeptała, a ja mogłem poczuć, że również płakała.
To są zdecydowanie najgorsze urodziny w moim życiu.
* chyba wszyscy wiemy co oznacza happy birthday, a ja po prostu nienawidzę naszego polskiego sto lat i dlatego zostawiłam w oryginale :)
** szumy uszne - grupa przykrych doznań dźwiękowych pochodzenia endogennego, które zwykle są objawami drobnych defektów w uchu wewnętrznym. Szumy uszne mają charakter subiektywny, słyszane są tylko przez osobę, u której powodują dyskomfort. Nie pochodzą z otoczenia, jednak może je generować zbyt głośny dźwięk. Odczuwane są w uszach lub w głowie.
Plus bardzo przepraszam za mój dopisek w nawiasie, ale nie mogłam się powstrzymać xD
Rozdział jest najdłuższy z całego ff i raczej nie widzi mi się dodawanie dzisiaj kolejnego, ale jakbyście się postarali (25 komentarzy) to może chciałoby mi się poświęcić i wrzucić ten kolejny :) 

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział szesnasty

Zszedłem z walizką ze schodów starając się ignorować dzwonienie w uszach, które teraz na szczęście było jedynie w tle. Taki rodzaj wycia jest właściwie okej, mogę je ignorować. Właściwie nawet bardzo łatwo.
- Gdzie idziesz? - zapytał Harry na co podskoczyłem, a z moich ust wydostał się cichutki krzyk. Nie słyszałem jak szedł. Odchrząknąłem i starałem się udawać, że wcale nie krzyknąłem przed chwilą jak dziewczyna.
- Wyjeżdżam do Doncaster aby świętować Boże Narodzenie i sam wiem - powiedziałem z małym uśmiechem. Chłopak uniósł brwi i zmrużył oczy.
- A co z twoimi urodzinami?
- Też je będę świętować - odpowiedziałem zmierzając ku drzwiom.
- Louis czekaj! - Westchnąłem i odwróciłem się twarzą do Harrego.
- Tak? - zapytałem, a Harry smutno na mnie spojrzał.
- Będę za tobą tęsknił. - Zaśmiałem się na jego wypowiedź. Czy on jest poważny? Podniosłem brwi nadal na niego patrząc.
- Wątpię - odpowiedziałem i ponownie spróbowałem dostać się do wyjścia.
- Mogę jechać z tobą? - Czy on na prawdę o to zapytał? Biorąc pod uwagę jego wyraz twarzy, zrobił to. O Boże, jaki jest jego problem. Dzwonienie stało się głośniejsze, a nauczony krótkim doświadczeniem rozpoznałem to jako znak nadchodzącego poirytowania, smutku, przygnębienia, złości lub po prostu myślenia o tym. Wziąłem głęboki wdech aby się uspokoić.
- Nie. - Otworzyłem drzwi i wyszedłem... właściwie to prawie. Byłbym na zewnątrz gdyby Harry nie złapał mnie za lewą rękę i nie wciągnął mnie z powrotem do środka. Syknąłem z bólu spowodowanego parciem na te świeższe i te starsze cięcia.
- Chcę z tobą jechać!
- Ale ja cię ze sobą nie chcę!
- Do cholery, dlaczego?! - Czy on mówił na serio? Był aż taki głupi?
- Nie wiem! Pomyśl przez chwilę i może się domyślisz!
- To przeze mnie? - zapytał o ton ciszej na co znów westchnąłem.
-Nie, to jest moja wina jak wszystko inne - odpowiedziałem, a chłopak puścił mój nadgarstek. - Dziękuję, a teraz wyjeżdżam. Do zobaczenia - dodałem i ponownie wyszedłem.
- Żegnaj Lou, dbaj o siebie - mogłem usłyszeć głos Harrego zanim zamknąłem drzwi i wsiadłem do samochodu. Niemal przyzwyczajałem się do faktu, że czasem nazywał mnie Lou... niemal.
Włączyłem radio gdzie leciała nasza piosenka 'Little Things', więc zmieniłem kanał. Źle jest słuchać swojej własnej muzyki, nie mógłbym znieść teraz świadomości jak źle mój głos brzmi w porównaniu do chłopców. Głośność dzwonienia w moich uszach wzrosła, więc zacząłem myśleć o czymś innym niż to jak zły jestem.
Z radia poleciała jakaś miła melodia, a ja zacząłem podśpiewywać pomimo, że nie znałem tekstu. To była piękna piosenka pełna sensu. Nie słyszałem jej wcześniej, powodowała na moim ciele gęsią skórkę. Słowa, jego głos i ta melodia. Wszystko pasuje tak dobrze do tej piosenki. Po prostu perfekcyjnie.
- A to właśnie było 'Let Her Go' Passenger'a. - Więc piosenka nazywa się 'Let Her Go'. Muszę ją później wrzucić na telefon. Jeśli będę pamiętał. Moja pamięć pracuje na prawdę źle i zapominam o niemal wszystkim o czym powinienem pamiętać, to bardzo denerwujące.
Wycie stało się głośniejsze. Westchnąłem. Żadnych złych myśli, muszę o tym pamiętać, ale jak niby mam to zrobić kiedy zapominam o wszystkim.
Jestem taki głupi!
I dlaczego ta jazda jest taka nudna?! Jedyną zabawą było to, że jestem sam i mogę słuchać muzyki. Wszystko oprócz tego jest taaak nudne! Jestem taki niecierpliwy, powinienem coś z tym zrobić.
Tak samo jak powinienem zrobić coś z resztą swojego życia.

Rozdział krótki, ale nie ma żadnych spin i całkiem przyjemnie się czyta. Czyżby Harry się zmienił? Od dwóch albo trzech rozdziałów nie było żadnych nieprzyjemnych scen między nimi... To już zostawiam Waszej ocenie, a ja jadę na zakupy.
Podwyższam stawkę 25 komentarzy = rozdział 16 dzisiaj
Przepraszam, że robię więcej, ale nie mam przetłumaczonych do przodu żadnych, a w weekend zazwyczaj nie mam na nic czasu. Poza tym wiem, że Was stać, informuję ponad 30 osób, a komentują też osoby których nie informuję, więc powodzenia :)

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział piętnasty

- Louis! Gdzie się ukrywasz?! Cioto! Wyłaź natychmiast! - usłyszałem głos Harrego podczas gdy siedziałem na łazienkowej podłodze z zakrwawionym nadgarstkiem. Westchnąłem, czego on mógł chcieć akurat teraz?
- Jestem w łazience, więc zostaw mnie w spokoju! - odkrzyknąłem i usłyszałem jego parsknięcie.
- Siedzisz tam już ponad pół godziny! Wyłaź, musimy iść. - Musimy iść?
- Gdzie? - zapytałem i począłem czyścić rękę z krwi. Wyjąłem z szuflady bandaż i owinąłem wokół świeżo poranionej ręki. Wycie było głośniejsze niż kiedykolwiek.
- Mamy wywiad dla jakiegoś magazynu, a potem sesję zdjęciową. Pospiesz się! Liam już tu jest - powiedział loczek i ruszył w stronę schodów. Świetnie, mamy pracę do wykonania, a ja o tym zapomniałem. Muszę pamiętać o rzeczach. Jestem taki głupi.
Wziąłem bluzę z długim rękawem i założyłem na moją pasiastą koszulkę. Zszedłem ze schodów gdzie mogłem zobaczyć czarny samochód, który prawdopodobnie miał zawieźć nas gdziekolwiek jechaliśmy. Wyszedłem na zewnątrz, a zimowe powietrze uderzyło w moją skórę, więc szybko otworzyłem drzwi i wsiadłem do reszty chłopaków. Uśmiechaj się Louis, mówiłem sobie i fałszywie się uśmiechnąłem.
- Hey Louis. Wiesz, że jeśli zjesz za dużo pizzy będzie cię bolał żołądek - zapytał Niall, a reszta zaczęła się z niego śmiać.
- Wiem, Niall. Dlaczego pytasz? - zadałem pytanie i posłałem mu uśmiech.
- Bo zjadłem za dużo pizzy na śniadanie. - Bo to ty Niall pomyślałem, co zszokowało mnie samego. Potem zaskoczyła mnie kolejna rzecz.
- Ostatnimi dniami Louis nie jada śniadań - odezwał się Harry. Warknąłem w podświadomości kiedy reszta zwróciła całą swoją uwagę na mnie. Dlaczego to powiedział? Dlaczego nie może po prostu milczeć na ten temat? To nie jego biznes. Dzwonienie w uszach staje się głośniejsze. Cholera.
- To prawda Louis? - zapytał zaniepokojony Liam. Poprawiłem się na swoim siedzeniu aby uniknąć ich spojrzeń.
- Nie byłem jakoś za bardzo głodny. Minęło dopiero kilka dni i no taak... - próbowałem się bronić podczas gdy oni patrzyli na mnie zafrasowani.
- Ale Louis, ty zawsze jesteś głodny rano - powiedział Zayn i przechylił głowę na bok.
- Wiem o tym, to było jedynie kilka ostatnich dni. Nie martwcie się chłopaki, to tylko chwilowe, obiecuję - powiedziałem, ale chłopcy sprawiali wrażenie jakby szukali innego wytłumaczenia.
- Skoro tak mówisz. Ale Louis pamiętaj, że zawsze tutaj jesteśmy i mam na myśli, że zawsze dla ciebie. Możesz nam powiedzieć o wszystkim - powiedział Liam i uśmiechnął się, tym razem na prawdę szczęśliwie. Jak zdobyłem takich dobrych przyjaciół? Dlaczego ich mam? W ogóle na nich nie zasługuję. Jestem po prostu bezużyteczną gejowatą ciotą, dlaczego oni tego nie widzą? Jedynie Harry. Mój uśmiech zniknął. Spojrzałem na mój podołek i zostałem tak nie odzywając się przez resztę jazdy.
***
Boże, jestem taki zmęczony. Jesteśmy w drodze do domu. To nie był jeden wywiad, ale osiem i sesja zdjęciowa. 
Moja głowa pulsowała, wycie było głośniejsze niż zazwyczaj, musiałem zamknąć oczy. Jestem wyczerpany. Może uda mi się dzisiaj przespać.
Musiałem zasnąć, bo następną rzeczą jaką pamiętam było, że ktoś mną potrząsał. Otworzyłem zaspane oczy.
- Jesteśmy w domu, Louis. - Byłem zaskoczony jak blisko była twarz Harrego. Mogłem poczuć jego oddech na twarzy, mój oddech uwiązł w gardle. Był tak cholernie blisko. Oddalony jedynie o kilka cali. Skinąłem nie ufając swojemu głosowi. - Wszystko w porządku? - zapytał, a ja odchrząknąłem starając się ignorować nagłą bliskość.
- Tak - westchnąłem kiedy Harry studiował moją twarz nadal się nie poruszając. Jego oczy wędrowały od mojego czoła, przez oczy, nos, policzki aż do ust. Moje wargi zaczęły się robić suche, więc je oblizałem. Przez chwilę jeszcze przyglądał się moim ustom, po czym westchnął.
- Choć cioto, musimy wejść do środka. - Czułem wzbierającą we mnie złość.
- Więc znowu ciota? - warknąłem gdy wchodziliśmy po schodach.
- Nie teraz Louis. Nie mam humoru. - Nie mam zamiaru tak tego zostawić. Nie tym razem.
- Nie obchodzi mnie, że nie masz humoru na rozmowę lub jej brak, jestem chory i zmęczony byciem straszonym przez ciebie, a potrzebuję jedynie kilku odpowiedzi. - Zamknąłem drzwi, a Harry się do mnie odwrócił.
- To pytaj - powiedział, a ja poczułem jeszcze większą złość na jego spokój.
- Co zrobiłem źle? - zapytałem. Harry się nagle uśmiechnął.
- Byłeś sobą. - Moje ramiona opadły. Problemem byłem ja. Oczywiście, że tak. Czego ja właściwie oczekiwałem? Skinąłem do chłopaka i westchnąłem. - Teraz moja kolej, dlaczego byłeś tak długo w łazience dzisiaj rano? - zapytał co mnie kompletnie zszokowało.
- To nie fair. To zbyt osobiste. - Chłopak uśmiechnął się na moją odpowiedź. 
- Moje też było, więc odpowiedz czemu tam siedziałeś? - Denerwujące, ale prawdziwe.
- Musiałem rozwiązać pewien problem - powiedziałem, a Harry zaczął się głośno śmiać. Cholera co ja właśnie powiedziałem? Chwila... - Oh, nie w taki sposób!
Chłopak zaśmiał się jeszcze raz zanim się odezwał.
- Nie mów mi, że waliłeś sobie przez pół godziny?!
- Nie, nie robiłem tego! - powiedziałem i poczułem ciepło wypływające na moje policzki.
- O mój Boże ty się rumienisz! - zaśmiał się.
- Wiem o tym, więc możesz się zamknąć - wymamrotałem do śmiejącego się chłopaka.
- Przepraszam Lou. Idę do łóżka - powiedział i od razu zniknął.
Znów to zrobił, nazwał mnie Lou.
Jak można go było nie kochać?

Awww to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów, cały jest taki weselszy i jest prawie normalna rozmowa Larrego ♥ Hahaha i jeszcze to pytanie Nialla. Jest to jeden z dłuższych rozdziałów tego ff, ale bardzo przyjemnie mi się go tłumaczyło, bo jest cudowny. Poświęcam się dla Was cholernie mocno, bo od powrotu niemiłosiernie boli mnie głowa i denerwuje mnie każdy dźwięk, ale przetłumaczyłam, sprawdziłam i dodałam. Jutro o 12 next. A jak ktoś chce poczytać moje wypociny to zapraszam linijkę niżej, a reszcie dziękuję :)
Po zakończeniu (które spędziłam z koleżanką na małej salce gimnastycznej na 'biciu się' i głupich odpałach) pojechałyśmy po płytę. Wszystko pięknie ślicznie, poszłyśmy do New Yorkera i oczywiście musiałam sie wykazać bardzo dużą inteligencją, zostawiłam płytę w przymierzalni. Poszłam do niej po jakichś pięciu minutach, jak tylko się zorientowałam, że jej nie mam, ale nie było jej :( Poszłam do kasy zapytać i ku mojemu zdziwieniu trafiłam na tak uczciwą osobę, która oddała moją płytę! Wierzcie lub nie, ale stałam tam z otwartymi ustami kiedy kobieta mi powiedziała, że ktoś ją oddał. Uczciwi ludzie jednak nadal istnieją. No i koniec historii pokazującej jak dobrą pamięć ma Wasza tłumaczka (zapominam o wszystkim jak Lou w ff hah). Do jutra misiaczki ♥

Rozdział czternasty

Nie zjadłem tego dnia śniadania, następnego też nie. Nie czułem konieczności jedzenia rano ani o żadnej innej porze dnia, ale jadłem. Niewiele, ale jadłem. Zwyczajnie nie byłem głodny i to wszystko. Myśl o jedzeniu przyprawiała mnie o mdłości, więc jadłem niewiele.
Wszystko co zrobiłem w ostatnich dniach to: krzyczenie na kogoś, utrata na wadze, nie spanie i cięcie się. Harry znów zaczął z obraźliwymi słowami, więc nie mogłem wytrzymać i znów się pociąłem. Nie jadłem dużo co przyczyniło się do utraty wagi. Nie spałem, bo miałem koszmary, a niespanie sprawiało, że byłem wolniejszy i osłabiony. Byłem pewien, że niedługo będę martwy jeśli nie zacznę spać. Czułem się jakbym mógł spać przez następny rok, ale problem w tym, że... nie mogłem nawet zasnąć. I jeszcze to dzwonienie! Niemal zaczynałem o tym zapominać, ale ono nadal tam było, czasem jedynie w tle, a czasem zagłuszało wszystkie inne dźwięki. Rozumiałem, że jedynie mi się pogarsza i myślałem o tym kiedy czułem się najsłabszy.
To mogło po prostu sobie tam być, musiałem po prostu to sprawdzić. Było tam przez tydzień i wcale mi się nie poprawiało. Może powinienem iść do lekarza. Może on mógłby mi pomóc z dzwonieniem i wytłumaczyć o co z tym chodziło. Ale co jeśli doktor by zobaczył moje rany lub dostrzegł, że jestem w głębokiej depresji? Wysłałby mnie na odwyk lub do psychiatry? To nie mogło się zdarzyć! Mieliśmy tak dużo do zrobienia, a z powodu nadchodzących świąt nie mogłem pozwolić sobie na spotkanie z lekarzem.
Musiałem jedynie być silny i poradzić sobie z tym sam. Pierwszą rzecz, którą musiałem zrobić było jedzenie. To była rzecz, którą niemal przestałem robić i dało się to zauważyć. Jeśli wyszedłbym na zewnątrz fani by mnie zobaczyli, a wtedy byłbym martwy. Nie chciałem żeby fani się o mnie martwili. Nie chciałem żeby ktokolwiek się o mnie martwił. Mogę sobie sam z tym poradzić, jestem dorosłym mężczyzną i mogę sam się o siebie zatroszczyć. Nie potrzebowałem niczyjej pomocy, a tym bardziej jej nie chciałem. Wszystko czego chciałem to czuć się lepiej i żeby Harry przestał być dla mnie taki wredny.
To wszystko było jego winą! Jeśli nie zacząłby być dla mnie taki wredny, nigdy nie zacząłbym się okaleczać, nie miałbym koszmarów i depresji! To wszystko na prawdę było jego winą.
Ale moją winą było, że to wszystko się zaczęło. Jeśli nie byłbym taki bezużyteczny byłby dla mnie miły. Jeśli umiałbym śpiewać nie musiałby mi mówić, że tak nie jest. Jeśli byłbym lepszy nie musiałby być dla mnie wredny. To była moja wina i zawsze będzie. To zawsze była moja wina, bo wszystko spieprzałem! Nie umiałem śpiewać! Nie byłem śmieszny! Byłem głupi! Okropny! Bezużyteczny! Byłem najbardziej bezużyteczną osobą jaka kiedykolwiek się urodziła. A w mojej głowie było przeraźliwe dzwonienie! Nienawidziłem tego! Nienawidziłem tego wszystkiego! Nic nie było dobrze i to wszystko bolało. Wszystko bolało. Wszystko. Każda obelga, każde uderzenie, każde cięcie, każda bezsenna noc, każda kolejna chwila bez jedzenia i wycie, to wszystko po protu bolało. W tym momencie nic nie było dobrze i nie byłem pewien czy kiedykolwiek będzie. Życie ssało i nie wiedziałem jak to zmienić. Nic już nie wiedziałem. Wszystko było tak odległe. Było tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi, które chciałem znać.
Chciałem poczuć coś innego niż ból. Chciałem zrozumieć dlaczego to było takie okropne. Chciałem wiedzieć dlaczego byłem taki bezużyteczny. Chciałem wiedzieć co Harry myślał i czuł. Chciałem zrozumieć. Chciałem odpowiedzi.
Po prostu nie mogłem tego wszystkiego teraz wziąć. To było dla mnie zbyt dużo. Musiałem coś zrobić, ale co? Co mogło sprawić, że będzie lepiej? Co mogłem zrobić żeby nie być ranionym tak mocno? Co mogłem zrobić żeby nie być bezużyteczną ciotą?
Co mogę zrobić?

Jeden z najsmutniejszych rozdziałów tego ff. Jeszcze jak sprawdzałam to słuchałam Afire Love - Ed'a Sheeran'a i łzy jakoś same mi tak pociekły. Nie mogę Wam obiecać poprawy na razie chociaż będą jeszcze i lepsze i gorsze rozdziały :'(
A tak jeszcze jakby ktoś chciał sobie poczytać mój fangirl to zapraszam, jadę dzisiaj po płytę Ed'a asdjhsgfdnskls i jestem taka podjarana! Ta płyta jet tak samo perfekcyjna jak '+' i mieć takie dwa cuda u siebie w domu to zaszczyt awwwww. Nadal nie wierzę, że będę miała obydwie, bo pierwszą miałam ściąganą ze stanów (lol), a ta sobie tak normalnie jest w empiku i aż mnie to dziwi.
Dobra koniec, bo muszę iść się ubrać i na zakończenie. Oczywiście jeszcze muszę coś dodać: 
Miłych i słonecznych wakacji, żebyście je spędzili tak jak sobie tylko chcecie, żebyście jeździli do Londynu i nie tylko, chodzili na koncerty idoli, żebyście spotkali idoli, zrobili z nimi zdjęcia, żeby wyciekła sex taśma Larrego (wystarczyłoby też samo potwierdzenie, ze są razem, ale sex taśma byłaby bardziej efektowna ^^) i bądźcie przede wszystkim szczęśliwi przez te dwa najpiękniejsze miesiące roku, słoneczka♥♥♥
20 komentarzy - rozdział dzisiaj
mniej niż 20 kom - rozdział jutro 

xx

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział trzynasty

- WSTAWAJ CIOTO! JEST NOWY DZIEŃ, A TY MUSISZ WYJŚĆ ZE SWOJEGO OBRZYDLIWEGO ŁÓŻKA I...
-ZAMKNIJ SIĘ! NIE ŚPIĘ JUŻ! - odkrzyknąłem Harremu i ku mojemu zaskoczeniu chłopak zamilknął. Usiadłem na łóżku i ziewnąłem. Co to jest? To dzwonienie? Cholera. To nadal nie zniknęło.
Spojrzałem na zegarek. Dziesiąta rano, spałem trzy godziny. Brzmiało to jak dobry początek dnia. Jednak nie.
Ubrałem się i zszedłem do kuchni starając się ignorować wycie. Dlaczego jestem w kuchni? Śniadanie? Nieee, nie jestem za bardzo głodny. Właściwie to w ogóle. Dlaczego nie czuję głodu? Zazwyczaj kiedy się budziłem byłem głodny. Dzisiaj myśli o jedzeniu sprawiają jedynie, że chce mi się wymiotować. Zjem coś później... albo w ogóle. Odwróciłem się i wpadłem na coś. Albo raczej kogoś. Harrego. Spojrzałem w górę i zobaczyłem zimne zielone oczy.
- Patrz jak chodzisz, cioto - syknął.
- Przepraszam - powiedziałem, ale tak na prawdę nie było mi przykro. Dzwonienie w uszach przybrało na sile, a ból głowy powrócił.
- Nie jesz śniadania? - Harry zapytał mnie innym, milszym tonem.
- Może później, nie jestem głodny - wymamrotałem i spróbowałem go ominąć, ale mnie zatrzymał.
- Ale ty zawsze jesteś głodny rano, Lou. - Lou. Użył mojego przezwiska. Zamarłem i poczułem piekące mnie w oczy łzy. Oh jak bardzo tęsknię za naszymi starymi rozmowami. 
- Dzień dobry, Lou. - Wesoły głos Harrego zabrzmiał w moich uszach kiedy usiadłem na łóżku. Jego łóżku.
- Dobry, Haz - odpowiedziałem takim samym tonem i ziewnąłem.
- Zrobiłem ci śniadanie - chłopak powiedział i dał mi talerz z jajkami i bekonem.
- Nie musiałeś! - powiedziałem na co Harry się uśmiechnął.
- Ale chciałem.
Zamknąłem oczy starając się zatrzymać napływające do głowy wspomnienia. Od tamtego dnia Harry zawsze robił mi śniadanie i zawsze spaliśmy w jednym łóżku. Nic nie robiąc, po prostu ciesząc się obecnością drugiego i przytulając się. 
- Rzeczy się zmieniają - odpowiedziałem mu zanim ruszyłem do pokoju. Dlaczego obchodziło go, że nic nie zjadłem? Ja go nie obchodzę. Jestem bezużytecznym, głupim gejem denerwującym cały świat. Dlaczego jestem tak niepotrzebną osobą? Dlaczego nie jestem ważny i niesamowity. Dlaczego jestem tak złą osobą? 
Chcę być wszystkim czym nie jestem. Jestem do dupy, nie umiem nic zrobić dobrze. Jestem gejem. Jestem głupi. Słyszę dzwonienie, które istnieje jedynie w mojej głowie. Jestem okropny. Jestem nudny, a to lista jest jeszcze dłuższa... Dlaczego nie mogę być po prostu trochę bardziej jak Harry?
Tęsknię za nim tak bardzo. Za moim Hazzą. Gdzie on się podział? Dlaczego nie ma go tutaj mówiącego mi, ze wszystko będzie dobrze? Dlaczego nie ma go tutaj żebym mógł mu powiedzieć o denerwującym dzwonieniu w uszach? Dlaczego? Co zrobiłem żeby go stracić? Dlaczego nie może wrócić?
Dlaczego jestem sam z całą masą problemów?

Te wspomnienia Lou :'(. Miałam łzy w oczach przy tym rozdziale jak to czytałam i jak tłumaczyłam również, bo to jest takie... inne od całości tego ff. W tym wszystko to nie Harry zabija mnie najbardziej, a Lou, jego myśli i to co sobie robi. Auć a jeszcze bardziej boli jak pomyślę sobie, że oni byliby tacy dla siebie na prawdę. Straszne. 
Jutro godz. 12.00 - rozdział czternasty :)

Rozdział dwunasty

Zrobiłem to. Znowu. Pociąłem się. Okaleczyłem się. Ale dzwonienie w uszach nie ustało, jedynie stało się głośniejsze. Nie wiedziałem co mam robić. Cięcie zawsze pomagało, chociażby na chwilę. Ból głowy jedynie trochę przygasł. Ale to okropne, denerwujące dzwonienie!
Po raz kolejny spróbowałem zasnąć, ale nie jestem w stanie. Nie ma znaczenia jak bardzo chcę czy próbuję nie mogę ignorować tego wycia. 
Złość przychodzi kiedy nie mogę zasnąć, dźwięki stają się coraz głośniejsze, a ja zaczynam się robić nerwowy.
Usiadłem na łóżku i otworzyłem laptopa. Po raz kolejny się okaleczyłem. Cholera. Ta złość zazwyczaj nie jest tak duża, muszę coś z tym zrobić. Wpisałem w przeglądarce 'samookaleczanie' i otworzyłem pierwszy wynik.
Powody dla których się krzywdzisz:
*Możesz czuć się słaby i przygnębiony, a kiedy się krzywdzisz łatwiej jest ci znieść ból i złość, którą czujesz w środku. Prawda
*Mogłeś zostać szorstko sprofanowany, zgwałcony lub/i w twoim domu mogła być stosowana przemoc. Prawda jeśli chodzi o część z przemocą, Harry w pewnym sensie jej używał.
*Cięcie się pozwala ci na chwilę zapomnieć o problemach. Starasz się w tym zatopić smutki. Taaa
*Masz poczucie kontroli. Prawda.
*W ten sposób karzesz siebie lub kogoś innego. Cóż, nie do końca.
*Chcesz uzyskać uwagę swojego środowiska. Nie do diabła! Nie chcę żeby ktokolwiek o tym wiedział.
*Możesz czuć, że jesteś kiepski i odrażający. Taaak
*Czujesz się oszukany i  przestraszony, a cięcie się powala ci od tego uciec. Tak.
6/8 się zgadza. To nie może być dobre. To właściwie bardzo niedobrze. I może ktoś uciszyć ten jazgot?!
W momencie kiedy się krzywdzisz, powszechne jest czucie ulgi, ale na dłuższą metę zwiększy to jedynie uczucie samotności, beznadziejności, zawstydzenia i bezużyteczności. Nie rozwiniesz się jako osoba, skończysz za to w ślepym zaułku. Na krótszą metę to zachowanie może spowodować problemu w zaprzestaniu go.
To jedynie udowadnia, że na prawdę mam depresję. Jedna piąta One Direction ma depresję! Powinienem komuś powiedzieć? Czy powinienem sam sobie z tym poradzić?
Szybko otworzyłem nową kartę i wpisałem 'Jak sobie pomóc kiedy masz depresję i okaleczasz się'. Otworzyłem jeden z wyników
Jak pomóc sobie z okazeczaniem:
*Kiedy chcesz się okaleczyć przemyśl to dobrze stawiając sobie opór.
Nie myślałem od tym od kiedy zacząłem to robić.
*Wyjdź na zewnątrz i zrób coś z przyjaciółmi jeśli masz potrzebę okaleczenia się. Ehm, nie dziękuję.
*Staraj się skoncentrować na jakimś innym uczuciu lub przegonić chęć cięcia się słuchaniem muzyki lub uprawianiem sportów. Mogę spróbować. 
*Jeśli jesteś bardziej wrażliwy przez głód lub zmęczenie, spróbuj zatroszczyć się o siebie jedząc lub odpoczywając. Może.
*Spróbuj zrobić coś przeciwnego do nienawiści do samego siebie i wstydu do mówienia, zatroszcz się o siebie w przyjazny sposób przez dłuższy czas. Kiedy się źle czujesz może to prowokować lęk, ale jest to najlepszy sposób aby zmniejszyć nienawiść do siebie, impuls do okaleczania i karania się. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
*Zmniejszyć zainteresowanie swoją osobą. Nie tak łatwo kiedy jest się w jednym z najpopularniejszych boybandów na świecie.
*Zweryfikuj, które uczucia są w porządku, nawet jeśli sprawiają ci ból. Pomyśl, że będziesz miał te uczucia dopóki nie znikną, a wtedy przestaniesz się krzywdzić. To brzmi cholernie niemożliwie! 
Zamknąłem laptopa z westchnieniem. To wszystko ssie i na dodatek to cholerne dzwonienie się nie zmniejsza!
Mogę po prostu umrzeć tutaj i teraz, proszę? 

Na początek bardzo bardzo bardzo chcę Was przeprosić za to, że ten rozdział nie pojawił się wczoraj pomimo, że pod jedenastką jest 20 komentarzy. Otóż jedynym moim wytłumaczeniem jest moja głupota. Tłumaczyłam wczoraj (w tym ten rozdział) i nie wiem jakim cudem trzynastkę przetłumaczyłam całą, a kiedy pewna, że mam ten rozdział przetłumaczony chciałam go wrzucić zauważyłam, że jedynie jego 1/3 jest przetłumaczona. Nie mam pojęcia jak to się stało i jeszcze raz bardzo bardzo Was przepraszam słoneczka. Nie ważne ile komentarzy będzie pod tym rozdziałem, o 20 dodam trzynastkę. 
A co do rozdziału, Lou próbuje sobie pomóc. To dobrze, ale uwierzcie, że ta część z tymi artykułami była cholerną najgorszą częścią tego ff do przetłumaczenia jak do tej pory. Cholerny psychologiczny żargon... Wiem, że zjebałam ten rozdział, ale nie jestem w stanie lepiej go przetłumaczyć, przepraszam. No to do 20 :)

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział jedenasty

Przeczytaj chociaż czerwoną część notki na dole. Dziękuję x

- A to było One Direction! - Zeszliśmy ze sceny, właśnie skończył się wywiad prowadzony na żywo przed publicznością. Krzyki były głośniejsze niż zazwyczaj przez co moja głowa pulsowała.
- To był na prawdę zabawny wywiad, a publiczność, o mój Boże. Myślałem, że pękną mi bębenki! - Powiedział roześmiany Zayn. Zaśmiałem się krótko bez przekonania. Na prawdę mocno bolała mnie głowa.
- Wszystko w porządku, Lou? Jesteś strasznie blady - zapytał zmartwiony Liam.
- Ta w porządku, tylko boli mnie głowa - powiedziałem, a Harry spojrzał na mnie smutno.
Na prawdę nie mam pojęcia na czym stoimy z Harrym, ale wiem, że nie uderzył mnie od dwóch dni. Tak na prawdę nie rozmawialiśmy od kiedy przyłapałem go na staniu pod pokojem muzycznym. Po prostu tego nie łapię. Najpierw byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, potem zostałem przez niego znienawidzony, wyzywał mnie i bił, a teraz? To co robi teraz jest dla mnie niejasne. Mogę jedynie się domyślać co chodzi mu po głowie. Nie może sobie ze mną pogrywać tak jak to robi. To nie jest dla mnie zdrowe.
- Powinniśmy już iść do samochodu - powiedział Niall. Czas jazdy wypełniony był rozmowami, na których nie mogłem się skupić. Moja głowa nadal bolała, każdy dźwięk z zewnątrz mnie krzywdził i miałem pewne trudności z pozostaniem przytomnym. Wysokie dźwięki dzwoniły mi w uszach i mogłem śmiało powiedzieć, że reszta ich nie słyszała. Co ze mną nie tak?
Westchnąłem i począłem masować skronie. Cholerny ból głowy. Cholerne dźwięki w mojej głowie. Cholerne zmęczenie. Zamknąłem oczy i oparłem głowę na siedzeniu.
- Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - zapytał ponownie jeden z chłopców. Nie otworzyłem oczu, nie miałem ochoty dowiadywać się kto to był.
- Tak - odpowiedziałem tylko. Głosy w mojej głowie stawały się coraz głośniejsze, a ja starałem się je jedynie uciszyć. Boże, dlaczego one nie mogą się po prostu zamknąć? Po krótkiej chwili usłyszałem głos Harrego.
- Już jesteśmy, cioto. - A więc wracamy do cioty? Otworzyłem oczy i spojrzałem prosto w jego cudownie zielone tęczówki zanim odpiąłem pas i wysiadłem z samochodu. Musiałem się mocno skupić na chodzeniu, ponieważ ból głowy ciągle rósł, a dźwięki nie ustawały. Harry otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Dlaczego jesteś taki cichy, debilu?
- Jestem zmęczony - powiedziałem uczciwie. Byłem wypompowany i nie marzyłem o niczym innym jak o śnie.
Wszedłem na górę do pokoju i wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe z górnej szuflady. Połknąłem je i ruszyłem prosto do łóżka, po drodze zobaczyłem w lustrze swoje odbicie. Wyglądałem strasznie, włosy sterczały w różnych kierunkach, uczy były czerwone, a ciało wychudzone. Teraz już rozumiałem o co chłopcy się tak bardzo martwili.
Jęknąłem i położyłem się do łózka. W całym domu panowała cisza z wyjątkiem dzwonienia w moich uszach. Do diabła, to jest tak irytujące! Zamknijcie się, zamknijcie się, zamknijcie się, zamknijcie się! Boże, dlaczego nie możecie się po prostu zamknąć?! Sfrustrowany położyłem ręce na twarzy. Dlaczego to nie może się po prostu skończyć? Może jeśli pomyślę o czymś innym to przestanie. Harry. Pierwsza rzecz, która pojawia się w mojej głowie, ale nie chcę o nim myśleć w tej chwili. Szkoda, że zawsze jest obecny w moich myślach. Dlaczego do kurwy to nie może się po prostu zamknąć?! Nigdy nie byłem zbyt cierpliwy, a to dzwonienie totalnie mnie denerwuje.
Co robię zazwyczaj kiedy jestem zestresowany? Nie. Nie chcę tego robić. Nie teraz.
Może jeszcze ten jeden raz...

Ba dum tsss wrócił Harry wyzywający Lou, a z naszym Loulou coś się dzieje. Jak sądzicie co to jest? Biedny, nie dość, że musi zmagać się z wyzwiskami, samookaleczaniem od którego się uzależnił, to teraz jeszcze doszło do kolekcji jakieś dzwonienie w uszach. Ehh coś się dzieje z naszym Lou...
Standardowo 20 komentarzy - rozdział dzisiaj, mniej - rozdział jutro o 12. Plus mam małe info, nie wiem czy od jutra nie zniknie dodawanie dwóch rozdziałów dziennie, bo po rozdziale dwunastym będziemy na bieżąco z tym ile mam przetłumaczone, a nie wiem czy uda mi się wyrabiać z dwoma rozdziałami dziennie. Jeszcze nic nie wiadomo, tylko Was informuję, nie martwcie się :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział dziesiąty

Pokój muzyczny. Znajdujący się w naszym mieszkaniu pokój, w którym nie byłem przez długi czas. Mój ulubiony, miał białe ściany i ciemną drewnianą podłogę. Było w nim kilka gitar - na których ani ja, ani Harry nie umieliśmy grać - trochę kartek z notatkami, radio, podkładki do pisania, dyktafon, a na samym środku: wielki, czarny fortepian.
Zawsze lubiłem grać na fortepianie, ale nie jestem zbyt dobry. Pogodziłem się z tym.
Usiadłem i począłem wpatrywać się w klawisze, po czym wziąłem głęboki oddech i zacząłem grać jakąś znaną mi melodię, która po chwili przerodziła się w piosenkę. Rozpoznałem ją jako 'How to save a life' zespołu The Fray. Moje palce tańczyły po klawiaturze, a ja czułem się wolny. Wolny od całego stresu, presji, nienawiści i wszystkiego co mnie krzywdzi. Jesteśmy tutaj tylko my, muzyka i ja.
-"Gdzie popełniłem błąd? Straciłem przyjaciela
Gdzieś po drodze, w goryczy
A zostałbym z tobą do rana
Gdybym tylko wiedział jak ocalić życie" - śpiewałem z małym uśmiechem na ustach, który zawsze był obecny gdy grałem. Byłem myślami właśnie tu i teraz i właśnie to było bardzo relaksujące, Nie miałem żadnych zmartwień. Tylko ja i muzyka.Kiedy piosenka się skończyła, westchnąłem. To jest właśnie to co kocham robić. Muzykować. Moje myśli cały czas biegają do muzyki. Właśnie to było powodem mojego pójścia na przesłuchanie do X - Factora. Chciałem zasłużyć na robienie tego co kochałem. Żeby śpiewać i po prostu żyć muzyką na każdym kroku. Ale potem moje życie poszło innymi torami, w końcu nigdy nie wiesz co następne może się wydarzyć. Mam nadzieję, że następny zwrot będzie w dobrym kierunku. Mam już dość smutku, depresji i bycia krzywdzonym przez ostatni rok. Potrzebuję czegoś co sprawiłoby, że będę szczęśliwy. Czegoś nowego. Dobrego.
Potrzebuję wakacji. Żeby uciec od tego wszystkiego. Tylko ja i fortepian gdzieś w lesie. To byłoby cudowne.
Lub po prostu wakacji spędzonych z rodziną w Doncaster, świętując moje urodziny i Boże Narodzenie w spokoju. Żadnych większych problemów niż przypalone jedzenie. Żadnych zmartwień. Żadnego płaczu. Żadnego bólu. Tylko szczęście i śmiech. Szczere uśmiechy i echo śmiechu szczęśliwych ludzi. Czegoś dobrego. Nowego rozdział.
Rozdziału bliżej końca... Rozdziału głębiej osadzonego w historii. Nowego wątku. Ucieczki od bólu lub... zbliżenie się do niego. Nie jestem pewien. Cokolwiek mogło się zdarzyć. Nikt nie ma pewności co. Nikt oprócz pisarza.
Przeciągnąłem się na krzesełku. Skąd mam takie myśli? Jak mój mózg je wygenerował? Czy kiedykolwiek przestanie podsuwać mi nowe pomysły lub będzie wiedział o czym myśleć następnym.
Z zamiarem wyjścia z pokoju otworzyłem drzwi i zobaczyłem Harrego stojącego pod nimi i uważnie słuchającego. 
- Jak długo tu stoisz - zapytałem zaskoczony. Słyszał jak śpiewałem i grałem?
- Wystarczająco długo - powiedział powoli.
- Okej... - odpowiedziałem niepewnie i zacząłem torować sobie drogę w stronę pokoju.
- Wszystko w porządku? - chłopak zapytał zza moich pleców. Odwróciłem i uniosłem jedną brew.
- Tak, a z tobą? - zapytałem zdezorientowany. Poważnie pyta czy wszystko ze mną w porządku?
- Tak, dzięki. 
- Za co?
- Za zapytanie? - odpowiedział, nawet jeśli brzmiało to bardziej jak pytanie.
- Oh nie ma za co, tak sądzę - powiedziałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Dlaczego Harry był dla mnie miły?
Czy to jest nowy początek?


Autorka była tak miła i sypnęła nam lepszymi rozdziałami, które podejrzewam, że również na Waszych ustach wywołują uśmiechy. Jak Wam się podoba ta (dla mnie przesłodka w porównaniu z całym ff) wymiana zdań? Zgadzacie się z ostatnią myślą Louisa? Będzie to nowy początek czy Harry go tylko podpuszczał, a nasze już niemal zapomniane Kocham Cię powiedział ktoś inny? Tyle pytań, a do końca jeszcze 17 rozdziałów i epilog, tyle może się jeszcze wydarzyć...
Jutro o 12 będzie jedenastka, aczkolwiek informować będę albo wcześniej albo dopiero koło 16, więc możecie sami zaglądać :)
No i oczywiście bardzo dziękuję za 1500 wyświetleń bloga, niemal 300 z nich jest jedynie z dnia wczorajszego! Nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie to czytać i mam prośbę. Niech każdy kto przeczytał zostawi po sobie komentarz w postaci chociaż ':)' albo 'czytam' lub 'jest ok'. Chyba nie wymagam od Was wiele? :) Okeeej idę, bo znowu się rozpisałam, a Wy i tak prawie nie czytacie tych notek, więc do jutra aniołki xx

Rozdział dziewiąty

Tygodnie powoli mijały, a ostre słowa, wiele nienawiści i jeszcze więcej przemocy były na porządku dziennym. Moja głowa pulsowała kiedy znów siedziałem na zimnej łazienkowej podłodze. Trzymałem w ręku żyletkę, a z nadgarstka spływała krew.
Okaleczanie staje się moim codziennym rytuałem i w pewnym sensie pomaga, w innym sprawia, że jest gorzej.
Nie wiem co dalej robić. Chłopacy zaczęli zauważać, że coś się ze mną dzieje, a spowodowane to jest prawdopodobnie ciemnymi półksiężycami pod moimi oczami.
Nie sypiałem zbyt dużo, ale kiedy to już następowało, pojawiały się okropne koszmary, w których występował zespół.
Chodzę sam po korytarzu nie wiedząc gdzie, ani dlaczego się znajduję. Nie ma tu żadnych świateł, ale wtedy, na końcu drogi pojawia się jedno jasne. Nagle sen zmienia się, a ja jestem w pokoju bez drzwi i okien. Harry zbliża się do mnie z przerażającym uśmiechem na ustach, a za nim ruszają po kolei Zayn, Niall i Liam. Na ich twarzach widnieją takie same uśmiechy.
- On jest taki bezużyteczny!
- Co za żałosny sposób na zmarnowanie życia.
- Ugh, dlaczego nie możemy go już po prostu zabić?
Ostatni głos należy do Harrego. Słysząc jego słowa czuję obezwładniający strach.
Chłopcy podchodzą bliżej. Nie mogę nawet krzyczeć kiedy po kolei wyciągają noże. Są coraz bliżej i bliżej...
I właśnie tak większość z nich się kończyła. Budziłem się wtedy spocony i zasapany jakbym przebiegł jakiś maraton. Nie mijało nawet pięć minut, a łzy już zazwyczaj nadchodziły i nie przestawały lecieć przez następne godziny.
Bałem się snu. Nigdy nie czułem się bardziej wystraszony i nastrojowy, a coś w mojej głowie mówiło mi, że to był dopiero początek.
Kiedy moje nadgarstki przestały krwawić, wstałem i zszedłem do kuchni żeby wziąć sobie jabłko.
Śnieg zaczął padać, co oznaczało, że zbliża się gwiazdka i... moje urodziny. Jak mógłbym w tym roku spędzić urodziny? Kończę 21 lat w Wigilię. Może powinienem pojechać w odwiedziny do rodziny w Doncaster. Mógłbym przez kilka wcześniejszych dni podróżować, a w domu zostać aż do końca świąt. Tym sposobem mogę uciec od Harrego i reszty zespołu.
- Co ty robisz? - zapytał głos znajdujący się za mną. Nie odwróciłem się, bo wiedziałem, że to był Harry. Mógłbym słuchać w kółko jego perfekcyjnego i głębokiego głosu.
- Nic - odpowiedziałem z westchnieniem.
- Jesteś pewien? Ja sądzę, że jesz jabłko - powiedział. Czy on sobie ze mnie żartuje? Odwróciłem się aby na niego spojrzeć i po raz kolejny ogryźć owoc.
- Sądzę, że możesz mieć rację.
- Ja zawsze mam rację, cioto. - Stało się. Ani jednego dnia bez wyzwisk.
Skinąłem i spojrzałem gdzie indziej, byle nie na niego. Pokój wypełniony był ciszą, którą przerywał jedynie dźwięk mojego przeżuwania. Po chwili było to dla mnie za dużo i nie mogłem się powstrzymać od zapytania.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz, Harry? Co zrobiłem źle?
Harry wyglądał na zaskoczonego moim pytaniem, a w jego oczach wyraźnie można było zobaczyć strach i... Poczucie winy?
- Ja... J-ja nie wiem - mruknął i szybko opuścił pokój. To ma być jego odpowiedź? Nie wie! Mógłbym podać wiele powodów jego nienawiści, a on sam nie wie?!
Ale dlaczego jego oczy pokazały właśnie te emocje. Strach i poczucie winy. Czego się boi? Mnie? Co ja niby mógłbym mu zrobić? I poczucie winy? Co sprawia, że czuje się winny? Czuje się winny, bo zszedł na dół? Bo ze mną rozmawiał? Albo z powodu wszystkiego?
Mogę jedynie mieć nadzieję, że czuje się winny wszystkiemu co stało się w przeciągu ostatniego miesiąca.
Miałem nadzieję, że czuje się winny, tak jak ja.
Przed 12 i to jeszcze świeżo sprawdzony, więc nie powinno być błędów. Notka krótka, bo z telefonu, 20 komentarzy (bez oszustwa) - rozdział 10 dzisiaj, mniej - rozdział jutro o 12, ale informować będę później,  bo jutro chyba muszę iść na trochę do szkoły.  See yaaa babes!!!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział ósmy

Notka jest u góry żebyście ją przeczytali. Dziękuję. 
Obiecałam, że dodam jak będzie 20 komentarzy i jest, ale mam jedną sprawę. Wiem, że zależy Wam na kolejnych rozdziałach jak najszybciej, całkowicie to rozumiem i nie przeszkadza mi to, bo jak wiecie mam przetłumaczone do przodu, a dodawałabym nawet jakbym miała siedzieć i po nocach tłumaczyć. Tylko jedna prośba, uszanujcie moją pracę w to włożoną i nie oszukujcie z komentarzami tylko po to żeby dostać następny. Jestem na tyle miłą osobą, że dodałabym jakbyście po prostu poprosili tutaj czy na tt jak miałabym przetłumaczone lub czas na tłumaczenie, więc nie musicie oszukiwać. Tłumaczę to dla WAS i dla siebie, wiec nie odbierajcie też przyjemności ani sobie, ani mi.
U góry był jeszcze jeden komentarz dwie minuty wcześniej, ale nie zmieścił mi się na screenie, jak ktoś jest bardzo ciekawy to może sobie zobaczyć pod poprzednim postem, nie usunę tych komentarzy. Następny razem jak tak będzie wyglądała sprawa, udam po prostu, że nie zauważyłam i dodam następnego dnia. Przepraszam, że moja notka jest niemal dłuższa od rozdziału i wiem, że niewiele osób ją przeczyta, ale musiałam to napisać żebyście i Wy i ja mieli czystą sytuację.

Enjoy

Harry nie wrócił do domu tej nocy. Nie mam pojęcia czy się z tego cieszę czy mi smutno. Nieważne na jak chore to brzmi, ale właściwie za nim tęsknię. Trochę.
Następnego ranka kiedy piłem herbatę, chłopak wrócił. Pijany, a na dodatek była z nim dziewczyna. Życzyłem jej śmierci. Pozwolę sobie powiedzieć, że to boli. Trochę zbyt mocno.
- Ej! Durniu! Co ty tutaj robisz? - brunet wybełkotał, na co westchnąłem i zmrużyłem oczy.
- Też tutaj mieszkam, Harry.
- Aha, okej - powiedział i razem z blondynką zniknęli w jego pokoju. Dziwne. Nigdy nie odpuszcza mi tak szybko. Może alkohol byłe tego powodem. Ale nawet kiedy zostawili mnie samego, mogłem usłyszeć co działo się w jego łóżku. Wylałem swoją herbatę do zlewu nagle tracąc na nią ochotę.
***
Dopiero po godzinie lunchu Harry, wraz ze swoją blond zabawką, zeszli na dół. Spojrzał na mnie jeszcze zanim pokazał jej gdzie jest wyjście, a po chwili wszedł do salonu, w którym siedziałem.
- DLACZEGO DO CHOLERY POZWOLIŁEŚ MI SIĘ Z NIĄ PRZESPAĆ?! - nakrzyczał na mnie ku mojemu zaskoczeniu.
- Uhm... Co? - zapytałem, nie rozumiejąc. Czyli nie chciał się z nią przespać? Dlaczego niby moja winą jest, że to zrobił?
- SŁYSZAŁEŚ!
- Owszem, ale sądziłem, że to nie mój biznes. Możesz sypiać z kim chcesz - odpowiedziałem i wstałem z kanapy.
- Ale ona była dziwką?!
Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się słabo zanim wszedłem na górę do mojego pokoju.
Harry się z nią przespał i nie jest z tego powodu zadowolony. Dlaczego w ogóle to zrobił? Jasne, był pijany, ale mimo to?
Najgorszą częścią tego jest to, że jestem o niego zazdrosny. Nie tak, że chcę się z nim przespać, nie w taki sposób, po prostu chciałbym go mieć blisko. Chciałbym  z powrotem mojego starego Harrego. Mojego przyjaciela. Chcę bezczelnie zadowolonego, zabawnego i flirtującego Harrego z powrotem.
Ale moją winą jest, że on zniknął. Gdybym nie był tak okropny, on nadal byłby moim przyjacielem. Gdybym był wystarczająco dobry, on nie musiałby taki być. Gdybym potrafił śpiewać, zespół byłby lepszy i odnosiłby więcej sukcesów. Gdybym nie był gejem mielibyśmy o wiele więcej fanów. Byłoby lepiej gdybym nie był częścią One Direction. Byłoby lepiej gdybym po prostu umarł. Dla wszystkich. Dla mojej mamy, taty, ojczyma, sióstr, członków zespołu, reszty świata i Harrego. Bo gdybym był martwy, chłopak nie musiałby poświęcać czasu na taką bezużyteczną osobę, jedynie żeby upewnić się, że o tym wiem. Zamiast tego mógłby spędzać czas z ludźmi, których lubił i o których się troszczył.
Chcę zrobić wszystkim przysługę i po prostu się zabić.
Nie teraz. Jeszcze nie. Najpierw muszę się upewnić co do niektórych rzeczy i wiele innych zakończyć. Nie mam jednak zamiaru zostawać na długo.
Niedługo zniknę i nikt nie będzie za mną tęsknił. 

Rozdział siódmy

Żałosny! Bezużyteczny! Ciota! Słowa ciągle rozbrzmiewały w mojej głowie i nie mogłem zrobić kompletnie nic aby to powstrzymać. Nienawidzę tego. Nienawidzę siebie! Jestem żałosny! Bezużyteczny! Nie zasługuję na nic więcej niż nienawiść! Jestem okropny! Potrzebuję od tego uciec! Od tego wszystkiego. Usiadłem na zimnej łazienkowej podłodze zastanawiając się co powinienem, a czego nie. Ale hej, gorzej już nie będzie. Wziąłem do ręki małą, ostrą i zimną żyletkę i przystawiłem do nadgarstka. Jedno cięcie nie powinno boleć. Z resztą kogo to obchodzi? Nikogo nie obchodzę! Wszyscy mnie nienawidzą i robię to tylko dla siebie! Zasługuję na ból, który czuję po przesunięciu ostrza po nadgarstku. Zasługuję na widok blado - czerwonej krwi wypływającej ze świeżego cięcia i barwiącej moją rękę.
Z tą myślą szalejącą w mojej głowie, złapałem pewniej żyletkę i ponownie przyłożyłem do ręki. Zachłysnąłem się powietrzem zszokowany bólem jaki sobie sprawiłem. Robienie tego powoduje we mnie dziwne uczucia. Boli, ale nie tak żebym nie mógł tego znieść. Tym razem to ja decyduję jak bardzo ma boleć, mam nad tym kontrolę. Po raz kolejny przycisnąłem do ręki ostrze, lecz tym razem rana była o wiele głębsza. Zafascynowany obserwowałem krew wypływającą z ran. Jedno cięcie zamieniło się w więcej, tak dużo, że niemal nie czułem ręki kiedy skończyłem.
Upuściłem żyletkę i westchnąłem. Cały tydzień Harry torturował mnie przykrymi słowami i fizycznie. Codziennie ranił mnie na nowo, a ja zaczynam wątpić, czy te rano się kiedykolwiek zagoją.
Jeszcze przez chwilę przyglądałem się jak krew nadal spływa z mojej ręki, po czym podszedłem do zlewu i zacząłem oczyszczać z niej rękę. Co ja do cholery zrobiłem?! Czuję, że jestem niżej niż kiedykolwiek bym przypuszczał, że będę. Cholera. Dlaczego to zrobiłem? Pomimo wszystko nadal czułję się dobrze po zrobieniu tego. Wiedziałem na co się decyduję. Sprawiłem sobie ból, ale miałem nad nim kontrolę.
Westchnąłem i zdecydowałem się poczekać aż krew przestanie mi lecieć. Blizna, którą Harry zostawił na moim czole niecały tydzień temu powoli zaczynała znikać. Przycisnąłem do niej niekrwawiącą rękę. Już nie bolała.
Kiedy krew przestała mi lecieć, aby ukryć cięcia założyłem na siebie sweter. Zamknąłem na chwilę oczy aby się uspokoić i zszedłem na dół, aby obejrzeć jakiś film.
- Hej! Durniu, co robisz na mojej sofie?! - Znałem ten głos aż nazbyt dobrze.
- Ostatnim razem jak sprawdzałem to była nasza sofa - odpowiedziałem delikatnie.
- Cóż, już nie - niemal się zaśmiałem na dziecinne zachowanie Harrego. A ludzi mówią, że to ja jestem niedojrzały. 
- Harry, proszę. To jest nasz wspólny dom i dzielimy rzeczy. - Skąd pochodzi moja nagła pewność siebie? Z cięć czy może czegoś innego?
- Nie próbuj mówić mi co mogę, a czego nie! - splunął. Jezu, dlaczego nie mogę się po prostu zamknąć?
Nie mam pojęcia jakim cudem, po chwili leżałem na podłodze z Harrym wiszącym nade mną. Jego ręce złapały mnie za nadgarstki. Pisnąłem, jego ręce zaciskały się na świeżych cięciach.
- Harry, przestań. Krzywdzisz mnie - wyszeptałem, na co on jedynie mocniej ścisnął moje ręce.
W jego oczach pojawił się jakiś złowrogi błysk. Brunet na chwilę rozluźnił uścisk jedynie po to, żeby ścisnąć moje nadgarstki ponownie, tym razem mocniej.
- Mój mały dzieciaczek sądzi, że tego nie wiem? - żachnął się, a ja przymknąłem oczy.
- Ironia polega na tym, że jestem od ciebie starszy. - Kurwa, dlaczego nie mogłem się po prostu zamknąć. Harry zacisnął ręce tak mocno, że niemal krzyknąłem z bólu.
- Zrozum, że to tak nie działa - odwarknął.
- A jak? - Dlaczego? Dlaczego nie mogę po prostu zamknąć swoich cholernych ust?
Brunet trzasnął moją głową o podłogę, a krzyk wydostał się z moich ust.
- Jesteś bezużyteczną ciotą! Żałosnym debilem! Idź i umrzyj! Po prostu wyświadcz nam wszystkim przysługę! - krzyczał. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech zanim otworzyłem je ponownie.
- Wiem, przepraszam - wyszeptałem. Ponownie zamknąłem oczy i poczułem, że moje nadgarstki zostały uwolnione z uścisku. Mogłem za sobą usłyszeć otwierane, a następnie zamykane drzwi. Podniosłem się i spojrzałem na moje nadgarstki. Niektóre cięcia się pootwierały i ponownie leciała z nich krew brudząc mi sweter. Czy Harry je widział?
Wie, że upadłem tak nisko, że zacząłem się nawet ciąć?

Spóźniony o godzinę i nie sprawdzony, więc bardzo Was przepraszam za wszystkie błędy. Jak będę miała chwilę to poprawię. 20 komentarzy rozdział dzisiaj - mniej niż 20 komentarzy rozdział jutro o 12 i tym razem nie będzie spóźniony, bo dodam do zaplanowanych :)
PS. Bardzo bardzo bardzo Wam dziękuję za ponad 1000 i wyświetleń i ponad 100 komentarzy. Jesteśmy nawet nie w 1/3 opowiadania, a już mamy takie osiągnięcia haha. Kocham Was ♥
Edit: Poprawiłam wszystko i nie powinno już być błędów ani w tłumaczeniu, ani literówek. Jeśli chodzi o 'patetycznego' to owszem zauważyłam wcześniej jak aż dwie osoby mi o tym napisały, ale jak napisałam w notce wyżej NIE SPRAWDZAŁAM wcześniej tego rozdziału, a przetłumaczyłam go jeszcze zanim założyłam bloga, więc nie byłam świadoma tego błędu kiedy tłumaczyłam, ani kiedy dodałam. Dziękuję, do widzenia.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział szósty

- Chłopaki, chodźcie na dół! Mamy do udzielenia wywiad! - głos Liama rozszedł się po mieszkaniu. Usiadłem na łóżku i jęknąłem kiedy poczułem, że ból głowy powrócił. Pospiesznie wziąłem kilka przypadkowych ubrań, a w łazience ogarnąłem włosy i wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe. Blizna na moim czole wydawała się świecić na czerwono co idealnie pasowało do moich spodni. To było serio gorące, albo jednak nie.
Westchnąłem, makijażysta będzie miał mnóstwo roboty z wielką raną biegnąca przez sam środek mojego bladego czoła. 
Zszedłem na dół i zauważyłem, że krew, która jeszcze wczoraj tam była, zniknęła. Harry prawdopodobnie ją posprzątał żeby uniknąć niewygodnych pytań.
- Dobrze, że oboje już tutaj jesteście, a... O MÓJ BOŻE! Louis co ci się stało w głowę?! - Liam krzyknął. Kątem oka zauważyłem obserwującego mnie Harrego.
- Spadłem ze schodów - odpowiedziałem i westchnąłem. Gładko, Tomlinson, pomyślałem. Stałem się na prawdę dobrym kłamcą od kiedy zacząłem coś czuć do Harrego, co było niemal rok temu.
- Boże, charakteryzator nie będzie szczęśliwy - Liam powiedział i dotknął lekko rany, na co się skrzywiłem i od razu odsunąłem.
- Bardzo boli? - Harry zapytał z udawanym zmartwieniem w głosie.
- Nieee, jest okej - odpowiedziałem, a żeby potwierdzić swoje słowa posłałem mu fałszywy uśmiech. Liam uśmiechnął się do nas nie zauważając jak bardzo sztuczni obaj byliśmy. Zeszliśmy do samochodu gdzie siedziała reszta chłopaków.
- Hej. Czy... Louis co ci się stało w głowę?! - zachichotałem niespodziewanie zanim opowiedziałem Zaynowi to samo kłamstwo, które wcześniej.
- Spadłem ze schodów.
- Wow kolo, musiałeś upaść na prawdę mocno, bo wygląda na głębokie - Niall powiedział.
- Taaa, tak właśnie było - odpowiedziałem niechętnie i odwróciłem się w stronę okna, aby móc patrzeć na mijany krajobraz.
Niedługo później samochód się zatrzymał, a ja już mogłem usłyszeć krzyk fanek.
***
Weszliśmy do naszego mieszkania, a Harry wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi, przycisnął mnie do ściany. Kilka łez spowodowanych szokiem i bólem spłynęło po moich policzkach. Harry się zaśmiał.
- Jesteś taką babą - wyszeptał wprost do mojego ucha. Wzdrygnąłem się kiedy jego oddech po gilgotał mnie w ucho. Mój oddech stał się nieregularny, a ja poczułem nowo odkrytą klaustrofobię. Zamknąłem oczy w momencie, w kótrym Harry mocniej przycisnął mnie do ściany.
- Jesteś bezużyteczną ciotą! Otwórz wreszcie oczy! - splunął, a ja jedynie mocniej zacisnąłem oczy z nadzieją, że to sprawi, że Harry zniknie. - Myślałem, że wczoraj nauczyłem cię, że mnie się nie lekceważy.
Brunet uderzył mocno moją głową o ścianę, poczułem, że upadam. Łzy spływały teraz z moich policzków ze strachu i z bólu.
- Jesteś taki patetyczny - splunął ponownie zanim zostawił mnie samego. Zacząłem się niekontrolowanie trząść tak mocno, że niemal się od tego krztusiłem.
Dlaczego ktoś kogo kocham sprawia, że czuję się taki słaby?

Tak ładnie prosiliście w komentarzach, dostałam jeszcze kilka próśb na tt, więc jest pomimo, że nie ma 20 komentarzy pod poprzednim. Jestem dla Was zaaa dobra. Rozdział 7 dodam do zaplanowanych, ale nie wiem o której będę Was mogła poinformować na tt, bo 'szkoła'. Więcccc jakby coś ktoś chciał to jutro o 12 na 100% będzie

Rozdział piąty

Zasnąłem zanim nawet zdążyłem to zauważyć. Obudziłem się oszołomiony, z wielkim bólem głowy i przeświadczeniem, że był wczesny ranek. Wspomnienia z poprzedniego poranka falą zalały mój umysł i jak zdążyłem już zauważyć nadal znajdowałem się na schodach, które w niektórych miejscach pobrudzone były moją krwią, która pozostała po uderzeniu w nie głową. Podążyłem ręką do czoła i skrzywiłem się kiedy dotknąłem nadal świeżego rozcięcia.
Wziąłem głęboki wdech i wstałem, po czym zacząłem się wspinać po schodach. Powoli pokonałem drogę do mojego pokoju, wiele razy się przy okazji potykając.
Zamknąłem drzwi do łazienki w moim pokoju i chwyciłem opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi, trzy z nich popiłem wodą. Odkręciłem wodę w umywalce i zacząłem przyglądać się mojemu odbiciu w lustrze. Byłem bledszy niż trup i miałem na twarzy krew. Wziąłem do rąk trochę wody i na otrzeźwienie ochlapałem nią twarz. Krzywiłem się i czasem pojękiwałem podczas czyszczenia rany. Dlaczego powiedziałem coś wbrew Harremu? Dlaczego nie mogłem po prostu wymyślić jakiegoś kłamstwa lub czegoś podobnego do kazania mu iść się pieprzyć? Teraz będzie nienawidzić mnie jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. 
Skończyłem czyszczenie twarzy i wszedłem do pokoju w poszukiwaniu jakichś dresów i za dużego t-shirtu. Ból głowy zaczynał powoli znikać, ale zawroty nadal nie ustępowały, więc położyłem się na łóżku i począłem wgapiać się w sufit.
Harry miał rację chyba we wszystkim. W końcu dlaczego miałby kłamać? Jaki miałby z tego zysk? Ten chłopak był najuczciwszą osobą jaką znałem i zawsze wiedziałem kiedy kłamał, mrugał szybciej i jak idiota zagryzał wargi. Bardzo słodki idiota z kręconymi włosami, które za każdym razem na nowo pozbawiały mnie oddechu. Z wielkimi zielonymi oczami, które zawsze pokazywały wszystkie odczuwane przez niego emocje. Szkoda, że przez ostatni miesiąc nie byłem w stanie zobaczyć w nich nic więcej jak nienawiść, choć nawet wtedy były piękne. On był piękny. 
A ja byłem po prostu głupim, bezużytecznym i okropnie dziwnym gejem, Oczywiste było, że mnie nienawidził. Nie było we mnie niczego co można by było kochać. Byłem najgorszą żywą osobą, byłem po prostu pieprzoną ciotą! Nawet sam siebie nienawidziłem! Wszyscy mnie nienawidzili!  Byłem denerwujący dla całego świata! Moja mama musiała się mnie wstydzić, tak samo moje siostry i reszta rodziny. Dlaczego nie mogłem być wystarczająco dobry? Dlaczego nie mogłem być kimś innym? Kimś mającym lepsze życie. Kimś kochanym. Kimś kto był szczery chociaż ze swoimi uczuciami. Kimś kto mógł znieść siebie samego. Kimś zabawnym, beztroskim i może po prostu niesamowitym?! Dlaczego musiałem być po prostu sobą? Czemu musiałem być zakochany w moim najlepszym przyjacielu? Dlaczego musiałem być gejem? Dlaczego musiałem znosić świadomość, że ktoś kogo kocham, mnie nienawidzi? Dlaczego musiałem być tak obrzydliwy?
Zauważyłem, że życie nie jest fair. 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział czwarty

Kocham cię słowa rozbrzmiewały w mojej głowie, co było spowodowane jedynie głupim, niesamowitym i cudownym snem. Głos Harrego to powiedział, co wcale mnie nie dziwiło. Był to pewien rodzaj szaleństwa, zaczytałem wariować, byłem szalony i psychiczny. Nie mogłem śnić w taki sposób o Harrym. To było cholernie głupie, bo chłopak mnie nienawidził i nawet gdyby mi to powiedział, nie znaczyłoby to tego samego co ja do niego czułem. Może kiedyś mnie kochał, jako przyjaciela lub brata, ale później zmieniło się to w chorą nienawiść. Czym  sobie na to zasłużyłem? Czym sobie zasłużyłem na bycie tą bezużyteczną częścią zespołu i przyjacielem od czasu do czasu? Nie powinienem czuć się źle, Harry miał gorzej, bo jego przyjaciel był beznadziejny i nie potrafił niczego zrobić dobrze. Bezużyteczny! Właśnie taki byłem. Bezużyteczny. 
Oh i jeśli tylko fani wiedzieli jak o sobie myślałem nie powinno ich to boleć. Bo jestem Louisem Tomlinsonem - zabawnym, beztroskim, głośnym i dzielnym gościem. Nie takim gościem, który powtarza sobie jak bezużyteczny i zły jest. Jeśli by tylko wiedzieli. 
Ten poranek był dobry, bo ponowne pójście spać nie było jedyną rzeczą, której pragnąłem. Wyszedłem z pokoju najciszej jak potrafiłem, po czym włączyłem cicho telewizor. Jedną z najlepszych sposobności do myślenia było oglądanie telewizji. Nadawali właśnie program o nastolatkach, który zawiera dużo dramatycznych sytuacji, z czego połowa nie miała sensu. 
- Co tu robisz tak wcześnie dziwaku? - Gdybym nie zdawał sobie sprawy kto nazwał mnie dziwakiem mógłbym się nawet zaśmiać. Ale świadomość, że powiedział to Harry sprawiała, że nie było to ani trochę śmieszne.
- Nie mogłem spać - wymamrotałem. Byłem już nim zmęczony. Byłem zmęczony sposobem w jaki mnie straszył. Byłem zmęczony byciem straszonym jakbym był emocjonalnym gównem, które nie ma nic do powiedzenia.
- Czyżby mały chłopczyk miał koszmary? - Harry zadrwił.
- Raczej odwrotnie - wyszeptałem sam do siebie.
- Co? - Harry zapytał nagle znudzony.
- Co? - odpowiedziałem
- Co powiedziałeś, cioto? - zapytał tym razem zły
-Oh, nic co mogło by cię zainteresować - warknąłem
Nie zauważam nawet kiedy te słowa wychodzą z moich ust.
- Odpowiedz mi! - krzyknął na co złość zaczęła we mnie wzbierać
- Dlaczego miał bym ci mówić cokolwiek?!
- Bo jestem tym, który tutaj decyduje!
- I kto niby tak powiedział? - odwarknąłem
- Ja! A teraz odpowiadaj! Co powiedziałeś?! - nakrzyczał na mnie, a ja po raz pierwszy czułem przed nim strach.
- NIE! Nie będę mówił ci czegokolwiek, bo nie mam ci NIC do powiedzenia. - I wtedy to się stało; Harry po raz pierwszy skrzywdził mnie fizycznie, uderzył mnie w nos. Stałem tak po prostu i trzymałem się za bolące miejsce. - I właśnie dlatego staram się z tobą nie rozmawiać - powiedziałem i odszedłem w stronę schodów.
- ODE MNIE SIĘ NIE ODCHODZI! JESZCZE Z TOBĄ NIE SKOŃCZYŁEM - krzyknął za mną.
- To spójrz - powiedziałem i zacząłem wbiegać po schodach. Poczułem na plecach rękę Harrego i przewróciłem się uderzając głową o jeden ze schodków. Jęknąłem na co za moimi plecami zabrzmiał gardłowy śmiech chłopaka. Chciałem się ruszyć, ale za bardzo kręciło mi się w głowie, która nagle stała się bardzo ciężka. Moje oczy otworzyły się szeroko, zanim w ogóle zanotowałem, że je zamknąłem. Poczułem krew spływającą po mojej twarzy.
Kroki Harrego ucichły, więc pozwoliłem łzom płynąć po twarzy, głowa nie bolała mnie tak mocno, jak fakt, że Harry mnie skrzywdził w taki sposób.
Co stało się z najlepszymi przyjaciółmi na zawsze?
Głowa bolała mnie jakby ktoś uderzył mi w nią młotkiem. Zebrałem wszystkie siły i zmusiłem się żeby usiąść i oprzeć się plecami o ścianę. Nie miałem siły na więcej. Najlepiej by było gdybym po prostu tutaj umarł, jak chciał Harry.
Pewnego dnia spełnię jego marzenie. 

Pod poprzednim rozdziałem nie ma 20 komentarzy, ale jestem świadoma, że się staraliście to macie taki mały prezencik. Lou myśli, że to co usłyszał było jedynie snem, a jak było na prawdę? CO macie teraz do powiedzenia Harremu? Jak on mógł tak skrzywdzić naszego kochanego Lou? A to ostatnie zdanie... Jak myślicie, Lous po prostu sobie tak pomyślał czy na prawdę ma zamiar to zrobić? 
Napiszcie mi czy nadal chcecie być informowani skoro rozdziały pojawiają się codziennie o 12, a jeśli dodacie 20 komenatrzy to jeszcze tego samego dnia, bo tak sie zastanawiam czy to Was nie denerwuje. 
Do jutraaaa słoneczka xx
PS. Wiem, że jesteście w stanie dodać 20 komentarzy, bo czyta Was o wiele więcej :)

Rozdział trzeci

Wzdycham, kiedy schodzimy ze sceny. To wszystko poszło... okropnie. Z mojego powodu wszystko poszło źle, a chłopcy jak zwykle byli wyśmienici.
- Co się z tobą dzieje smutasie? - zapytał mnie Zayn wesoło.
Czy oni nie widzą jaki jestem zły?
- Uhm nic, na prawdę nic. Jestem po prostu troszeczkę zmęczony - odpowiadam, a Harry patrzy na mnie rozbawionym spojrzeniem. Niemal zapominam o ostatnim miesiącu i uśmiecham się do niego, na co ten rzuca mi piorunujące spojrzenie, więc odwracam wzrok.
- Yeah, to było totalnie wyczerpujące, ale dzisiejszy wieczór był niesamowity, wszyscy zrobiliście to cholernie dobrze. Jestem teraz na prawdę pobudzony! - woła Liam, a my zaczynamy się z niego śmiać. Może nie jestem aż tak zły jak myślałem. Uśmiecham się, ale spojrzenie Harrego ze złowrogim blaskiem  mnie paraliżuje.
To się dzieje tak jakby on umiał czytać mi w myślach. Zawsze kiedy jestem szczęśliwy, on potrafi to zmienić za pomocą tylko jednego spojrzenia. Jestem pewien, że chłopcy tego nie zauważyli, ale Harry owszem. I zawsze był gotów bezlitośnie to wykorzystać. 
Zespół nie wie jak Harry mnie traktuje. Myślą, że nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Harry nie jest dla mnie wredny na koncertach, wywiadach, próbach i nagraniach lub gdziekolwiek gdzie ludzie mogli go zobaczyć lub usłyszeć. W pewien sposób się z tego cieszę. To co się między nami dzieje to coś, z czym ja i Harry sami musimy sobie poradzić.
- Powinniśmy zacząć coś robić, mamy wywiad dopiero pod koniec tygodnia - oznajmia Niall za swoim mocnym irlandzkim akcentem.
Życzę sobie mieć akcent podobny do jego. Jasne, mówię z brytyjskim akcentem, ale nie jest on jakiś specjalny w Anglii. Lubię być wyjątkowy. Tak było zanim wszystko obróciło się przeciw mnie. Teraz marzę jedynie żebym mógł być niewidzialny.
Wsiadamy do vana, a kierowca odwozi nas po kolei do domów Nialla, Zayna i Liama, a po następnych pięciu minutach ciszy przychodzi kolej również na nasz apartament.
Kiedy znajduję się w środku od razu kieruję kroki do swojego pokoju, ale ręka Harrego znajdująca się na moim ramieniu zatrzymuje mnie.
- Czemu się tak spieszysz? - pyta Harry z ironicznym uśmieszkiem.
- Mówiłem już. Jestem po prostu zmęczony - odpowiadam i ponownie odwracam się w stronę pokoju.
- Hej! Kto powiedział, że z tobą skończyłem?
- Więc czego ode mnie chcesz? - pytam i znów odwracam się twarzą do niego.
- Po pierwsze obróć się na około. - Powoli obracam się - A teraz śpij dobrze, palancie.
Stoję po prostu zszokowany podczas gdy Harry wchodził na górę do swojego pokoju.
Czy on właśnie powiedział żebym spał dobrze? Może i nazwał mnie 'palantem', ale powiedział żebym dobrze spał! Może to wróży coś dobrego.
Wchodzę na górę do pokoju i rozbieram się do bokserek, po czym kładę się do mojego wygodnego łóżka. Moje ciało zaczyna się relaksować i śnić o Harrym i mnie takimi jacy byliśmy przed tymi wszystkimi wrednymi słowami, niezręczną ciszą i piorunującymi spojrzeniami. Słyszę czyjś szept przy moim uchu kiedy jestem już prawie uśpiony.
- Kocham cię.

Tak samo jak z poprzednim rozdziałem. Jeśli do 20 będzie 20 komentarzy rozdział 4 będzie dzisiaj, jak nie to jutro o 12 :)

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział drugi

- Chcę żyć póki jesteśmy młodzi, chcemy żyć póki jesteśmy młodzi - śpiewałem, próbując sprawić, żeby mój głos nie drżał, co oczywiście mi nie wychodziło. Muzyka się zatrzymała, a mężczyzna odpowiedzialny za nagranie wszedł do studia. Harry usiadł w rogu uśmiechając się, jakby chciał powiedzieć 'A nie mówiłem?'
Wiem Harry, że nie umiem śpiewać.
Louis, co się dzisiaj z tobą dzieje? Śpiewałeś to już miliony razy, więc dlaczego jesteś taki... - Michael, bo tak się nazywa, zamyślił się na chwilę.
- Zły – dokończyłem za niego, ale on wyglądał na zaskoczonego.
- Nie, to nie było złe. To było... - powiedział i zaczął szukać właściwego słowa.
- Okropne.
- NIE, Louis. To nie było złe ani okropne, po prostu jesteś lekko roztrzęsiony... Musisz się tylko zrelaksować i skupić – stwierdził Michael, a ja potakuje. Wiem, że to było okropne, a on po prostu nie chce żeby stracił wiarę w siebie. Niestety na to już trochę za późno.
- Zacznijmy więc jeszcze raz od początku.
***
Westchnąłem kiedy weszliśmy razem z Harrym do apartamentu, który dzieliliśmy. Dzisiejszy dzień był do dupy, nasze próby trwały godzinami, co było spowodowane moim trzęsącym się głosem. Jeśli potrafiłbym śpiewać, skończylibyśmy o wiele wcześniej. Za dwa dni mieliśmy mieć koncert i nie byłem do końca pewien czy chcę w tym uczestniczyć.
- Wiedz, że jesteś okropnym piosenkarzem, a to wszystko dzisiaj było najgorszym co kiedykolwiek słyszałem - powiedział brunet zamykając drzwi od naszego domu.
- Proszę cię Harry, przecież wiem - odpowiadziałem, niewiele się nad tym zastanawiając.
- Co? 
-Wiem, że jestem okropny, ale mówienie mi tego nie sprawi, że będzie lepiej.
Właściwie dlaczego mu to mówię? Oczy Harrego rozszerzyły się. Teraz chłopak przyglądał mi się z szokiem na twarzy.
Dlaczego? 
- To dobrze, ale nie mam zamiaru przestać, bo nikt inny ci tego nie powie.Chłopak starał się brzmieć spokojnie, ale w jego głosie było coś jeszcze. Nie mogę tego rozgryźć, ale coś tam jest...
- Yey - odpowiadziałem, a mój głos przepełniony był sarkazmem.
Harry patrzył na mnie przez chwilę zanim ruszył do swojego pokoju. Przez chwilę wyglądał niemal jakby czegoś żałował.
Ale czego? Żałuje tego, że powiedział mi prawdę o moim głosie?
Wszedłem na górę do mojego pokoju i zatrzymałem się przed lustrem, w którym mogłem zobaczyć całe moje ciało.
Dlaczego jestem taki zły? Czemu nie potrafię śpiewać? Dlaczego nie umiem nawet zrobić herbaty, która smakowałaby dobrze? Czym zasłużyłem sobie na bycie poniżanym przez kogoś kto ma rację?
Bez chwili zastanowienia wziąłem do rąk laptopa i dopiero wtedy zawahałem się przez moment. To na pewno był dobry pomysł? Eww nieważne. Otworzyłem laptopa i włączyłem Google.
Louis Tomlinson. Pierwsze propozycje to: jest gejem, jest paskudny, nie potrafi śpiewać, a dopiero potem były normalne takie jak Twitter, fakty, Wikipedia i tym podobne. Poczułem lekkie ukłucie w sercu, kiedy to wszystko czytałem. Prawdą było to, że jestem gejem, jednak między mną a nimi była pewna różnica. Oni uważali to za coś złego. A ja za część mnie. "Jest brzydki" - to również prawda. Byłem najbrzydszy z zespołu. Moja nieumiejętność śpiewania została udowodniona zbyt wiele razy, żebym i tego nie uznał za prawdę. Wpisałem hasło: nienawiść do Louisa Tomlinsona i milion wyników pojawiło się w ciągu sekundy. Kliknąłem w pierwszy.
Jak ktokolwiek może go lubić? On jest tak okropny, a słyszeliście jego głos? Jest żałosny. One Direction byłoby o wiele lepsze bez tej gejowatej cioty. Cofnąłem się i otworzyłem nowy wynik.
Poważnie o tym pomyślcie. Jego głos w żadnym stopniu nie brzmi tak genialnie jak reszty. Louis brzmi jakby go wiecznie bolało gardło. Chyba wszyscy zauważyliście, że ma najmniej solówek, więc musi być gorszy od reszty. A jego wygląd... on ma dwadzieścia lat, który dwudziestolatek nosi czerwone spodnie, paski i szelki? Szelki! To jest po prostu okropne! Jego włosy nigdy nie są wystylizowane. Wiem, że hipotetycznie powinno tak być, ale to nie sprawia, że jest gorący kiedy takie są. Następna jest jego twarz, widzieliście jego zęby?  Są nierówne, a usta zbyt wąskie. Ten chłopak nie wygląda jak gwiazda popu, a jak pięciolatek, który po raz pierwszy samodzielnie się ubrał!  To nie jest dziwne, że ma najmniej fanów i najwięcej hejterów.
Wyszedłem ze strony i poczułem, że się trzęsę. Po moich policzkach zaczęły skapywać łzy. Teraz nie byłem już w stanie przestać, więc otworzyłem Tumblr. 
Louis Tomlinson - imię, które sprawia, że robi mi się niedobrze. Jest nadmiernie eksponowaną, okropną, złą, głupią gwiazdą popu. Nie zasłużył na bycie w One Direction, powinien być w psychiatryku. Jestem pewien, że ma zdiagnozowaną chorobę albo coś takiego. Po pierwsze: nikt nie mógłby być tak głupi. W video diaries* starał się być śmieszny, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło. Jestem pewien, ze chłopcy śmiali się tylko żeby sprawić, że poczuje się lepiej albo dlatego, że dla widzów wygląda to lepiej. Po drugie: Nie jest dobrym piosenkarzem, jest gorszy niż ja kiedy śpiewam, a jestem głuchy. Jego głos jest taki nieznośny, nie ważne czy śpiewa, śmieje się czy mówi. Jest straszny, po prostu powinien zamknąć się na zawsze. Po trzecie: Jest okropny, jego dress code** jest najgorszy jaki kiedykolwiek widziałem. Wiem, że jest gejem - jakby ktoś mógł nie wiedzieć - ale nie musi się od razu tak ubierać! To jest odrażające! I ostatnie, ale nie mniej ważne - wiem, że któryś z chłopców go zastrasza z tego powodu i sprawia, że on wie o swojej bezwartościowości. Bo taki właśnie jest.
Louis Tomlinson jest bezwartościowy.
Załkałem starając się być jak najciszej, ale moje starania spełzły na niczym.
Ten facet ma rację. Okej, nie jestem chory, ale takiego gram. Nie jestem zabawny, jestem głupi, a mój głos jest nieznośny od początku. Jestem okropny, jestem gejem, Harry zastrasza mnie i sprawia,, że wiem czym jestem.
Bezużytecznym nadmiernie eksponowanym idiotą. 

*video diaries - są to wideo pamiętniki, które chłopcy nagrywali podczas trwania xf i trasy Up All Night.
** dress code - zbiór zasad, dotyczących odpowiedniego dopasowania ubioru do okazji - wg cioci Wikipedii. Chodzi po prostu o sposób ubierania się zgodnie z modą, ale nie chciałam tego tłumaczyć na polski, bo głupio to brzmi :)

Rozdział drugi, a my nadal tkwimy w ponurym nastroju. Z Lou jest coraz gorzej, a Harry jest coraz bardziej chamski. Drogi Harry. Wiesz, że Cię kocham, ale chuju jeden jak śmiesz mówić tak do Louisa?!
A te artykuły... Jak myślicie, Lou przełknie po prostu te złe opinie czy będzie się nimi katował? 
Jak do 20 zobaczę tutaj 20 komentarzy to dodam rozdział trzeci jeszcze dzisiaj. Jakby Wam się nie udało to będzie jutro o 12. Powodzenia :)
PS. Jak Wam się czyta kiedy normalna czcionka jest pisana w czasie przeszłym, a kursywa to myśli Lou w czasie teraźniejszym?


czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział pierwszy

- Obudź się durniu! - głos Harrego rozbrzmiał w moim pokoju. Westchnąłem cicho i otworzyłem oczy.
Nie widziałem Harrego w otwartych drzwiach. Prawdopodobnie chłopak był tu wcześniej.
Usiadłem powoli mając przeczucie, że dzisiejszy dzień będzie zły, ale mogłem się mylić. Jeśli mam szczęście, Harry będzie mnie ignorować, tak jak to czasem robi. Właściwie powinien powiedzieć: jak to robi zazwyczaj. Ciężko jest myśleć, że jedynie dwa miesiące temu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Jednak coś się wydarzyło i Harry zaczął mnie ignorować po przeszło dwuletniej przyjaźni. Udawał, że nie istnieje, jakieś dwa tygodnie zanim zaczął mówić rzeczy, które sprawiały, że byłem smutny. Skłamałbym gdybym powiedział, że to mnie nie bolało. Harry sprawiał, że czułem się gorzej niż kiedykolwiek, ale nie pozwalałem mu się o tym dowiedzieć. To było coś z czym musiałem sobie poradzić na własną rękę. Bo Harrego nie obchodziło jak się czuję.
Ubrałem się i już byłem gotowy na nowy dzień. Zszedłem po schodach i zastałem Harrego w samych bokserkach. Siedział tam wyglądając cholernie perfekcyjnie podczas jedzenia swojego tosta. W moich oczach był idealny. Coś musiało być ze mną nie tak. Cokolwiek Harry zrobi, jest tylko tłem. Tak, uważałem go za absolutnie perfekcyjnego, nawet jeżeli był podły. Byłem pewien, że ma jakiś powód, dla którego mnie tak traktuje.
Byłem gejem, wiedziałem to i zakochałem się w moim byłym najlepszym przyjacielu, który zastraszał mnie nie wiedząc o moich uczuciach do niego. A może Harry wiedział i dlatego był dla mnie podły. Właściwie sam w to nie wierzyłem, Harry nie był taki, był miłym dzieciakiem. Przynajmniej dawniej nim był.
Zrobiłem sobie tosta i filiżankę herbaty.
- Zrób mi też – zażądał Harry, a ja zdezorientowany uniosłem brew.
- Co? - zapytałem.
- Jednorożca. A jak myślisz? Filiżankę herbaty, idioto – warknął, a ja kiwnąłem głową wzdychając i spełniłem jego 'prośbę'.
- Proszę bardzo – powiedziałem i postawiłem przed nim kubek z gorącym napojem. Kiedy usiadłem, mój tost był już zimny. Popijając herbatę czułem na sobie wzrok Harrego. Po prostu go ignoruj próbowałem sobie mówić. Jeśli będziesz go ignorował, zacznie patrzeć gdzie indziej. Ale wraz z upływem czasu Harry nie patrzy nigdzie indziej, a ja nie mogłem nic na to poradzić.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałem, starając się brzmieć miło, ale jak mogłem zadać to pytanie przyjaznym tonem? Na początku Harry wyglądał na zaskoczonego, ale po chwili zmieniło się to we wściekłość. Cholera, to było właśnie moje szczęście.
- Nie patrzyłem na ciebie, cioto! Nikt nie mógłby na ciebie patrzeć, bo umarłby przez twoją brzydotę nawet zanim zdążyłby spojrzeć! - odpowiedział Harry swoim mrocznym tonem. Fajny sposób na rozpoczęcie dnia. Po prostu idealny.
- Przykro mi – wymamrotałem, patrząc w dół na moją herbatę.
- Powinno Ci być przykro! Też by mi było gdybym był tobą! Jesteś taki bezużyteczny! Nie potrafisz nawet zrobić herbaty tak, żeby dobrze smakowała. Jesteś po prostu taki żałosny! - Harry nadal mnie obrażał, sprawiając, że czułem łzy w kącikach moich oczu. Bądź silny Louis, to jest jedyna rzecz którą możesz teraz zrobić. Nie pozwól żeby sprawił, że staniesz się słaby albo gorzej, nie pokazuj mu tego.
Wypiłem moją herbatę zbyt szybko, parząc sobie przy okazji język i wszedłem na górę do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Czemu go kocham? Zgaduję, że chodzi po prostu o moje 'szczęście'. Zawsze dostaję wszystko co najgorsze. Czasami nic nie mogę poradzić na to, że myślę o tym, że Harry ma rację, kiedy mówi, że nie umiem śpiewać. Jestem na niższym poziomie niż reszta chłopaków. Dlaczego Simon umieścił mnie w One Direction skoro nie jestem tak dobry w śpiewaniu? Może poczuł wobec mnie litość i chciał sprawić, że będę szczęśliwy, bo praca w przemyśle muzycznym zawsze była tym o czym marzyłem? Nawet jeśli nie jestem w tym tak dobry jak inni.
Może naprawdę jestem do bani.


Hej słoneczka. Miał być jutro, ale dzięki moim wagarom i dzisiejszemu świętu mamy teraz. Jak się czujecie wiedząc już kto będzie tym pokrzywdzonym, a kto będzie krzywdził? Jak wam się podobają nasi chłopcy w takich rolach? Uwierzcie, że nadejdą jeszcze takie rozdziały, przy których czytaniu przydadzą Wam się chusteczki. Przynajmniej mi się przydały przy tłumaczeniu ich.
Informować będę, ale jakbyś ktoś chciał wiedzieć, rozdziały będą się pojawiały CODZIENNIE ze względu na to, że są bardzo krótkie - zazwyczaj mieszczą się na jednej stornie Wattpada. A jeśli ktoś jeszcze chciałby być informowany to zapraszam do zostawienia swojego twittera w komentarzu lub w zakładce Informowani. Możecie też po prostu napisać mi o tym na tt: @LouehAndHarreh :) Tak więc see yaaa tommorow!
PS. Podziękujcie na tt wspaniałej @EmilyJenny za piękny szablon zrobiony poza kolejką i to w jeden dzień. Prawda, że piękny? ♥
PS2. Byłoby cudownie jeśli pod tym rozdziałem zostawilibyście tyle komentarzy ile pod prologiem :)